Tam mieszkam: Cypr

W Nikozji nie ma drogiego centrum i tańszych przedmieść. Tam przez środek miasta przebiega strefa zdemilitaryzowana, a im jej bliżej – tym taniej. Gościem Bankier.pl jest Urszula Tekeli-Savvopoulou, Polka mieszkająca od 30 lat na Cyprze, doktor archeologii śródziemnomorskiej, obecnie pracownik Państwowej Galerii Współczesnej Sztuki Cypryjskiej.

Malwina Wrotniak, Bankier.pl: Jak i jak dawno temu znalazła się Pani na Cyprze?

Urszula Tekeli-Savvopoulou: Na Cyprze znalazłam się na tydzień przed wprowadzeniem stanu wojennego w Polsce, dokładnie 7.12.1981.


Co by nie mówić, życie na Cyprze błyskawicznie kojarzy się z uczestnictwem w przemyśle turystycznym. Spodziewam się, że i Pani przynajmniej przez jakiś czas była związana z tą branżą?

Ja osobiście w turystyce nie pracowałam nawet 5 minut.

Zapytam więc bez ogródek – po co, jeśli nie w związku z pracą w turystyce, można przenieść się na Cypr?

Przyjechałam do męża, aby rozpocząć wspólne życie. Jak więc widać, to nie tylko turystyka zaprasza na Cypr. Prawie każdy przyjechał tu z innego powodu. Żyjąc na wyspie od prawie 30 lat zapewniam Panią, że powodów są setki. Turystyka na pewno jest jednym z nich, ale wcale nie najważniejszym. Za moich czasów najczęściej przyjeżdżało się „za mężem”. Ta tendencja trwała prawie do końca lat 90-tych XX wieku.

Kiedyś Cypr był też popularnym miejscem spędzania „jesieni życia”. Szczególnie praktykowali to Anglicy – bogaci lub z tzw. klasy średniej. Sporo ludzi traktowało też na wyspę jak bazę spokoju, bezpieczeństwa i dobrobytu.

Śmiało mogę stwierdzić, że wszystko to zaczęło ulegać zmianom po roku 2004, niestety na gorsze. Do 2004 r. Cypr był ośrodkiem offshore i oferował korzystne opodatkowanie kuszące biznes. Z wejściem do Unii Europejskiej to też uległo zmianie, wiele firm przeniosło swe biura do innych krajów. Nadal jest to jednak dobra baza wypadowa dla tych, którzy pracują na Bliskim Wschodzie.

I jeden z popularniejszych kierunków wakacyjnych. Choć wciąż droższy niż greckie wyspy, Turcja czy Egipt, dlatego pewnie wybierają ją zamożniejsi Europejczycy. Czy widać podział na opływające luksusem wybrzeża i pozostałą część wyspy?

Podział, o którym Pani wspomina nie istnieje. Istnieje zaś inny, niepisany. Jest to podział na kosmopolityczne i hałaśliwe wybrzeże oraz na spokojne i sielskie wnętrze kraju.

Jeśli chodzi o koszty utrzymania czy o to, który kraj jest droższy, nie mam wyrobionego zdania. Wychodzę z założenia, że pracując na Cyprze i otrzymując tu zapłatę, tu również ją wydaję. Na wyspie nigdy nie byłam prawdziwą zagraniczną turystką, więc nie mam skali porównawczej.

Bo jeśli mowa o podziałach, to może jedynym prawdziwie funkcjonującym w świadomości mieszkańców podziałem w kraju jest ten na część grecką i turecką?

Podział na część grecką i turecką jest głęboko zakorzeniony w świadomości Cypryjczyka. Jest jednym z najbardziej tragicznych następstw inwazji tureckiej latem 1974 roku. Rany jeszcze się nie zabliźniły i chyba upłynie sporo czasu, zanim to się stanie. Niesprawiedliwość i zło, które przyniosła inwazja turecka trudno wymazać ze świadomości i pamięci.

Co się dzieje, jak się żyje w części okupowanej przez Turków, szacowanej aż na 35% całego obszaru wyspy? Na ile obie części wyspy są ze sobą skomunikowane?

Zacznę od końca. Do części okupowanej przez wojska tureckie można od 2004 r., czyli po otwarciu tzw. przejść, dostać się za okazaniem paszportu. Jak po „tamtej” stronie wygląda gospodarka i życie – nie wiem, bo tam nie bywam.

Nikozja to dziś chyba jedyna na świecie podzielona stolica. Podzielona dosłownie, bo przez centrum miasta przechodzi tzw. zielona linia – strefa zdemilitaryzowana, kontrolowana przez ONZ. Jak w związku z tym funkcjonuje miasto? Zwykle mówi się o drogim centrum i tańszych obrzeżach, w Nikozji sytuacja jest mocno nietypowa.

Rzeczywiście. Nikozja od 1974 r. jest i pozostała ostatnim podzielonym miastem-stolicą Europy. Podział jest dosłowny, gdyż przez centrum przebiega linia demarkacyjna. Na pewno jest to sytuacja trudna, niesprzyjająca normalnemu życiu, „niezdrowa”, ale mimo tego funkcjonować trzeba. Od 1974 r. minęło 36 lat, więc człowiek powoli się przyzwyczaja. Oczywiście nie akceptuje się tej sytuacji, czuje i widzi tę nienormalność, ale jak powiedziałam, żyć trzeba. Miasto po greckiej stronie funkcjonuje normalnie. Mnie osobiście ten wymuszony siłą podział nie utrudnia życia.

Jednak co by nie powiedzieć, linia podziału jest namacalnym potwierdzeniem faktów i dramatycznych wydarzeń 1974 r. W związku z sytuacją polityczną, Nikozja jest zaprzeczeniem reguły, że centrum jest drogie, zaś obrzeża tańsze. W Nikozji im bliżej tzw. „zielonej linii”, czyli strefy buforowej, tym taniej, ponieważ standard budynków jest niższy, a do tego większość z nich została opuszczona w 1974 r. Budynki niszczały, gdyż ich właściciele w obawie przed najeźdźcą zostawili je na pastwę losu. Obecnie właśnie te dzielnice zamieszkują biedni emigranci z różnych krajów. Na Cyprze zwykle droższe są dzielnice ciche, z zielenią oraz zlokalizowane wokół ważnych budynków państwowych czy np. luksusowych hoteli.

Wobec takiego stanu rzeczy, drożej żyje się tubylcom w stolicy, czy w rejonach wybitnie turystycznych?

Dla miejscowych ceny są mniej więcej wyrównane. Na pewno tańsze zakupy można zrobić w dużych supermarketach. Różnice pomiędzy tzw. centrami turystycznymi można zaobserwować w cenach niektórych produktów, restauracji czy kawiarni. Wybrzeże związane z turystyką nie koniecznie musi być droższe. Przykładem może być nadmorska Larnaka, gdzie ceny są niższe niż w Nikozji.

Jednym z najpoważniejszych wydatków jest zawsze ten związany z mieszkaniem. Pośród tych, którzy przenoszą się na wyspę dominuje wynajem czy nabycie, okupione pewnie kredytem?

Rzeczywiście własny dom czy mieszkanie lub jego wynajem to spory wyłom w budżecie. Z tych dwóch możliwości większość Cypryjczyków wybiera kupno domu lub mieszkania. Tradycja cypryjska nakazuje też, aby w wianie każdej Cypryjki był własny dom.

Oczywiście zaciąga się kredyty i to spore, które potem spłaca się latami. Większość przybyszów za Cypryjczykami wybiera opcję zakupu domu lub mieszkania. Również i ja należę do tej grupy. Mamy własne mieszkanie.

Jakiego rzędu, w skali miesiąca, jest to wydatek? Które media, opłaty są najdroższe, a co jest względnie tanie?

Ceny wynajmu mieszkań są wysokie. Najwyższe miejsca na liście wydatków zajmuje prąd, potem ropa do ogrzewania domów. Cypr jest drogim krajem.

Mieszkańcy już od ponad 3 lat posługują się europejską walutą. Wejście do strefy euro w każdym z krajów budzi kontrowersje, czy Cypryjczykom ta decyzja wyszła na dobre? Jakie nastroje społeczne towarzyszyły rezygnacji z funta cypryjskiego?

Zgodnie z opiniami ekonomistów i ekspertów lokalnych, wyszło nam to na dobre. Uważa się, że ekonomia i gospodarka na tej zmianie zyskały. W celu uświadomienia i doinformowania ludności przeprowadzona była specjalna kampania. W związku z tym Cypryjczycy byli ogólnie pozytywnie nastawieni do wejścia w strefę euro. Również rezygnacja z funta cypryjskiego przeszła bezboleśnie. Ceny były pod ścisłą kontrolą państwa, spekulacja była więc trudna. Na pewno zdarzały się jej przypadki, ale nie były one powszechne. Skutki wejścia w strefę euro odczuwamy chyba boleśniej dziś, niż w 2007 r.


Z racji położenia, walorów klimatycznych i naturalnych, trudno dziwić się dominacji wspomnianej turystyki na Cyprze. A jak rynek pracy wygląda od wewnątrz – które gałęzie gospodarki rozwijają się, są modne wśród młodych, dobrze rokują na przyszłość?

Turystyka jest na pewno ważnym punktem ekonomii cypryjskiej, ale znaczącymi dziedzinami są również usługi, budownictwo, bankowość, branża inwestycji finansowych, organizacja konferencji, itp. oraz sektor publiczny i państwowy. Z wymienionych dziedzin gospodarki najbardziej pożądany przez wszystkich zdolnych do pracy jest sektor publiczny i państwowy dający najwyższe pensje, najlepsze warunki ubezpieczeniowe i różnorodne uprawnienia.

Współpracuje Pani z Polakami mieszkającymi na wyspie. Czy to dziś pokaźna grupa? Powiększa się z roku na rok dynamicznie czy tylko sezonowo?

Z Polakami mieszkającymi na Cyprze staram się mieć żywe kontakty, współpracuję zaś z małą grupą rodaków przy organizowaniu imprez kulturalnych (koncerty, recitale, wystawy) czy związanych z polską tradycją. Nowoprzybyli Polacy rzadko szukają kontaktów z „dawną” Polonią. Jeśli, to najczęściej kiedy potrzebna jest pomoc, wsparcie czy informacja z różnych dziedzin związanych z życiem na Cyprze. Niewielka też jest frekwencja Polaków na organizowanych imprezach kulturalnych.

Jeśli chodzi o liczbę Polaków zamieszkujących obecnie Cypr, nie mam żadnych informacji. Po wejściu naszych krajów w 2004 r. do Unii Europejskiej przybyłych Polaków szacowano na 10 tys. osób. Wiem, że sporo naszych rodaków opuściło wyspę. Ilu przebywa i pracuje obecnie, trudno powiedzieć. Język polski jednak słyszy się na ulicach i to w różnych sytuacjach.

Kończąc – czym Cypr może zaskoczyć rodaka, który będzie chciał się tam przenieść?

Wybierając życie za granicą każdy powinien zdawać sobie sprawę z trudności, jakie mogą go czekać. Powinien z wielu rzeczy zrezygnować, do wielu się przyzwyczaić czy zaakceptować. Powinien wykazać wiele cierpliwości i szacunku innym osobom. Trudno zdecydować, co jest najtrudniejsze. Dużo zależy chyba od charakteru każdego z nas.

Jeśli o mnie chodzi, żyjąc za granicą nie napotkałam większych przeszkód, znałam język, miałam wokół siebie życzliwych ludzi. Wtedy Cypr był bardzo przyjazny i życzliwy dla przybyszów. Teraz różnie z tym bywa, ale myślę, że nowoprzybyli sami są sobie winni. Weszli do środowiska miejscowych agresywnie i często bez taktu. A to się nie podoba.

Rozmawiała Malwina Wrotniak

Źródło: Bankier.pl