Xelion: Niedźwiedzie nadal atakują

W USA poniedziałek rozpoczął się od spadku indeksów giełdowych, ale gracze przecież ciągle jeszcze pamiętają, że trwa hossa, więc rzucili się do kupowania przecenionych akcji, co bardzo szybko doprowadziło to całkiem sporych wzrostów indeksów (mniej więcej połowa piątkowego spadku).

Nie łączyłbym tej zwyżki z publikacją raportu o sprzedaży domów na amerykańskim rynku wtórnym. Dane były teoretycznie neutralne, ale jak się głębiej w ten raport spojrzy to trudno być optymistą. Sprzedaż spadła o 0,3 procenta, ale dane z poprzedniego miesiąca zostały zweryfikowane lekko w górę. Była jednak najniższa od 4 lat. Po raz dziesiąty spadła mediana cenowa (o 2,1 proc.). Najgorsze było jednak to, że o 5 procent wzrosła ilość domów wystawionych do sprzedaży (poziom z 1992 roku). Kryzys tego rynku trwa i jeszcze dużo czasu upłynie zanim zapanuje tam trwałe ożywienie.

Jak spojrzy się na rynek walutowy to widać, że inwestorzy czekali na jeszcze gorsze dane, bo dolar się wzmocnił (ale w stosunku do piątku kurs EUR/USD prawie się nie zmienił). Mocno również ruszyła do góry cena miedzi, która przedtem taniała o prawie 2 procent. Złoto spokojnie czekało na nowe informacje – cena się nie zmieniła. Bardzo zmienny był jednak rynek ropy. Od rana cena baryłki traciła nawet 1,5 procenta po informacji o zakończeniu strajku przez nigeryjskie związki zawodowe. Jednak między 16.00 a 18.00 uformowane zostało podwójne dno, co zachęciło popyt do działania dzięki czemu cena się w stosunku do piątku prawie nie zmieniła. Oprócz czynników technicznych powodem wzrostu były również informacje o kłopotach rafinerii.

Podobno powodem, dla którego indeksy rosły (zanim nie zaczęły spadać, ale o tym niżej) był duży spadek rentowności obligacji. Można by tak rzeczywiście zakładać tyle, że jednocześnie mówiono, iż rentowność spada, bo kapitały nadal przechodzą z bardziej ryzykownych instrumentów w obligacje, z czego wynikałoby, że uciekają z akcji. Było to całkowicie sprzeczne z tym, co widać było na rynkach, gdzie rosły zarówno ceny obligacji jak i akcji. Nie wykluczam jednak, że po prostu część inwestorów kupowała przecenione akcje, a inni korzystali z okazji i się ich pozbywali. Jak widać po negatywnym zakończeniu sesji ci drudzy mieli rację. Jednak dla części, mniej świadomych graczy, rzeczywiście spadek rentowności mógł być powodem do kupna akcji. Pomagał bykom wzrost kursu General Motors – był to wynik podniesienia rekomendacji dla akcji spółki przez Goldman Sachs.

Wszystko wyglądało bardzo „byczo”, ale na 3 godziny przed końcem sesji indeksy zaczęły się osuwać pod wpływem drożejącej już wtedy ropy, a w końcu nastąpiło załamanie. Powodem był powrót obaw o sytuację panującą na rynku kredytów hipotecznych i powiązanych z nimi produktów wielu instytucji finansowych. W poniedziałek Citigroup Global Markets poinformował, że nie tylko Bear Stearns ma problemy. W ciągu roku prawie 70 różnym obligacjom wypuszczonym przez Goldman Sachs agencje ratingowe (Standard & Poor’s i Moody’s Investors Service) obniżyły ratingi. Podobno ta ilość była największa w historii. Mam wrażenie, ze to właśnie doprowadziło do dużego spadku indeksów (jeśli liczymy je od sesyjnego szczytu to bardzo dużego). Jeśli spojrzy się jednak tylko na zakończenie sesji to można powiedzieć, że nic wielkiego się nie stało, bo spadki indeksów były umiarkowane. Jak widać rynek akcji jest niezwykle nerwowy i zdolny do bardzo szybkich zwrotów, ale nastroje są coraz gorsze, a wyrysowanie formacji podwójnego szczytu coraz bardziej prawdopodobne.

Dzisiaj przed południem zobaczymy co najwyżej drgnięcie kursów walutowych po publikacji majowego bilansu płatniczego strefy euro. Bardziej ważące raporty zostaną opublikowane po południu w USA. Prognozy mówią o spadku indeksu zaufania konsumentów podawanego przez Conference Board, więc jeśli będzie on zgodny z prognozami to rynki nie zareagują. Jednak duży spadek zaszkodziłby dolarowi i podniósłby ceny obligacji. Rynek akcji miałby do wyboru: reagować na spadające rentowności obligacji, czy na pogorszenie nastrojów konsumentów? Bardziej logiczne byłoby, gdyby górę wzięło znaczenie nastrojów. Oczywiście nieoczekiwany wzrost indeksu doprowadziłby do krańcowo różnych reakcji.

Dowiemy się też ile nowych domów sprzedano w USA i jakie były ich ceny. Oczekiwany jest wyraźny spadek sprzedaży (po nieoczekiwanym wzroście o 16,2 procenta miesiąc wcześniej), ale najbardziej interesujące jest to, jak zachowa się mediana cenowa. Miesiąc temu spadła o około 10 procent (bardzo dużo), dzięki czemu sprzedaż wzrosła. Gdyby ceny nadal spadały to bardzo źle świadczyłoby o rynku nieruchomości, a to z kolei zaszkodziłoby dolarowi i akcjom. Niewielki spadek sprzedaży (lub nawet jej wzrost) z niewielką zmianą ceny uspokoiłyby posiadaczy akcji.

Fundusze czekają na koniec półrocza?

W poniedziałek złoty od rana tracił reagując na spadek kursu EUR/USD oraz osłabienie forinta (odreagowanie piątkowego wzmocnienia). Ze zmianą kierunku kursu EUR/USD i nasz rynek się uspokoił. Złoty jednak osłabł zarówno do dolara jak i do euro, ale było to osłabienie nieznaczne i niemające żadnego znaczenia prognostycznego.

GPW również (tak jak inne giełdy europejskie) na otwarciu zareagowała umiarkowanym spadkiem na amerykańską przecenę. Podaż wstrzymywało doskonałe zachowanie węgierskiego indeksu BUX, który nadal rósł kontynuując reakcję na piątkowe informacje z MOL-a i pogłoski o możliwym przejęciu tej spółki. Pomogła też decyzja węgierskiego banku centralnego, który obniżył stopy procentowe o 25 pb. (do 9,75 proc.). Trzeba jednak wziąć pod uwagę, że na węgierskiej giełdzie płynność jest dużo mniejsza niż w Polsce i jedna, dwie spółki mogą doprowadzić do dużych zmian indeksów, czyli, że tak naprawdę te wzrosty nie niosły żadnej informacji dla innych giełd regionu.

Przeżyliśmy również spazm podaży doprowadzający do większego spadku indeksów, ale popyt bardzo szybko zareagował i indeksy zaczęły odrabiać straty idąc za podobnie zachowującymi się rynkami europejskimi. Liderem był nadal sektor paliwowy prowadzony na północ przez duży wzrost kursu węgierskiego MOL. Ciekawostką było to, że akcje PKN i Lotosu drożały, mimo że cena ropy spadała o więcej niż 1 proc., a UniCredit CAIB obniżył rekomendację dla PKN Orlen do „sprzedaj”. Do południa już praktycznie nic ze spadku nie zostało, a MWIG40 atakował rekord wszech czasów.

Potem sytuacja się nieco pogorszyła, ale widać było, że gracze czekają na początek sesji w USA, a indeksy chcą rosnąć. I rzeczywiście, wystarczyło, żeby indeksy w USA zaczęły rosnąć, żeby WIG i MWIG40 pobiły rekordy wszech czasów, a WIG20 zredukował praktycznie do zera spadek. Wydaje się, że tylko częściowo takie zachowanie wynikało z czekania na odbicie w USA i zachowania rynku węgierskiego. Należy przyjąć, że zbliżający się koniec półrocza zdecydowanie nie sprzyja niedźwiedziom, bo fundusze chcą to półrocze zakończyć jak najlepiej. Czy im się to uda tego nie wiemy, bo przecież chęci to nie wszystko.

Dzisiaj GUS opublikuje przed południem dane o majowej stopie bezrobocia i sprzedaży detalicznej. Prognozy mówią, że dynamika sprzedaży pozostanie na poziomie nieco wyższym od 15 procent, a bezrobocie spadnie do 13,1 proc. Dane z rynku pracy nie będą miały większego znaczenia dla rynków finansowych, ale oczywiście im mniejsza będzie stopa bezrobocia tym lepiej to będzie świadczyło o gospodarce. Bardzo ciekawe mogą być dane o sprzedaży. Ostatnie publikowane raporty pokazywały, że gospodarka nieco zwalnia, ale płace dynamicznie rosną. Jeśli tak to i sprzedaż powinna rosnąć niezwykle dynamicznie. Dane mogą być więc lepsze od prognoz. Jeśli będą dużo lepsze to podwyżka stóp (być może nie w środę, ale z pewnością w lipcu) będzie na sto procent pewna. Dane słabsze potwierdzą, że gospodarka nieco zwalnia, ale nadal możliwa będzie podwyżka stóp – tyle, że prawie na pewno w lipcu. Teoretycznie większe prawdopodobieństwo podwyżki powinno wzmocnić złotego i osłabić giełdę, ale według mnie wszyscy będą się wpatrywali w to, co będzie się działo na świecie, a wpływ naszych danych będzie bardzo ograniczony.

Sytuacja GPW jest skomplikowana. Dobre zachowanie cen miedzi i ropy daje szansę na zwyżkę indeksów. Odporność indeksów na spadki też zachęca do kupna akcji. Poza tym sprzyja ciągle bykom zbliżający się koniec półrocza i trwające mega window dressing. Z drugiej strony jednak, przecież po tak dużych zwyżkach indeks BUX zacznie w końcu się korygować, a sytuacja na rynkach światowych jest, delikatnie mówiąc, nieciekawa. Takie sprzeczne siły działające na nasz rynek powinny doprowadzić do marazmu i wyczekiwania, ale jednak z wczorajszej sesji wynikało, że każdy pretekst będzie wykorzystany do wywołanie zwyżki indeksów.