Sieć POLOmarket wprowadza kartę kredytową, a wchodzący na polski rynek ALDI oferuje kredyt na raty. Supermarkety to ziemia obiecana dla banków. Zarabiamy coraz więcej, rosną aspiracje i potrzeby, posiłkujemy się kredytem. Handel się rozwija, sieci supermarketów zdobywają rynek. Dla banków to sposób na szybki rozwój consumer finance.Jeśli pomyślimy o kartach kredytowych w supermarketach, to od razu pomyślimy o trzech, a właściwie o czterech graczach. GE Money Bank, Lukas Bank, Sygma Bank i nieobecnym już w żadnym spożywczym markecie Cetelem Bank. Ostatnio na ten rynek wszedł Nordea Bank – to jednak raczej przypadek – centrala banku i sieci delikatesów Bomi są bowiem w Gdyni. Zobaczymy jak im pójdzie ze sprzedażą tych kart – bo bank raczej tak sobie radzi na tym rynku i dalej mami klienta niskim oprocentowaniem swoich kart, nie dodając, że obowiązkowe ubezpieczenie znacząco podwyższa koszt posiadania takiej karty. Na całe szczęście w karcie Bomi zrezygnowanego z tego wątpliwego bonusa. Efekt jest taki, że klientowi bardziej się opłaca wziąć nowy plastik niż zwykłą kartę banku. Zazwyczaj jest odwrotnie. Nordea cały czas chwali się też rankingiem Forbesa sprzed dwóch lat, w którym zajęła miejsce na podium tylko dlatego, że jeszcze wtedy nie za bardzo było wiadomo o specyfice tego produktu… Kto by jednak zwracał uwagi na takie szczegóły. Nie o Nordea jednak piszemy.
Sieć sklepów POLOmarket rozpoczęła współpracę z GE Money Bankiem i będzie wydawała własną kartę kredytową – POLOkartę. Zaletą karty jest stały rabat sięgający 1,5% zakupów w sklepie. Dodatkowo do karty dodawany jest bon w wysokości 40 złotych, do realizacji w sieci tych sklepów. Kredyt do 54 dni, na karcie logo organizacji VISA. I to właściwie tyle, co można powiedzieć o tej karcie. Na stronie banku i sklepu nie możemy znaleźć jakiejkolwiek informacji na temat opłat, prowizji czy oprocentowania. Ale to znana i naganna praktyka GE Money Banku. No ale jak widać nikomu to nie przeszkadza, a my tylko marudzimy.
Patrząc z biznesowego punktu widzenia, GE Money Bank znowu trafił w dziesiątkę. Co prawda dane na stronie POLOmarketu nie są zbytnio aktualne, ale ta sieć polskich sklepów, chce do końca tego roku osiągnąć liczbę 300 placówek! Na koniec roku ubiegłego posiadała blisko 250 sklepów w 14 województwach! Jeśli spojrzy się na liczbę (nie wiemy jak to było liczone – raczej nie jako unikalni 😉 klientów – 9,2 miliona miesięcznie – to dla banku szykuje się prawdziwe eldorado. Nawet jeśli podawana liczba jest kilka razy mniejsza. Jednym słowem tylko pogratulować, a przy okazji pokazuje to, jak ważne są te wszystkie liczby podawane przez banki przy wydawanych kartach kredytowych. Skoro Lukas zawsze podaje liczbę wszystkich kart i wygrywa przetargi – to tak samo robi i GE Money Bank. I nie ma się co dziwić.
Będąc przy Lukas Banku, po rynku chodzi opowieść, jak to AIG wszedł do kilku marketów Saturn i Media Markt z dumpingowymi wręcz warunkami kredytów ratalnych. Niemcy policzyli, że to super interes i poszli do Lukasa, który obsługuje całą sieć i stwierdzili – albo dajecie takie warunki jak AIG, albo się żegnamy. Cóż miał zrobić bank z Wrocławia… Nie wiedział jednak, że AIG wszedł do tych marketów właśnie z takim zamiarem i z góry założył, że na tej umowie nic nie zarobi. Dla niego to jakiś ułamek sieci, a dla Lukasa całkiem pokaźny biznes – który oczywiście zaczął przynosić straty. My nie żałujemy, bo dzięki temu mamy PS2 na raty 0%. Jednak Niemcy tak się rozbestwili, że zaczęli liczyć zyski w swoich przychodach od Lukasa w milionach złotych. Z naszych ostatnich informacji wynika, że Wrocław przejrzał plany AIG i powiedział w końcu stop i ostatnio na powrót renegocjował umowy… Plotki donoszą też, że Lukas miał trochę problemów z kartami, do których dodawał 50 złotych. No ale tak to już bywa, jak jest się liderem rynku i chce korzystać z premii pierwszeństwa. To oczywiście plotki, których ani nie potwierdziliśmy, ani nie zdementowaliśmy u źródła.
Pozostając tym razem przy Niemcach, to wiadomo, że Aldi dość dużo obiecuje sobie po polskim rynku. Jaki będzie tego efekt – zobaczymy. W tym momencie można już jednak w tych nielicznych sklepach otrzymać kredyt ratalny mBanku! Oprocentowanie już od 14,50% – przy reklamowanym kredycie BZ WBK – bardzo dużo – a który klient będzie wiedział czym się różni ratalka od gotówki? O prowizji ani słowa. Natomiast ciekawostka – kredyt można dostać w 15 minut i bank przesyła potem książeczkę spłat! Kredyt od 200 zł do 10 tysięcy złotych.
To pierwszy kredyt ratalny w ofercie tego banku! Czy będzie coś więcej w przyszłości? Zobaczymy. Na dniach na PRNews.pl i Bankier.pl pojawi się wywiad rzeka z szefem mBanku – już dzisiaj zapraszamy. Co do tego kredytu – trochę nie za bardzo wiemy o co chodzi, bo żeby go dostać, trzeba zadzwonić do mBanku lub wypełnić wniosek on-line, poczekać na decyzję kredytową i ostatecznie podpisać umowę kredytową i odebrać zakupy. W sumie dlaczego ma to robić klient, a nie współpracownik mBanku? Inna sprawa to wiązanie marki mBanku z Aldim. Złośliwcy pewnie powiedzą, że to przecież bardzo podobne instytucje. Zasada Aldi to: jakość w górę – cena w dół. Teraz czekamy na wyniki sprzedażowe tych kredytów i może karty kredytowe, bo te też mają się pojawić – może właśnie z Aldi? Faktem jest, że może nie jest to duży strzał mBanku, ale w teorii bardzo rozwojowy. Ciekawe, czy w tym przypadku współpraca była możliwa ze względu na korzenie właściciela BRE Banku? mBank jak się okazuje, całkiem dobrze zaczyna sobie radzić w kredytach gotówkowych. Teraz przychodzi czas na ratalne.