Firma podaje, że odnotowała spadek aktywności klientów i przychodów. W efekcie musiała ograniczyć koszty oraz zakres outsourcingu. Podjęto decyzję o rozwiązaniu umowy z 62 pracownikami. To 3 proc. załogi.
Sprawę nagłośnił serwis Wired, który opisał relację jednej z pracownic polskiego biura spółki. Według magazynu, Elena dostała propozycję nie do odrzucenia: albo odejdzie za porozumieniem stron, albo zostanie zwolniona za słabe wyniki. Na podjęcie decyzji miała rzekomo 30 min.
Biuro prasowe Revoluta informuje, że rzeczywiście fintech został zmuszony do cięcia kosztów. – Podobnie jak wiele firm, doświadczyliśmy w tym roku spadku aktywności klientów i przychodów, co skłoniło nas do ograniczenia kosztów operacyjnych i przystosowania biznesu do nowej sytuacji. Zredukowaliśmy koszty oraz zakres outsourcingu, po to by chronić miejsca pracy i naszych pracowników – czytamy w komunikacie przesłanym do redakcji PRNews.pl.
Firma podaje, że udostępniła pracownikom program zamiany wybranej części wynagrodzenia na udziały w Revolut. Przystąpiło do niego 60 proc. pracowników, otrzymując opcje na udziały w zamian za gotówkę w relacji 2:1. – Mimo szeregu podjętych działań, nie udało się nam uratować wszystkich miejsc pracy. W 11 biurach na świecie zwolniliśmy w sumie 62 osoby, co stanowiło mniej niż 3 proc. pracowników. W każdym przypadku, dochowaliśmy wszelkich reguł, ducha i litery prawa pracy obowiązujących na lokalnym rynku – czytamy w oświadczeniu.
Revolut należy do jednych z najszybciej rosnących fintechów na świecie. Firma powstała w 2015 roku początkowo jako platforma wymiany walut. Do tej pory Revolut pozyskał 10 mln klientów, z czego milion w Polsce.