Tam mieszkam: Dubaj

To miasto nie sprzyja rodzinom z dzieckiem, nie spodoba się też miłośnikom zimowych wieczorów i długich spacerów w otoczeniu pięknej przyrody. Jest tam za to bogato, trochę na pokaz, beztrosko. O Dubaju rozmawiamy z Joanną Składanek – stewardessą, która od czterech lat mieszka w Zjednoczonych Emiratach Arabskich.

Malwina Wrotniak, Bankier.pl: Co i skąd sprowadziło Panią do Zjednoczonych Emiratów Arabskich?

Joanna Składanek: Pochodzę ze Środy Śląskiej. Przytulnego, małego miasteczka ułożonego w centralnej części województwa dolnośląskiego. Pracuję dla firmy, której siedziba znajduje się w Dubaju.

To pytanie zwykle pada jako pierwsze – jak mieszkają tam ludzie?

Bogato. Troszkę może na pokaz. Z przepychem. Beztrosko.

Oczywiście mam na myśli rdzennych mieszkańców oraz rezydentów, którzy pracują na dobrych kontraktach. W zupełności pomijam niestety robotników, których jest tutaj tysiące i pracują za najmniejsze pieniądze.

Dubaj jest zbyt wyrazisty, by podobać się każdemu. Kto nie będzie się tam czuł dobrze?

Miłośnik zimowych wieczorów i długich spacerów w otoczeniu pięknej przyrody.

Zjednoczone Emiraty Arabskie znajdują się w strefie klimatu zwrotnikowego kontynentalnego, a co za tym idzie temperatury przez cały rok wahają się od 20 do 45 stopni. W okresie letnim spacery są raczej misją niemożliwą do wykonania, a o zimie (za wyjątkiem sztucznego stoku narciarskiego) można zdecydowanie zapomnieć.

>>> Tam mieszkam: Norwegia

Gdyby jednak zaserwować sobie spacer – co uda się zobaczyć?

Osobiście uważam, że zobaczyć można wiele, jednak atrakcje turystyczne nie skupiają się na konkretnej dzielnicy Dubaju. Poza tym plan miasta niczym nie przypomina europejskiego rozwiązania zagospodarowania terenu. Brakuje tutaj centrum, tzw. rynku, do którego schodzi się większość mieszkańców. Choć władze miasta i projektanci są w trakcie tworzenia śródmieścia („Downtown”), w którego obrębie znajduje się również dotychczasowy najwyższy budynek świata – Burj Khalifa oraz Dubai Mall – największe centrum handlowe.

Prawdziwą starówką miasta jest dzielnica Bur Dubai i Deira położona w okolicach Creek, naturalnego zalewu morskiego dzielącego miasto na pół. To właśnie tutaj znajdują się słynne souki, na których sprzedawane jest złoto, przyprawy, paszminy. Jest tutaj typowo arabska ciasna zabudowa, mnóstwo zakamarków, a wszystko w towarzystwie małych meczetów powtykanych w każdą możliwą przestrzeń.

Co prawda ta część miasta ma dopiero 30-40 lat, ale w porównaniu do całego miasta rzeczywiście sprawia wrażenie „starego”.

A co z prawdziwie starym Dubajem? Nawet tak młode miasto od czegoś musiało wziąć swój początek.

Stara, tradycyjna zabudowa Dubaju zdecydowanie różni się od nowoczesnej. Nie skupia się na stali i szkle ani wielkości, przepychu czy blasku. Większość budownictwa to wille, domy jedno lub wielorodzinne oraz niskie bloki mieszkalne.

Architektura arabska to przede wszystkim również meczety, których w Dubaju jest ogromna ilość. Według ustaleń na każdy kilometr kwadratowy powinien przypadać jeden.

Silne przywiązanie do religii i tradycji miesza się zatem z dążeniem do bicia rekordów w nowoczesnej architekturze. Efekt musi być chyba bliski kiczu.

Wielu ludzi uważa, że Dubaj jest miastem tandetnym, sztucznym, nie mającym nic wspólnego z kulturą arabską. Dubaj w tym całym swoim przepychu, wielkości, wyniosłości jest na swój sposób piękny, dlatego nie zgodzę się, aby było to miasto pozbawione gustu.

Architektura Dubaju zdecydowanie odzwierciedla Arabów i ich zamiłowanie do rzeczy błyszczących, pokazowych. To bardzo arabskie, ale czy od razu tandetne? Drapacze chmur, największe centra handlowe, najwyższe budynki… dla mnie raczej symbolizują człowieka, który kilkadziesiąt lat temu miał marzenie i nie bał się go zrealizować. Poza tym, nie oszukujmy się, gdyby nasz kraj było na to stać, również mielibyśmy palmę na Bałtyku.

Póki co, palmę mamy na stołecznym rondzie de Gaullea. Za to w całym kraju na próżno szukać budynków choć w połowie tak „rekordowych”, jak te w Dubaju. Co Panią tam urzeka?

Właśnie ta nowoczesna architektura oraz jej umiejętne połączenie z tradycyjną zabudową, która szczególnie przypadła mi do gustu. Przyszłościowe projekty – chociażby Dubailand, megaprojekt, który po ukończeniu będzie największym parkiem rozrywki na świecie.

>>> Tam mieszkam: Kreta

Obiektów mieszkaniowych przybywa podobnie szybko?

Zarówno Dubaj, jak i pozostałe Emiraty są interesującym kąskiem dla zagranicznych inwestorów. Tempo rozwoju, świetna lokalizacja na mapie świata oraz brak opodatkowania sprawia, że nowe budynki powstają w niezwykłym tempie. Przede wszystkim biurowce, ale budynki mieszkalne również.

Blichtr jest tylko powierzchowny, czy wyposażenie też zachowuje wysoką jakość?

Mam wrażenie, że wszystko zależy od inwestora i lokalizacji. Przeglądając oferty mieszkaniowe, wyposażenie wnętrz zazwyczaj robiło bardzo pozytywne wrażenie lub wręcz zachwycało zagospodarowaniem i klasą. Jak jest w rzeczywistości? Zapewne tak, jak wszędzie indziej. Bywa różnie.

A ile udało się Pani ustalić na bazie własnych doświadczeń mieszkaniowych?

Jest to budownictwo nowoczesne, wykonane ze stali i szkła. Budynek, w którym mieszkam, ze względu na trzy odnogi posiada 28, 27 i 25 pięter.

Rozumiem, że taki budynek wcale nie jest rzadkością w okolicy.

Zdecydowanie nie jest, choć niektóre nowe projekty mają na uwadze powrót do tradycyjnej zabudowy arabskiej (jak chociażby palma Jumeirah czy centrum) lub przynajmniej nawiązanie do architektury islamu w postaci ornamentów czy ozdób.

Jeśli mowa o miejscach kultu, proszę przy okazji powiedzieć – czy Dubaj jest wyraźnie podzielony według funkcji – gdzie indziej biznes, rozrywka, mieszkania?

Wyraźnie nie, choć powoli się to zmienia. Wioska Kultury, Miasto Akademiczne, Miasto Wiedzy, Sportowe, Media, Internet itp. Wzdłuż głównej ulicy ciągną się też salony sportowe lub sklepy meblowe. Wzdłuż innej – prywatne kliniki. Okolice drogi Sheikh Zayed zamieniają się w części biznesowe. Ale jest to wciąż mały procent miasta. Starsze rejony pozostają niezmienione.

Mieszkają w nich między innymi zupełnie przeciętne rodziny ze swoimi problemami. Na co narzekają?

Jeszcze do niedawna problemem na pewno były wciąż drożejące mieszkania i wille, a wbrew stereotypowi nie każdy Arab jest bogaty. Co prawda Szejk Dubaju pomaga wszystkim swoim rodakom, jednak i to ma swoje reguły i ograniczenia (chociażby czasowe). Kolejnym problemem są na pewno przesiedlenia mieszkańców, których posiadłości zostały przeznaczone do rozbiórki na rzecz rozbudowy dzielnicy „Downtown”. Według doniesień każdy mieszkaniec w nagrodę uzyskał nowy dom w innej dzielnicy i trzykrotną równowartość pieniężną.

Zasadą generalną jednak jest, że dom kupujemy czy wynajmujemy?

Jeszcze rok temu odpowiedziałabym – wynajmujemy. Nieruchomości w Dubaju sprzedawane były wtedy w zadziwiającym tempie. W każdym centrum handlowym reklamowano coraz to nowsze projekty, nowe dzielnice, miasta. Wspaniałe projekty budowane i sprzedawane były głównie z myślą o inwestorach.

Światowy kryzys sprawił, że sektor budowlany podupadł, a władze emiratu zostały zmuszone do znaczącego zrewidowania swoich planów inwestycyjnych, choć z własnych spostrzeżeń widzę i słyszę, że dźwigi znów ruszyły i pracują nieprzerwanie przez 24 godziny na dobę.

Na koniec, przewrotnie, wróćmy jeszcze do Dubaju jako miejsca nie dla wszystkich…

Z kilku powodów uważam również, że Dubaj nie jest odpowiednim miejscem dla rodzin z dziećmi. Najważniejszym jest chyba fakt, że edukacja w Zjednoczonych Emiratach jest odpłatna (i droga). Należy również pamiętać, że miasto jest stosunkowo młode i wciąż boryka się z deficytem chociażby kadr specjalistycznych – wiele rodziców narzeka na oddział pediatryczny w Dubaju. Mimo wielu możliwości (przede wszystkim finansowych) wciąż brakuje im wiedzy i doświadczenia. I nawet jeśli wyprzedzają świat pod względem szybkości rozwoju, wciąż pozostają w tyle w innych aspektach życia.

Rozmawiała Malwina Wrotniak

Źródło: Bankier.pl