Tam mieszkam: Mediolan

Choć zwą go stolicą mody, on sam aspiruje do miana włoskiej stolicy biznesu. Mimo że siedziby ma tu wiele banków, oferta i standardy obsługi nadal pozostają w tyle za polskimi. O Mediolanie opowiada Aleksander Jóźwik, absolwent SGH, dziś pracujący w Italii jako Associate Consultant w Bain & Company.

Malwina Wrotniak, Bankier.pl: Jak polski student prawa i zarządzania trafił za pracą do miasta mody?

Aleksander Jóźwik: Zaczęło się dość prozaicznie – w trakcie studiów zrealizowałem jeden semestr na Università Commerciale Luigi Bocconi w Mediolanie. Szukałem tam praktyk w wielu firmach, których ostatecznie nie udało mi się wtedy zdobyć. Jednak po niecałym roku jedna z tych firm skontaktowała sie ze mną z informacją, że szukają osób ze znajomością języka polskiego. Akurat kończyłem wtedy pisać pracę magisterską, więc nie mogłem przepuścić takiej okazji. 

Mediolan, prócz metki stolicy mody, uchodzi też za najdroższe miasto w całych Włoszech. Czy przyznają to sami mediolańczycy? 

Jest to dość podobna sytuacja do porównania Warszawy z resztą Polski. Jest to zdecydowanie drogie miasto w porównaniu z resztą kraju, nawet tą całkiem nieodległą, co jest silnie odczuwane przez wszystkich przyjezdnych Włochów, których jest tutaj bardzo wielu. Poza tym wydaje mi się, że Włosi mają naturalną skłonność do narzekania na wszystko dookoła. 

A na ile te wysokie koszty czujesz, nie będąc Włochem i nie mieszkając tam od zawsze? Wychodzisz po codzienne zakupy i ceny jakich produktów szokują?

Bardzo szybko nauczyłem się, żeby nie przeliczać cen na złotówki dla uniknięcia szoku. Wyższe ceny dotyczą niemal wszystkich typowych zakupów, chociaż oczywiście jest to po części rekompensowane wyższymi zarobkami. Wysokie ceny dotyczą zwłaszcza mięsa, którego Włosi jedzą zdecydowanie mniej niż w Polsce i które jest traktowane raczej jako dodatek smakowy do posiłku, niż jego główna część. 

A rozrywka, kultura – ze względu na ceny nie wypadają przypadkiem spoza obszaru zainteresowań przeciętnego mediolańczyka?

Rozrywka jest tutaj rzeczą niemal świętą, podobnie zresztą jak modny ubiór. Ceny w klubach bywają bardzo wysokie (ponad 10 euro za wejście, tyle samo za każdego drinka), ale nikt na tym specjalnie nie oszczędza, gdyż jest to tutaj traktowane po części jako symbol statusu – po prostu nie wypada nie pokazywać się w „modnych miejscach”. Oczywiście studenci i obcokrajowcy znajdują sposoby na obniżenie tych niemałych kosztów, ale one i tak biją po kieszeni. 

A może ktoś taki, jak wspomniany przeze mnie „przeciętny mediolańczyk” nie istnieje? Skoro miasto uznano na międzynarodowej arenie za modne, to stać dziś na nie pewnie tylko niektórych.

Pamiętajmy, że Mediolan to miasto wyjątkowo kosmopolityczne – zupełnie odwrotnie, niż na przykład Rzym czy Turyn. Większość mieszkańców stanowią tu osoby przyjezdne, dlatego określenie „przeciętny Mediolańczyk” zmienia swoją definicję przez cały czas. Z pewnością jest to drogie miasto i nie każdy może sobie pozwolić na życie tutaj, chociaż poziom biedy na ulicach wydaje mi się zdecydowanie mniejszy, niż na przykład w Paryżu.

Nie brakuje pewnie tych, którzy do Milanu podążają za pracą, mieszkając na stałe w innych częściach Lombardii. Masz wielu takich znajomych?

Jest to zjawisko dość popularne, zwłaszcza w ostatnich latach, i to nie tylko wśród osób o niższych zarobkach. U mnie w pracy jest bardzo wiele osób dojeżdżających codziennie do biura z miejsc takich, jak Varese czy Bergamo (oddalone o godzinę drogi pociągiem), chociaż są to niemal wyłącznie Włosi. Wydaje mi się, że jest to spowodowane (oprócz oczywistych kwestii finansowych) wspomnianym już kosmopolitycznym charakterem Mediolanu, który powoduje, że niektórzy Włosi mogą czuć się tu nieco nieswojo. 

Na ile ceny na rynku nieruchomości zmieniły się po ostatnim kryzysie?

Chciałbym móc powiedzieć, że coś się zmieniło, ale niestety w bardzo niewielkim stopniu. Ceny mieszkań oraz wynajmu pozostały na niemal niezmienionym poziomie głównie dlatego, że miasto jest wciąż „zasilane” przez stały napływ obcokrajowców, co zahamowało spadek popytu na nieruchomości. 

Rozpoczęliśmy od tego, że Mediolan to jedno z najdroższych miast w Europie, ale też jedno z najbogatszych. Jakich inwestycji przybywa dziś na mapie miasta?

Ze względu na swój „zabytkowy” charakter, większość inwestycji w Mediolanie sprowadza się do renowacji lub konserwacji zabytków, niedawno ukończono między innymi renowację fasady katedry mediolańskiej. Nowoczesnych inwestycji publicznych specjalnie nie widać w centrum miasta, chociaż na obrzeżach dość szybko przybywa nowych stacji metra, dróg, centrów handlowych itp. 

Trudno spodziewać się, żeby Milan miał się odwrócić od świata mody. Ale po charakterze przybywających tam inwestorów jesteś w stanie stwierdzić, że miasto chce stanąć drugą nogą na rynku innego typu?

Moda to tak naprawdę jeden z wielu rynków, którymi żyje Mediolan, chociaż z pewnością jest to jeden z najbardziej spektakularnych. Jednak większość codziennego życia tego miasta obraca się wokół usług finansowych, głównie ze względu na ulokowanie tutaj siedzib największych instytucji, takich jak UniCredit. Tak więc Mediolan już teraz opiera się na różnych rynkach i dumnie określa się biznesową stolicą Włoch i praktycznie całego obszaru Morza Śródziemnego. 

Bywałeś w różnych częściach Europy – Milan istotnie wyróżnia się pod względem ubankowienia? Wciąż chyba jednak daleko mu chociażby do Szwajcarii…

Oddziałów banków jest wyjątkowo dużo w porównaniu z resztą Włoch, a nawet w porównaniu z innymi stolicami europejskimi, takimi jak Zurych czy Amsterdam. Zresztą dodam, że w Zurychu nie widać silnie obecności instytucji bankowych.

Co te instytucje finansowe przyciąga właśnie do Mediolanu?

Przede wszystkim bardzo duża ilość przedsiębiorstw oraz lokalizacja w najbogatszej części Włoch, z dobrymi połączeniami z takimi miastami, jak Turyn czy Wenecja. Zdecydowana większość „biznesu” we Włoszech odbywa się tutaj – Rzym z ekonomicznego punktu widzenia nie jest szczególnie istotnym miejscem. 

Czy fakt obecności wielu firm z tej branży pozytywnie wpływa na dostępność i jakość usług bankowo-ubezpieczeniowych dla samych mieszkańców?

Niestety ilość niekoniecznie przekłada się na jakość… Jeśli mówimy o dostępności bankomatów, to z pewnością jest z tym bardzo dobrze. Natomiast jeśli już mowa o samych produktach bankowych, to moim zdaniem w Polsce są lepiej rozwinięte. 

A standardy obsługi? Jak oceniasz je jako klient?

Ponieważ pracuję na stałe w Mediolanie, musiałem załozyć sobie konto w tutejszym banku. Muszę przyznać, że moje relacje z bankiem to chyba najgorszy aspekt mojego pobytu we Włoszech. Standardy obsługi klienta są wyjątkowo niskie (w jednym przypadku pracownik banku nakrzyczał na mnie, że nie podałem im kodu pocztowego w adresie), a większości spraw nie można załatwić przez telefon czy internet. Nawet więcej – będąc klientem banku jest się przyporządkowanym do konkretnego oddziału i wszelkie problemy można wyjaśnić tylko i wyłącznie w tym oddziale. Tak więc przyjezdnym szczerze radzę poważnie przemyśleć w którym oddziale otworzyć konto, bo może to być bardziej istotne, niż się zdaje. 

Sama oferta bankowa zaskoczyła Cię odmiennością od tej polskiej? 

Jak już mówiłem wydaje mi się, że w Polsce posiadamy ciekawsze i bardziej skomplikowane produkty bankowe dla klienta indywidualnego. Koncepcja konta oszczędnościowego praktycznie tu nie istnieje, podobnie jak wszelkie inne bardziej skomplikowane produkty depozytowe (z kredytami jest nieco lepiej). Tak samo na przykład koncepcja banku internetowego (typu mBank) – powstała we Włoszech zaledwie parę lat temu. Tak więc ogólnie pod względem jakości usług bankowych jako Polacy mamy dośc silną przewagę nad Włochami. 

Rozmawiała Malwina Wrotniak, Bankier.pl

Źródło: Bankier.pl