W piątym miesiącu tego roku sprzedaż detaliczna wzrosła o 14,8 proc. w ujęciu rocznym oraz poszła w górę o 0,4 proc. w ujęciu miesięcznym. Rynek (ankiety Reuters i ISB) oczekiwał jej zwyżki r/r o 15,5-15,6 proc. W kwietniu było to odpowiednio: +15,1 proc. i +1,2 proc. Informacje te wyraźnie wskazują na to, że popyt konsumpcyjny w II kwartale bieżącego roku będzie nieco słabszy niż w okresie styczeń-marzec, a fakt ten bez dwóch zdań zostanie wykorzystany przez frakcję „gołębi” w Radzie.
Oddalenie tlących się na rynku „niewielkich” szans na możliwy wzrost kosztu pieniądza w Polsce już w czerwcu nie mogło pozostać bez wpływu na notowania złotego, którego wartość niedługo po publikacji danych o sprzedaży w widocznym stopniu spadła. We wtorek przed południem kurs EUR/PLN wzrósł do poziomu 3,8060, a kurs USD/PLN zwyżkował do 2,8310. Warto przypomnieć, że na zamknięciu zeszłego tygodnia cena euro wynosiła ok. 3,7825, a cena dolara była równa ok. 2,8105.
Osłabienie naszej waluty, to jednak nie tylko skutek danych GUS. Nie bez znaczenia pozostała również wczorajsza dość zaskakująca decyzja Banku Węgier o 25 pkt obniżeniu poziomu stóp procentowych (do 7,75 proc.), która zaszkodziła forintowi oraz (i kto wie, czy nie przede wszystkim) wyraźny spadek apetytu zagranicznych inwestorów na ryzyko. W opublikowanym w niedzielę przez Bank Rozliczeń Międzynarodowych rocznym raporcie znalazło się ostrzeżenie przed zbyt silnym skupianiu się przez globalnych graczy na inwestycjach typu „carry trade”, a także stwierdzenie o tym, że spadek wartości jena jest anormalny. Doprowadziło to do wzmocnienia się wykorzystywanych do tej pory do taniego finansowania walut (przede wszystkim jena) i odpływu środków z bardziej ryzykowanych aktywów, w tym z walut naszego regionu. Oliwy do ognia dolał dziś minister finansów Kraju Kwitnącej Wiśni (Koji Omni), który delikatnie zainterweniował na rynku werbalnie mówiąc, że ostanie zmiany na rynku walutowym są bacznie obserwowane. Jeżeli połączyć to z tym, że w następnym miesiącu ze swojego stanowiska odjedzie Hiroshi Watanabe, wiceminister finansów tego kraju ds. zagranicznych, odpowiedzialny m.in. za politykę kursową i będący zwolennikiem ustalania kursów przez rynek, a nie przed odgórne działania, to może okazać się, że już niedługo Japonia po raz pierwszy od 2004 r. ponownie zacznie interweniować fizycznie na rynku jena (tym jednak razem oczywiście w celu jego wzmocnienia, a nie jak miało to miejsce 3-4 lata temu osłabienia).