Jednak był to wzrost nietrwały i nie pomogła mu nawet wzmacniająca funta publikacja protokołu po posiedzeniu Banku Anglii. Okazało się, że decyzja o pozostawieniu stóp bez zmian podjęta została bardzo niewielką ilością głosów (5:4), co sygnalizuje, że kolejną decyzję o podwyżce (do 5,75 proc.) bank podejmie już w lipcu. Przed południem jednak kurs wrócił do poziomu wtorkowego zamknięcia, a na giełdach zapanował marazm.
W USA jedynym raportem makroekonomicznym była w środę publikacja Mortgage Bankers Association (stowarzyszenie banków udzielających kredytów hipotecznych), które poinformowało, że ilość wniosków o kredyty spadła w ostatnim tygodniu o 3,4 procenta. Takie dane kolejny raz potwierdzają, że sytuacja na amerykańskim rynku nieruchomości jest nadal bardzo trudna. Wydawało się, że ten raport oraz duży spadek ceny ropy po danych o jej zapasach (wzrosły dużo mocniej niż tego oczekiwano) będą sprzyjały dalszemu obniżeniu rentowności obligacji jednak nic takiego się nie wydarzyło. Wręcz przeciwnie, rentowność bardzo wyraźnie wzrosła sygnalizując, że ostatnie spadki wynikały tylko i wyłącznie z realizacji zysków.
Ciekawe było to, że taki wzrost rentowności tylko nieznacznie umocnił dolara. Zapewne rynek walutowy doszedł do wniosku, że powody zachowania rynku długu są niejasne, więc gracze wstrzymali się z podejmowaniem ważących decyzji. Zareagował jednak rynek złota, którego cena spadła. Jedynie miedź oparła się trendowi panującemu na rynku surowców i zdrożała (pomagały jej informacje o strajkach w kopalniach). Końcówka handlu na rynku ropy przyniosła też gwałtowny zwrot, dzięki któremu cena baryłki spadła jedynie kosmetycznie, co sygnalizuje, że spadek był jedynie korektą, a byki pewnie trzymają stery w ręku.
Sesja na rynkach akcji charakteryzowała się dużą zmiennością. Gracze mieli z jednej strony spadek ceny ropy, który pomagał szerokiemu rynkowi, ale szkodził potężnemu sektorowi paliwowemu, a z drugiej rosnącą rentowność obligacji i układ techniczny (opory techniczne z początku czerwca). Informacje ze spółek też nie pomagały w ustaleniu kierunku indeksów. Rósł kurs Home Depot, który we wtorek po sesji poinformował, że sprzedał jedną ze swoich działalności, a poza tym ogłosił wykup akcji w celu umorzenia. Rósł również kurs Morgan Stanley po publikacji doskonałego raportu kwartalnego. Szkodziła jednak informacja mówiąca o tym, że dwa fundusze hedżingowe ze stajni Bear Stearns zostaną zamknięte, bo plan ratunkowy się nie powiódł. Fundusze te inwestowały w aktywa związane z rynkiem ryzykownych kredytów hipotecznych. Bardzo złe informacje napłynęły z FedEx, który opublikował raport kwartalny dużo gorszy od oczekiwań informując, że przyszłe zyski też będą niższe od poprzednich prognoz, dlatego że słabnie gospodarka amerykańska.
Po długim okresie wahań rynek postanowił kierować się negatywnymi impulsami i indeksy zaczęły spadać. Wiadomo było jednak, że poważni gracze czekają na ostatnią godzinę handlu, która najczęściej pokazuje, jakie są prawdziwe nastroje. No i pokazała. Posiadacze akcji rzucili się do sprzedawania akcji doprowadzając do dużych spadków indeksów. Na wykresach widać, że wykreowanie zapowiadającej spadki formacji podwójnego szczytu jest bardzo prawdopodobne. Wszystko zależy teraz od zachowania rynku obligacji.
Dzisiaj istotne dla rynku dane makro zostaną opublikowane w drugiej połowie dnia. Tygodniowa zmiana ilości noworejestrowanych bezrobotnych w USA może wpłynąć na rynek walutowy i obligacji, przez to oddziaływująca również na akcje. Szczególnie niebezpieczne dla giełdowych byków byłyby dane bardzo dobre. Gdyby liczba bezrobotnych była niska to publikacja ta podniosłaby rentowność obligacji amerykańskich, wzmacniając dolara i szkodząc akcjom.
Dowiemy się też, jaki w maju był indeks wskaźników wyprzedających (LEI), ale nie są to dane zdolne poruszyć rynkami. Zbyt często wynikające z nich wnioski się nie potwierdzały. Jednak jako pretekst może ta publikacja zostać wykorzystana. Nieco mocniejsza może być reakcja na publikację (4 godziny przed końcem sesji w USA) czerwcowego indeksu Fed z Filadelfii. Ostatnie dane makro sygnalizowały, że stan gospodarki się poprawia, więc i w tym przypadku prognozy są optymistyczne. Im wyższy indeks tym lepiej dla dolara i gorzej dla obligacji. Jeśli chodzi o akcje to nie wiadomo, co wzięłoby górę: zadowolenie, że gospodarka się rozwija, czy strach, że rynkowe stopy procentowe rosną? Wydaje się, że to drugie, ale pewności nie mam.
Dziwne zachowanie giełdowych indeksów
Na naszym rynku walutowym od rana trwała korekta wymuszona przez osuwający się kurs EUR/USD. Czekano jednak przede wszystkim na publikację danych makro. Żadnego wpływu na zachowanie rynku nie miał udany przetarg obligacji pięcioletnich uznawanych za odnośnik (benchmark) dla całego polskiego rynku długu. Na osłabienie złotego mogła wpływać sytuacja polityczna, czyli protesty pielęgniarek, poparcie udzielone im przez wszystkie centrale związkowe i zapowiedź przystąpienia NSZZ „Solidarność” do akcji protestacyjnej. Co prawda polityka od dawna nie ma wpływu na zachowanie rynków, ale po pierwsze sytuacja zaczyna wyglądać bardzo poważnie, a po drugie chodzi przecież o pieniądze budżetowe.
Dane o inflacji PPI i dynamice wzrostu produkcji nie miały wielkiego wpływu na zachowanie rynków, ale z całą pewnością nie poprawiały nastrojów. PPI wzrosła zgodnie z oczekiwaniem o 2,2 procenta, ale produkcja wzrosła w maju jedynie o 8,1 procenta. Oczekiwano wzrostu o ponad 10 procent. Jak widać po chwilowym wzroście w kwietniu dynamika znowu spada, co sygnalizuje, że wzrost gospodarczy będzie w drugim kwartale mniejszy niż w pierwszym. To na razie nie jest nic niepokojącego, ale duży wzrost płac w połączeniu z mniejszą wydajnością pracy tworzy warunki sprzyjające szybkiej podwyżce stóp. Niektórzy ekonomiści twierdzą, że mogą wzrosnąć już w przyszłym tygodniu, a to z całą pewnością nie jest dobra informacja ani dla akcji, ani dla obligacji, a co za tym idzie i dla złotego.
Dzisiaj zostanie opublikowany skrócony protokół z ostatniego posiedzenia RPP, ale zakładam, że (podobnie jak miesiąc temu) będzie to tylko ciekawostka dla ekonomistów i dziennikarzy. Realnego wpływu tej publikacji na zachowanie rynków nie zobaczymy. Sprawdzimy jednak, czy rzeczywiście złoty reaguje na to, co dzieje się w polityce, czy wróci do korelacji z kursem EUR/USD. Niestety dowiemy się tego dopiero po 18.00 (publikacja indeksu Fed z Filadelfii).
Na GPW indeksy też, podobnie jak na innych giełdach europejskich, wczoraj od rana rosły. Graczy europejskich zachęcił duży spadek rentowności obligacji amerykańskich. Jedynie MWIG40 nadal był słaby (zakończył jednak sesję wzrostem). Po godzinie ceny akcji zaczęły się jednak osuwać, ale wydawało się, że „byki” nie dadzą zrobić krzywdy posiadaczom akcji. Spadająca cena ropy i rosnące ceny obligacji amerykańskich podnosiły kontrakty na amerykańskie indeksy, a to musiało przecież pomagać również GPW.
Okazało się, że rzeczywistość była krańcowo różna od oczekiwań. Ciągłe osuwanie się indeksów w połączeniu ze słabymi danymi makro, pogarszającą się sytuacją polityczną i oczekiwaniem na czwartkową reakcję WIG20 na odjęcie dywidendy KGHM stworzyło piorunującą mieszankę, która w ostatnich minutach sesji doprowadziła do 1,5 procentowej przeceny. Widziałem, że w niektórych komentarzach pojawiała się teza mówiąca o czekaniu inwestorów na raporty spółek za drugi kwartał, ale wydaje mi się ona nietrafiona. Raporty będą publikowane w połowie sierpnia. Nie wydaje mi się prawdopodobne, żeby przez 7 tygodni rynek na nie w bezruchu czekał.
Przypominam, że dzisiaj z powodu odjęcia dywidendy KGHM kurs tej spółki będzie pomniejszony o 17 złotych, a WIG20 straci z tego powodu około 50 pkt. Oczywiście nie musi być aż tyle, ale może być i dużo więcej. Zależy od tego, jaka będzie sytuacja na rynkach europejskich, a po wczorajszej sesji w USA powinna być dla posiadaczy akcji niekorzystna. Najlepiej dzisiaj nie patrzeć na WIG20, a po prostu na kursy poszczególnych spółek. Początek sesji powinien być niekorzystny dla ich posiadaczy, ale spadek akcji (nie indeksu!) nie musi być duży, bo graczom humor poprawi zachowanie rynków azjatyckich, a poza tym będą liczyli na odbicie w USA. Rozstrzygnięcie przyniesie zachowanie rynku obligacji USA po publikacji danych makro. W każdym razie jedno wydaje się być pewne – wczorajsze zachowanie rynku sygnalizuje, że na powrót hossy trzeba będzie dłużej poczekać.