„Dać napiwek kelnerowi czy kupić dom? W Detroit w stanie Michigan taka alternatywa jest jak najbardziej realna. Do tamtejszych agencji wciąż trafiają oferty przejętych za długi nieruchomości, które bank jest gotowy sprzedać nawet za symbolicznego dolara, byle tylko wykreślić je wreszcie ze swoich ksiąg i przestać płacić za nie podatki i ubezpieczenie.” donosi „Rz”.
„Nie są to jednak domy marzeń. – Najczęściej są położone w najgorszych dzielnicach. Najprawdopodobniej padły też ofiarą wandali i złodziei, którzy wynieśli z nich wszystko, co się dało, łącznie z instalacją wodno-kanalizacyjną – mówi „Rz” Steve Katsaros, agent nieruchomości, który w zawodzie pracuje od ponad 25 lat, ale takiego kryzysu na rynku jeszcze nie widział.” czytamy.
„Wartość domów w USA zaczęła gwałtownie spadać od drugiego kwartału 2006 roku i do 2009 roku było to w sumie 32 proc. Niemal 11 mln Amerykanów jest dziś winnych bankom więcej, niż wynosi wartość ich domów. Kłopoty ze spłatą rat ma zaś ok. 15 proc. kredytobiorców. W ciągu ostatnich trzech lat banki przejęły więc już prawie 6 milionów domów.” informuje „Rzeczpospolita”.
Opuszczone, zniszczone domy, których cena jest tak niska, że trudno w to uwierzyć, znajdują się najczęściej w najbiedniejszych i najniebezpieczniejszych dzielnicach. Amerykanie są przeciętnie dużo bardziej zadłużeni niż mieszkańcy Europy. Tego typu sytuacje, jakie mają obecnie miejsce za oceanem, osłabiają dynamikę gospodarki USA.
Więcej „Rzeczpospolitej” w artykule „Dom za trzy złote, czyli wielki krach w Ameryce” autorstwa Jacka Przybylskiego.