Prezesa pilnie zatrudnię…

Na początku był chaos

Jak te poszukiwania ostatnio wychodziły PiS-owi świadczy zamieszanie, jakie panuje nie tylko w państwowych spółkach, ale nawet w samych ministerstwach. W PGNiG, gdzie udało się wyłonić prezesa dopiero w trzecim konkursie, trwa właśnie kolejny, ponieważ Bogusław Marzec, po dwóch miesiącach pracy, podał się do dymisji, po tym, jak pojawiły się wobec niego zarzuty dotyczące jego pracy w poprzedniej ze spółek – stoczni Gryfia.

Co dalej z PZU?

Jeszcze więcej problemów sprawił swoim przełożonym Jaromir Netzel – aktualny prezes PZU, bo jak się okazało, o jego kontrowersyjnej przeszłości więcej wiedziały gazety niż powołująca go partia. Nic dziwnego, prezesa powoływano w pośpiechu, po tym, jak Jacek Kurski obwieścił wszem i wobec, że były prezes największego ubezpieczyciela – Cezary Stypułkowski – chwalił się swoją nietykalnością pod rządami Kazimierza Marcinkiewicza. Dziś nie ma już premiera, niedługo nie będzie też już Netzla. Poza nieciekawą przeszłością okazało się, że szef firmy ubezpieczeniowej powinien się wykazać pięcioletnim doświadczeniem w kierowaniu instytucją finansową, podczas gdy Netzel może pochwalić się tylko trzyletnim doświadczeniem, i to w kierowaniu jednym z pionów w PKO BP.

Ministerialna chemia

O tym, że iskrzyło między byłym już dziś premierem a ministrem skarbu mówiono, ale tylko po cichu. Oficjalnie, między niektórymi dyrektorami bliskimi Marcinkiewiczowi a ministrem Jasińskim „nie było chemii” – powiedział GF Paweł Szałamacha, sekretarz stanu w Ministerstwie Skarbu. „Chemia” musiała być jednak między nimi a Marcinkiewiczem, bo zdymisjonowani przez Jasińskiego – Piotr Rozwadowski i Maciej Haydel, jeszcze przez długie miesiące czekali na podpisanie dymisji przez premiera. Zostali w tym czasie pozbawieni wszystkich kompetencji. Trudno powiedzieć czy poza smutnym spoglądaniem przez okno gabinetów jeszcze coś w tym czasie robili. Nieoficjalnie mówiło się, że czekali, aż premier znajdzie im lepsze zajęcie w spółkach SP. No ale premiera dziś już nie ma…

Czyszczenie po Marcinkiewiczu

I tak wraz z odejściem Kazimierza Marcinkiewicza zaczęły się kolejne roszady. Po czterech miesiącach z PGNiG odchodzi wiceprezes ds. projektów strategicznych Bartłomiej Pawlak, zdymisjonowano również prezesa PAIiZ Adama Żołnowskiego i Aldonę Wojtczak – wiceprezesa Agencji Rozwoju Przemysłu. Jak podała „Gazeta Wyborcza” – podobno informację na ten temat wysłano jej wieczorem faksem. Na nowego prezesa czeka też PERN Przyjaźń, po tym, jak zdymisjonowano po zaledwie pięciu miesiącach pracy poprzedniego prezesa – Lecha Marka Gorywodę. Czy musiał być człowiekiem Marcinkiewicza? Nie wiadomo. Faktem jest, że premier szczególnie lubił otaczać się osobami z pochodzącymi, tak jak on, z Gorzowa Wielkopolskiego lub Poznania. Tak też było w przypadku Gorywody.

Kadrowe braki

Nowy premier zapewnił, że PiS nie ma problemu z kadrami. A na stanowiska w spółkach SP, wbrew wcześniejszej polityce, będzie powoływał ludzi bezpartyjnych. Czerpać chce m.in. ze środowiska naukowego. Czy jednak powołanie byłego komisarza Warszawy Mirosława Kochalskiego na prezesa Ciechu nie przeczy tej tezie? Z drugiej strony: czy szanowany profesor może być dobrym managerem? Na razie te pytania pozostaną bez odpowiedzi. Tak jak to, kto będzie nowym prezesem PSE, gdzie do wykonywania czynności prezesa zarządu oddelegowano ze składu rady nadzorczej Jacka Sochę, czy PKO BP, którego obecny szef Andrzej Podsiadło już dwa miesiące temu złożył dobrowolnie rezygnację – ciągle pełni jednak swoje obowiązki. Dlaczego? Powód jest raczej oczywisty – wbrew temu, co mówi PiS – partii brakuje zaufanych kadr.