Według opublikowanych wczoraj danych NBP na koniec sierpnia zadłużenie polskich gospodarstw domowych wyniosło aż 239,4 mld zł. To tylko o 5 mld zł mniej niż wartość depozytów. „- Jeżeli obecne tempo akcji kredytowej utrzyma się, pod koniec roku saldo kredytów dla ludności powinno być wyższe niż depozytów” – uważa Łukasz Tarnawa, główny ekonomista PKO BP. Tymczasem jeszcze na początku roku Polacy trzymali w bankowych depozytach o 50 mld zł więcej, niż z banków pożyczyli.
„Dla polskich banków to zupełnie nowe zjawisko. Do tej pory finansowały one rosnącą akcję kredytową głównie z depozytów. Jest to najtańszy pieniądz na rynku. Oprocentowanie depozytów jest bowiem znacznie niższe niż cena, po jakiej banki pożyczają sobie nawzajem pieniądze. Za roczną lokatę banki płacą średnio około 3 proc, natomiast na rynku międzybankowym stawka przekracza 5 proc.” – informuje „Dziennik”.
„Jednak znacznie szybszy przyrost kredytów niż depozytów sprawia, że źródła taniego pieniądza powoli wysychają.[…]. Czy to oznacza, że banki muszą się zacząć martwić, skąd wziąć pieniądze na nowe kredyty? Jan Krzysztof Bielecki, prezes Pekao SA, uważa, że problem mogą mieć mniejsze banki, które z impetem wchodzą na rynek kredytowy i nie mają rozbudowanej bazy depozytowej. Większe instytucje finansowe łatwiej mogą pozyskać kapitał od inwestorów, czy to poprzez emisję akcji, czy w postaci pożyczki podporządkowanej.” – czytamy w „Dzienniku”.
Więcej na ten temat w sobotnim wydaniu „Dziennika”.