Zaciągnięcie kredytu przez przedsiębiorcę to praktycznie decyzja w ciemno: na który bank padnie, a na tego bęc. Trudno mu bowiem porównać, która z dostępnych na rynku propozycji będzie najkorzystniejsza.
Kredyt w wysokości 100 tys. zł, na 5 lat, na cele związane z działalnością gospodarczą, dla mikrofirmy ze zdolnością kredytową, działającą na rynku minimum rok, niezabezpieczony hipoteką. Czy na podstawie tych sześciu parametrów można przygotować wstępną ofertę kredytową dla mikroprzedsiębiorcy? Okazuje się, że jest to niemal niemożliwe. Spośród ponad 30 przepytywanych przez Tax Care zaledwie sześć – Bank BPH, BNP Paribas Bank, Idea Bank, ING Bank Śląski, PKO BP oraz Polbank EFG – pokusiło się o podanie szacowanego oprocentowania, prowizji oraz ewentualnych innych opłat związanych z zaciągnięciem wspomnianego wyżej kredytu.
Dyskryminacja przedsiębiorców
Większość pozostałych instytucji finansowych zasłaniała się krótkim stwierdzeniem: w przypadku przedsiębiorców warunki pożyczek ustalane są indywidualnie. To zdanie w przypadku oferty dla przedsiębiorców banki powtarzają jak mantrę. Dzięki takiemu podejściu stawiają osoby prowadzące działalność gospodarczą w sytuacji, która jest obecnie nie do pomyślenia w przypadku zwykłych klientów detalicznych: nie dają im możliwości porównania swoich ofert, przez co przedsiębiorca nigdy nie może być pewien, czy wybrał rzeczywiście najlepszą, najbardziej do niego przystającą propozycję pożyczki.
Tylko klient indywidualny nie zostanie potraktowany indywidualnie
Gdy kredyt chce zaciągnąć klient indywidualny, sprawa jest dosyć prosta. Wstępne warunki kredytu mogą zostać mu przedstawione nawet na pierwszym spotkaniu w banku czy w firmie pośrednictwa finansowego. Wystarczy, że przekaże podstawowe informacje na temat swojej sytuacji finansowej. Przedsiębiorca, by uzyskać podobne informacje, musi już na wstępie udowodnić bankowi, że jest klientem wiarygodnym finansowo. A to z reguły wiąże się z koniecznością przedstawienia stosownych dokumentów, co zajmuje sporo cennego – szczególnie dla przedsiębiorców – czasu.
Standard? I owszem, ale dla klientów detalicznych
Klient indywidualny, jeśli sobie tego zażyczy, może bez większego problemu porównać koszty kredytu w wielu bankach. Oferta dla przedsiębiorców nie jest wystandaryzowana. Banki nie zawracają sobie tym głowy, bo nie muszą. W przypadku kredytów na cele związane z działalnością gospodarczą nie są bowiem zobligowane przez prawo do przedstawienia wszystkich kosztów kredytu, tak jak ma to miejsce w przypadku kredytów konsumenckich.
Wrota do Sezamu uchylają się dopiero po kilkunastu miesiącach
Przedsiębiorcy mogą również zapomnieć o kredytach w większych kwotach, jeśli nie prowadzą działalności gospodarczej przez określony czas. Dodajmy – z reguły jest to długi czas. Na większe pożyczki o charakterze inwestycyjnym mogą zazwyczaj liczyć tylko firmy, które działają na rynku minimum rok, a czasami nawet dwa lata. Tymczasem dla zatrudnionych na etacie wrota do bankowych Sezamów uchylają się szeroko zazwyczaj już po trzech miesiącach pracy.
Klienci wysokiego ryzyka
Dlaczego mikroprzedsiębiorcy, wśród nich także samozatrudnieni, są tak dyskryminowani przez banki? Bo ciągle są przez nie postrzegani jako klienci wysokiego ryzyka. Zgoda, szczególnie w pierwszym etapie działalności dochody przedsiębiorcy mogą być bardzo nieregularne. Ale przecież umowę etatowca można wypowiedzieć w ciągu miesiąca.
Tax Care zwracał już uwagę na innego typu dyskryminację klientów prowadzących działalność gospodarczą. Chodzi o dokumenty, jakie przedsiębiorcy muszą przedstawić ubiegając się o kredyt na zakup mieszkania. W przypadku osób, których źródłem dochodu jest działalność gospodarcza, banki wymagają nawet kilkanastu różnych dokumentów. Tymczasem w przypadku osób pracujących na etacie, wnioskujących o taki sam kredyt, wystarczy zazwyczaj tylko zaświadczenie o dochodach od pracodawcy i PIT za ubiegły rok. Przedsiębiorcy muszą się także liczyć z bardziej restrykcyjnym sposobem wyliczania zdolności kredytowej.
Źródło: Tax Care