W niektórych komentarzach znaleźć można kuriozalne wytłumaczenie tego pogorszenia nastrojów. To podobno dane makro miały doprowadzić do spadku indeksów. Rzeczywiście NAR (stowarzyszenie pośredników) poinformowało, że indeks podpisanych umów kupna domów na rynku wtórnym spadł o 3,2 procent. Nie tego oczekiwano, ale faktem jest też, że te dane nie mają prawie żadnego znaczenia prognostycznego. W USA od podpisania umowy do jej realizacji jest długa droga. Raport o zapasach w amerykańskich hurtowniach tym bardziej nie ma nigdy żadnego wpływu na zachowanie rynków. Odnotujmy jednak, że wzrosły one mocniej niż oczekiwano 1,4 proc. oczekiwano 0,7 proc.). Minusem było to, że spadła (o 0,3 procent) sprzedaż.
Dane mogły być jednak tylko niewielkim pretekstem do rozpoczęcia wyprzedaży. Prawdziwym powodem było to, że gracze wszystko przemyśleli i zaczęli wątpić w skuteczność akcji rządu. Przecież uratować sektor finansowy może tylko znaczna poprawa zaufania między instytucjami z tego segmentu. Jak może jednak wzrosnąć zaufanie, kiedy co chwila pojawiają się złe wieści o kolejnych firmach? We wtorek Dow Jones Newswires poinformował, że rozmowy między Korea Development Bank (KDB), a Lehman Brothers mające na celu podwyższenie kapitału tej ostatniej firmy załamały się. Co prawda pojawiły się dementi, ale akcje taniały w czasie sesji o ponad 30 procent.
Słabe dane makro z pewnością pomogły jednak w rozpoczęciu długo oczekiwanej korekty na rynku walutowym. Kurs EUR/USD wzrósł, ale nie widać na wykresie formacji zapowiadającej zmianę trendu. Zresztą w końcówce dnia z tego wzrostu już nic nie zostało. Bardzo dziwnie zachowały się surowce. Osłabienie dolara powinno było podnieść ich ceny, a jednak ropa, złoto i miedź staniały. Ropa aż o 4 procent. Mówiono, że spadek cen ropy wynika z małej szkodliwości huraganu Ike, ale to kompletne nieporozumienie. Nie widziałem w ostatnich dniach najmniejszego zaniepokojenia rynku tym huraganem. Bardziej prawdopodobne jest to, że informacje ze szczytu OPEC mówiące o prawie pewnym pozostawieniu wydobycia na obecnym poziomie zaszkodziło cenie baryłki. Najbardziej jednak prawdopodobne jest to, o czym w ostatni tygodniu mówił Bill Gross: jakieś duże fundusze są zmuszone do likwidacji pozycji. Być może dlatego taki mocny jest dolar – kapitały wracają do domu. Źle by to wróżyło całemu rynkowi finansowemu.
Indeksy spadały, a dobiły rynek dwa wydarzenia: Apple – mocno tracący po konferencji, na której prezentowany był iPod Nano oraz agencja Standard & Poor’s ostrzegając, że może obniżyć rating dla kredytu Lehman Brothers. Na dwie godziny przed zakończeniem sesji indeks S&P 500 tracił dwa procent i był tam, gdzie skończył sesję w piątek. Ze wzrostu wynikającego z decyzji administracji nic już wtedy nie zostało. Oczywiste było, że jeśli tak sesja się zakończy to droga do dalszej przeceny będzie otwarta. Byki nawet próbowały rynek ratować, ale była to próba dramatycznie nieudana, co zwiększyło panikę. Nic dziwnego, bo jeśli takie posunięcie rządowe jak przejęcie Fannie Mae i Freddie Mac nie działają to co może podziałać? Dzisiaj jednak indeksy powinny odbić. Nie zmieni to fatalnego obrazu rynku.
GPW rozpoczęła wtorek od spadku indeksów. Gracze byli trochę wystraszeni zniżką indeksów w Azji i niepewnym początkiem sesji w Europie. Sytuacja bardzo szybko się zmieniła. Po prostu nasz rynek (niezbyt chętnie, podobnie jak w poniedziałek) kopiował zachowanie innych giełd europejskich. Nieśmiałe wzrosty indeksów szybko zamieniły się w stabilizację na poziomie poniedziałkowego zamknięcia, co w końcu doprowadziło do wejścia indeksów w obszar wartości ujemnych. Można zdecydowanie powiedzieć, że polscy inwestorzy byli najmądrzejsi w reszcie Europy. Po wczorajszej sesji w USA nasz rynek nie bardzo ma wyjście – początek sesji musi być spadkowy. Tak krótkotrwała, pozytywna (tylko poniedziałek) reakcja rynków w USA na tak poważną decyzję rządu może graczy bardzo wystraszyć. Czy sesja zakończy się spadkiem? Teoretycznie powinna, ale na tak małym obrocie możliwe jest, że nie będzie on duży. Niewykluczone nawet, że indeksy wzrosną, bo przecież Europa będzie grała pod prawie pewne odbicie w USA.
Piotr Kuczyński, Xelion. Doradcy Finansowi