Wszyscy się znają na bankowości elektronicznej ;)

Na rynku istnieje sobie miesięcznik finansowy „Bank”. Pismo bardzo drogie – kosztuje aż 40 zł. Niestety jego jakość ostatnio bardzo się pogorszyła. Widać, że redakcja często nie ma pomysłu na następny numer i zapełnia go tekstami, które trudno posądzić o bliski związek z branżą bankową. No – ale my nie o tym. Za cel bierzemy to, na czym się jakoś tam znamy – czyli ofertę banków i rynek bankowości elektronicznej w Polsce i na świecie. Jeden z tekstów w listopadowym tekście popełniony jest przez doktorantkę z UG w Sopocie. Przyglądamy się mądrym wykresom i słowom i pomijamy już z lekka w takim przypadku zdezaktualizowane dane, chociaż i te warto zawsze sprawdzić. Na przykład podawanie w tekście z 2004 roku ile Amerykanów korzystało z bankowości internetowej cztery lata wcześniej, jest co najmniej nie na miejscu – żeby nie było, że nie wiemy – na obecny rok jest 31,5 mln, na przyszły 35 mln i chodzi o gospodarstwa domowe nawet, a nie pojedynczych użytkowników (ile to procent tych gospodarstw wszystkich już nie będziemy podawać). Chcemy natomiast zauważyć pewną niekonsekwencję. W tekście autorka pisze, że „(…) z wirtualnej bankowości korzystało 4,5 proc. (polskiego – red.) społeczeństwa (przy założeniu że liczba rachunków jest równa licznie klientów)”. W ramce obok porównującej kilka krajów mamy natomiast, że w Polsce klienci bankowości internetowej stanowią 0,13% populacji kraju. Takich niekonsekwencji jest więcej. Liczba kont internetowych podana jest na koniec roku 2003 (1,75 mln – z opracowania własnego – to i inne już to widzimy ;), a wykres niżej jest, że wg TNS OBOP w styczniu 2004 roku z bankowości internetowej korzystało 14% polskich internautów. Docierając do danych tej samej firmy dotyczące ilości internautów w Polsce w tym okresie wynika, że klientów obsługujących bankowe konta przez internet mielibyśmy jedynie trochę ponad 1 mln. To zaś nie pasuje do danych podanych kilka akapitów wyżej. Gdyby autorka bardziej uważnie prześledziła dane źródłowe, nie pisałaby też na przykład o 3,3 mln kont internetowych do 2006 roku, które to dane jakiś czas temu podał IbnGR. Rzeczywistość znacznie je wyprzedziła (a teraz jak PKO BP wprowadził swój system, to już w ogóle ;). Takich niekonsekwencji i ogólników można w tekście znaleźć niestety znacznie więcej. Są one później często powtarzane w różnego rodzaju raportach, na których z kolei opierają swoje strategie rodzime banki. I w końcu kończy się jak ze słynną analizą, gdzie transakcja wykonana w Internecie jest 107 razy tańsza od takiej samej w placówce. Bzdura, a ciągle jest powtarzana do znudzenia.