W tym roku w Sarajewie otwarto pierwszy w kraju McDonald’s. Ale oprócz czerpania zachodnich wzorców, miasto przesiąknięte jest własną kulturą – kawę piją i papierosy palą tu wszyscy. O tym, jak i za ile mieszka się w stolicy Bośni i Hercegowiny rozmawiamy z Krystyną Żukowską, slawistką, tłumaczką i pomysłodawczynią pisanego z Bałkanów bloga mojesarajevo.blogspot.com.
Malwina Wrotniak, Bankier.pl: Podobno mieszka Pani w jednym bloku z prezydentem. Dowiedziała się już Pani, co jest powodem jego tam rezydowania?
Prezydenci pełnią funkcję głównie reprezentacyjną, oprócz tego większość swojego czasu poświęcają na działania mające na celu niedopuszczenie, żeby pozostali członkowie prezydium dominowali. Jest naprawdę niewiele spraw, w których prezydenci się zgadzają. A zwykli obywatele, bez względu na narodowość, jednak to widzą. Z przyczyn formalnych jeden pałac prezydencki byłby niemożliwy, na pewno nie chcieli by w nim mieszkać, nawet na zmianę…
Po drugie, akurat Željko Komąić, który przedstawia partię socjaldemokratyczną (bardzo zresztą skompromitowaną), kreuje swój image na człowieka, który mieszka blisko ludzi i tak naprawdę jest jednym z obywateli. Wielu takie dość populistyczne zagranie przyjmuje i bardzo sobie ceni. Ileż to już razy słyszałam np. w taksówce, że Željko to taki dobry polityk, bo nie oddziela się od zwykłych ludzi.
No a po trzecie, i może najważniejsze, mieszkania w tym bloku, jak i w wielu innych wieżowcach, są naprawdę bardzo komfortowe. Największe mają po 100 mkw, są wysokie, wyposażone, oprócz paru pokoi, w dużą jadalnię z kuchnią i dwa balkony. Nie mają nic wspólnego z polskimi blokami z czasów socjalizmu realnego.
A jak wygląda sama okolica? Bo zwykła Pani mawiać, że blokowiska w Bośni i Hercegowinie nie różnią się znacznie od tych w Polsce, a potem dodawać, że szklane wieżowce są w tym krajobrazie jak intruzi.
Trochę dalej od centrum mamy do czynienia z blokowiskami, które powstały mniej więcej w latach 70-tych. Jak już wspomniałam, mimo iż ich zewnętrzna architektura nie różni się od polskiej, ale jednak socjalizm jugosłowiański z jego bardziej ludzką twarzą odcisnął piętno na wyglądzie mieszkań wewnątrz. Warto wspomnieć, że życie towarzyskie w tych blokowiskach tętni. Oprócz sklepów wszelkiej maści oraz punktów usługowych, między blokami lub w obrębie ich samych znajdują się wieczne pełne kawiarnie, restauracje, a ostatnio i puby. Muszę przyznać, że to bardzo miły aspekt życia w Sarajewie, bo sama bardzo lubię na swoim osiedlu wypić południową kawę, gawędząc niezobowiązująco z sąsiadami.
Żyjemy w globalnej wiosce i tak naprawdę w Europie, nawet tej trochę mniej znanej, nie ma już chyba wielkich różnic w standardzie życia, ale oczywiście co kraj to obyczaj i w Bośnia też czasami zaskakuje.
W tradycyjnym boszniackim domu zobaczymy wyposażenie w stylu tureckim-otomańskim, czyli salon z długimi twardymi sofami, które ciągną się od ściany do ściany oraz niskim stołami, przy których sączy się gotowaną w mosiężnych tygielkach czarną i gęstą jak smoła kawę. Pięć razy dziennie, słychać też, niezależnie od tego gdzie się mieszka ezan – wezwanie na modlitwę do meczetu. Szczególny efekt daje w blokowiskach, gdzie śpiew muezina odbija się od betonowych płyt i zwielokrotnia.
Porozmawiajmy o codziennym spektaklu, jaki rozgrywa się w tych budynkach. Wstaje się rano i…? Pali, pije kawę, a potem drugą? Podobno Bośniacy ‘kopcą’ na potęgę i rytualnie wręcz piją czarny napój.
Jak już wspominałam, kawa to podstawa. Czarna, gęsta, najlepiej świeżo zmielona w ręcznym młynku, gotowana w mosiężnym tygielku – dżezwie. Kawę pija się w Bośni tak często, jak w Polsce herbatę, która z resztą jest tu uważana za napój dla osób przeziębionych lub mających problemy z żołądkiem… Kawę piją już małe dzieci, ale jej proporcja w stosunku do mleka jest oczywiście odwrotna, tzn. zawiera więcej mleka, niż kawy.
Ponadto odmawiać kawy po prostu nie wypada i nawet jeśli nie pijemy jej na co dzień, urazimy gospodarzy odmawiając chociaż jednej filiżanki.
Kawę należy pić nieśpiesznie, zagryzając grubą ciosaną kostką zbitego cukru pudru. Kawę należy także dolewać sobie z dżezwy, dopóki się nie skończy. Odpowiednie do kawy są też ciasteczka lub tradycyjne słodkie galaretki rahat lokum. A jak już pije się kawę, to oczywiście pali się papierosa. Palą wszyscy i niestety wszędzie. Kobiety, mężczyźni, nastolatki. Zdarza się i to wcale nie rzadko posiedzenie młodych mam z wózkami w kawiarni lub parku, a wszystkie lub większość pali. Również paląca kobieta w ciąży to nie jest widok rzadki. Parę lat temu zakaz palenia w szpitalach i na uniwersytetach wywołał wielkie niezadowolenie, ale konsekwentnie stosowany, jest obecnie przestrzegany. Papierosy są częścią kultury i obawiam się, że żadne regulacje tego szybko nie zmienią. Bośniacy są palaczami nałogowymi, pasjonatami tytoniu, chociaż to nie znaczy, że nie wiedzą o jego złym wpływie na zdrowie.
Picie kawy wydaje się takie zachodnioeuropejskie…
Picie kawy absolutnie nie jest zachodnioeuropejskie i ma korzenie w krajach arabskich, orientalnych a do Bośni zwyczaj przyszedł wraz z panowaniem Turków i Imperium Osmańskiego czyli w XVI wieku. Ale rzeczywiście, większość młodych, jeśli pije kawę w kawiarniach, to tę w stylu włoskim, czyli małe esencjonalne espresso lub cappuccino, oczywiście z ekspresu ciśnieniowego. W domu zazwyczaj pije się jednak tradycyjną kawę z dżezwy lub, co jest wpływem kultury zachodniej, kawę rozpuszczalną lub słodkie cappuccino z torebek, szczególnie lubiane przez kobiety.
Dokończę zatem swoje pytanie: czy naród z zaciekawieniem i pożądaniem śledzi zagraniczne wzorce?
Trendy światowe dochodzą do Bośni wraz z telewizją i wielkimi markami, które promują się w budowanych na potęgę nowoczesnych centrach handlowych. Bośnia ma też swoje bardzo europejskie oblicze, które przecież rozwinęło się za czasów Jugosławii, która bez problemu wydawała swoim obywatelom paszporty i pozwalała im na podróże na Zachód. Starsze pokolenie z rozrzewnieniem wspomina czasy, gdy Polacy przyjeżdżali do ich kraju i sprzedawali różne produkty z kraciastych toreb, a oni szczycili się czerwonymi paszportami. Teraz sytuacja się odwróciła, ale tradycje pozostały.
Tak więc nie można powiedzieć, że Bośnia z zachwytem patrzy na tzw. „Europę” bo sama jest częścią tego kontynentu nie tylko w sensie geograficznym, ale też duchowym. Z drugiej strony oczywiście pop-kultura wszędzie zastawia swoje macki. W lipcu tego roku otwarty został w Sarajewie pierwszy MacDonald’s. Wiły się przed nim kilometrowe kolejki, a przy wejściu stali ochroniarze, którzy wpuszczali mieszkańców do środka. Z tego co pamiętam, to niecałych 20 lat temu w Polsce było podobnie, chociaż niektórzy już może o tym zapomnieli. Ale mnie osobiście rozśmieszyła wiadomość, że w Sarajewie pierwszego hamburgera w asyście ambasadora USA zjadł sam burmistrz!
Rozmawiała Malwina Wrotniak, Bankier.pl
Kontakt: m.wrotniak@bankier.pl
Źródło: Bankier.pl