Xelion: Mimo zwyżki z giełd wiało nudą

Gracze w USA patrzyli przede wszystkim na rynek walutowy, gdzie jen stracił w czwartek ponad jeden procent do dolara (to dużo jak na rynek walutowy). Jen tracił dlatego, że wzmacniał się dolar oraz z powodów czysto technicznych – ciągle jeszcze trwa korekta poprzedniego wzmocnienie japońskiej waluty. Nie wykluczam też, że Bank Japonii pomagał rynkom sprzedając jeny. Takie działanie byłoby całkowicie w stylu tego banku centralnego. Dolar wzmacnia się też do euro. Wynikało to przede wszystkim z wypowiedzi szefa EBC, chociaż dane makro też nieznacznie mogły amerykańskiej walucie pomóc. Okazało się, że sytuacja na rynku pracy w USA w ostatnim tygodniu nieco się poprawiła – ilość noworejestrowanych bezrobotnych spadła.

Dzięki osłabieniu jena wrócił apetyt na ryzyko, co było widać zarówno na giełdach krajów rozwijających się jak na rynku surowców. Co prawda umocnienie dolara hamowało zapędy byków, ale jednak złoto i miedź zdrożały. Tylko ropa staniała o 0,5 procenta. Na rynku akcji indeksy rosły, mimo że rynek nie dostał żadnych optymistycznych sygnałów. Można nawet powiedzieć, że informacje z sektora sprzedaży detalicznej mogły niepokoić. Wal-Mart poinformował, ż jego sprzedaż w lutym wzrosła mniej niż wcześniej prognozowano, zysk kwartalny Costco spadł, a sprzedaż Gap w lutym spadła o 4 procent. Pocieszał inwestorów Target oraz JC Penney. Również Nordstrom (sprzedaje luksusowe produkty) zadowolił lutową sprzedażą inwestorów. Poza tym pomagały bykom banki inwestycyjne podnosząc rekomendacje dla spółek: Credit Suisse dla Forda, a Morgan Stanley dla Applied Materials i KLA-Tencor.

Sesja była niezwykle nudna, bo indeksy już po kilkunastu minutach weszły na poziom zbliżony do jednoprocentowej zwyżki i stały tam przez 5 godzin kreśląc prawie prostą linię. Na 1,5 godziny niedźwiedzie, zniecierpliwione tą flautą zaatakowały. Atak był niezbyt udany, ale indeksy zakończyły sesję wzrostem. Widać jednak było, że dużej chęci do kupna akcji już nie ma. Rynek wyprzedany technicznie po tej sesji nie jest i teraz mogą się pojawić problemy.

Dzisiejsza publikacja miesięcznego raportu z rynku pracy w USA co prawda zazwyczaj mocniej wpływa jedynie na rynek walutowy, ale tym razem może być nieco inaczej, bo zmiany kursu dolara mogą przełożyć się na kurs jena, a to z kolei może wpłynąć na giełdowe nastroje. Dokładnie o tej samej godzinie (14.30) dowiemy się też jaki był w styczniu bilans handlu zagranicznego, a to też może wpłynąć na rynek walutowy. Im lepsza sytuacja na rynku pracy (większy wzrost zatrudnienia) i niższy deficyt handlowy tym lepiej dla dolara. Kolejne wzmocnienie dolara może osłabić jena, a to z kolei może pomóc akcjom (mimo tego, że dobre dane z rynku pracy zmniejszą szansę na obniżkę stóp). Osłabienie dolara może w tej sytuacji zaszkodzić akcjom. Półtorej godziny potem zostanie opublikowany jeszcze jeden raport makroekonomiczny – styczniowe zapasy w hurtowniach. Jednak te dane będą interesowały tylko ekonomistów. Rynki nie zareagują.

Do trzech razy sztuka

W czwartek na naszym rynku walutowym na początku dnia zapanowała stabilizacja. Gracze czekali na światowe reakcje po posiedzeniu Banku Anglii i EBC. Z czasem złoty się jednak zaczął wzmacniać i to mimo tego, że kurs EUR/USD spadał. Widać było wyraźnie, że inwestorzy (niektórzy inwestorzy) wracają na rynki rozwijające się, bo wzmacniał się też węgierski forint. Koniec dnia potwierdził tę tezę, bo nasza waluta bardzo wyraźnie umocniła się zarówno do dolara jak i do euro. Dzisiaj wszystko zależy od tego, co zobaczymy w danych makro z USA, bo to od tego zależeć będzie ruch kursu EUR/USD. Co prawda w czwartek korelacja między EUR/USD a złotym nie została zachowana, ale uważam, że to by tylko wyjątek od reguły.

GPW rozpoczęła czwartkową sesję bardzo „byczo”. Indeksy już na otwarciu wzrosły o prawie 2 procent. Liderem był sektor surowcowy pod przewodnictwem KGHM. Nic dziwnego, skoro ceny surowców rosły, a KGHM miał zapowiedzieć znaczne zwiększenie dywidendy. Widać było wyraźnie, że inwestorzy na całym świecie odetchnęli z ulgą i część z nich (ta mniejsza) nabrała apetytu na ryzyko. Kontynuacja korekty osłabiającej jena bardzo się do tego przyczyniła. Chwila prawdy przyjdzie jednak w okolicach 118 jena za dolara – tam jest połowa poprzedniego spadku kursu USD/JPY.

Nasze fundusze odetchnęły z ulgą i z pewnością również „pompowały” rynek. Wzrost indeksów zapewnia przecież uspokojenie inwestorów i oddala ponurą perspektywę umarzania jednostek. Skala wzrostu indeksów (szczególnie WIG20) była bardzo duża (około 0,5 pkt. procentowego dodał fixing), ale od zwyżki WIG20 trzeba odjąć prawie jeden punkt procentowy, bo o tyle mniej więcej spadł w środę (zupełnie bezsensownie WIG20). Trzecia próba wygenerowania mocnego wzrostu udała się, ale obrót był niezbyt duży. Zdecydowanie mniejszy od obrotu na spadkach i zbliżony do obrotu podczas ostatnich, nudnych sesji. Taki mały obrót przy tak dużym wzroście indeksów sygnalizuje, że podaż się po prostu na razie tylko wycofała i czeka z uderzeniem na wyższym poziomie.

Bardzo bym się dziwił, gdyby dzisiaj nastąpiła kontynuacja dynamicznej zwyżki indeksów. Zdecydowanie bardziej prawdopodobne jest lekko minusowe lub neutralne otwarcie, a potem kierunek ustalą rynki zagraniczne. Prawdopodobnie po publikacji raportu z amerykańskiego rynku pracy o 14.30. Najbardziej sensowne byłoby, gdyby indeksy zakończyły sesję neutralnie lub lekkim wzrostem. Gdybym się mylił i WIG20 dynamicznie wzrósł to wygenerowałby techniczny sygnał kupna. A gdyby do tego przełamał 3.350 pkt. (linia szyi formacji podwójnego szczytu) to ten sygnał stałby się bardzo wiarogodny. Wydaje mi się jednak bardzo mało prawdopodobne, żeby przed tym oporem podaż nie zaatakowała.