Spodziewana korekta na giełdzie nie nadejdzie

Trzeba sobie zdać sprawę, że spadki spowodowane strachem przed ogromnym kryzysem również nie były „zdrowe” – okazuje się, że światowa gospodarka radzi sobie z problemami lepiej, niż przewidywano, choć to nie koniec jej kłopotów.

Indeksy spadły do skrajnie niskich poziomów, więc odbicie – równie dynamiczne co spadki – jest w pewien sposób uzasadnione. Problem pojawi się teraz czy na przełomie roku: co podciągnie wyceny jeszcze wyżej? Wiadomo, że gospodarka światowa szybko nie odbije, a raczej będzie powoli radzić sobie z bezrobociem czy potencjalnie wysoką inflacją.

Na razie wzrosty giełdowe napędza silnie taniejący dolar, ale gdy Fed zacznie podnosić stopy – część kapitału od akcji i surowców popłynie do amerykańskich obligacji. Myślę, że spodziewana korekta, która miałaby cofnąć indeksy w pobliże lutowych dołków, nie nastąpi. Za najbardziej prawdopodobny scenariusz uważam koniec wzrostów pod koniec roku i trend boczny, tak jak to działo się na indeksie Dow Jones w 2004 roku.

W najbliższym czasie wzrosty zarówno na GPW, jak i indeksach zagranicznych powinny potrwać, jeśli pozwoli na to nadal spadający dolar. Skutecznym oporem dla WIG20 będą okolice 2500 pkt, a dla Dow Jones maksymalny zasięg wzrostów bez korekty to 11 tys. punktów.