Xelion: Polska giełda nie poddała się presji z zagranicy

Dzisiaj złoty będzie nadal podlegał wahaniom, których kierunek będzie zależał od tego, co będzie się działo z kursem EUR/USD, a jego kierunek powinien zostać ustalony dopiero po 16.00, kiedy to zostanie opublikowany raport z rynku nieruchomości.

W piątek zachowanie GPW potwierdzało to, co dało się zaobserwować już w czwartek – rynek od otwarcia sesji chciał za wszelką cenę rosnąć. Nie dało się zaobserwować negatywnej reakcji na bardzo słabe zachowanie giełd europejskich. Szczególnie wyraźnie widać to było, jeśli obserwowało się zachowanie kursu KGHM. Cena miedzi ostatni spadała, skarb państwa wyssał ze spółki cały zysk, a kurs rósł o trzy procent. Widać było, że duzi inwestorzy, którzy wzięli 17 złotych dywidendy chcą „napompować” kurs akcji tak, żeby zyskać dwa razy: na zwyżce ceny akcji i na dywidendzie.

Najmocniej rosły jednak ceny akcji w sektorze paliwowym. Tam liderem był węgierski MOL (nic dziwnego, że budapeszteński indeks BUX wzrósł ponad 3 proc.), ale akcje naszych spółek też mocno drożały. Praprzyczyną tych zwyżek było wznowienie wykupu akcji przez MOL, podniesienie ceny docelowej dla akcji PKN i MOL przez Goldman Sachs oraz odporność ceny ropy na złe informacje. Indeksy wzrosły, ale niepokojąca była mała szerokość tego wzrostu – praktycznie ograniczona do sektora surowcowego i niezbyt duży obrót. Rynek nie poddał się presji płynącej z zagranicy, ale faktem jest też, że indeksy na giełdach europejskich spadały jedynie nieznacznie.

Dzisiaj mamy problem. Doskonałe zachowanie GPW powinno zachęcać do kupna akcji, ale to, co stało się w piątek w USA z pewnością zwiększy podaż. Tyle tylko, że jeśli zarządzający zaczną polować na odbicie w USA (ono niekoniecznie musi nastąpić) to rynek znowu pokaże siłę, a to wymusi wzrost popytu. Z tego wniosek, że najbardziej prawdopodobny jest poranny spadek i atak popytu w drugiej części sesji. Atak, który znacznie poprawi nastroje posiadaczy akcji. Wszystko to oczywiście przy założeniu, że w czasie sesji nie napłyną na rynek nowe, negatywne informacje, bo tego nasz rynek już nie wytrzyma.

Nerwowe zakończenie tygodnia na giełdach USA

Ostatnia sesja tygodnia rozpoczęła się na giełdach europejskich wzrostem indeksów, ale potem zaczęły się schody. Publikacja indeksu klimatu gospodarczego niemieckiego instytutu Ifo ochłodziła nastroje. Okazało się, że spadł on mocniej niż tego oczekiwano sięgając poziomu z lutego tego roku. Te dane wywołane korektę (krótkotrwałą) rosnącego rano kursu EUR/USD. Indeksy giełdowe po prostu wróciły do poziomu czwartkowego zamknięcia i tam utknęły. Nie poprawiły nastroju dane o zamówieniach przemysłowych w strefie euro, ale warto odnotować, że spadły zdecydowanie mniej niż tego oczekiwano, co doprowadziło do wzrostu kursu EUR/USD.

Wydawało się, że piątkowa sesja w USA będzie równie spokojna jak w Europie, bo kalendarium było puste, a spółki nie zapowiadały żadnych istotnych publikacji. Nic z tego jednak nie wyszło – rynek był bardzo nerwowy, a reakcje graczy gwałtowne. Popatrzmy, co wywołało taką nerwowość.

Przede wszystkim zaszkodziła posiadaczom akcji w sektorze finansowym informacja mówiącą o tym, że Bear Stearns, w celu ratowania swoich funduszy hedżingowych przed upadkiem, chce zaciągnąć kredyt w wysokości 3,2 mld USD. Chodziło o fundusze, które inwestowały w instrumenty finansowe powiązane z ryzykownymi kredytami hipotecznymi. Oliwy do ognia dodali analitycy Bank of America stwierdzając w swoim raporcie, że straty, które sektor finansowy ponosi na rynku kredytów hipotecznych są tylko czubkiem góry lodowej. Inwestorzy doszli do wniosku, że niedługo liczne instytucje finansowe (m.in. bank i fundusze emerytalne) zaczną odliczać od zysków straty poniesione na takich inwestycjach. Nic dziwnego, że gracze zaczęli pozbywać się akcji podejrzanych spółek.

Nastroje pogorszyła informacja o wniesieniu pod obrady Kongresu projektu zmian w podatkach, które uderzyć mają w zarządzających niektórych funduszy (przede wszystkim hedżingowych). Do tej pory ich dochody z zarządzania aktywami były opodatkowane tak jak same długoterminowe fundusze, czyli stawką 15 procentową, a teraz mają przejść do normalnej kategorii 35 procent. Jasne jest, że przed wejściem w życie takiej zmiany zarządzający będą starali się zrealizować jak największe zyski, a to może doprowadzić do wyprzedaży akcji.

Jednak i to nie był koniec złych informacji, chociaż nadeszły one nie spoza USA. Takie informacje często są przez Amerykanów lekceważone. Przede wszystkim chodziło o pogłoski o prawie pewnym podniesieniu stóp przez Ludowy Bank Chin, które doprowadziły w nocy do przeceny na chińskich giełdach. Później rząd szwajcarski podniósł swoją prognozę wzrostu i inflacji, a bank centralny nieoczekiwanie zezwolił na wzrost stopy repo. To wszystko znacznie zwiększyło obawy o to, że globalna polityka zacieśniania polityki monetarnej będzie kontynuowana. Właśnie czynnik szwajcarski doprowadził do znacznego wzrostu kursu EUR/USD, a to podniosło ceny złota i szczególnie ropy. Kontrakty na miedź spadły.

Wydawało się, że obawy o wzrost stóp doprowadzą do znacznego wzrostu rentowności obligacji USA, ale tak się nie stało. Uciekające z akcji kapitały wchodziły w przecenione obligacje (szczególne w dwuletnie), dzięki czemu rentowność spadła. W normalnych okolicznościach taka sytuacja bardzo pomogłaby akcjom, ale ponieważ wszyscy wiedzieli, jaki mechanizm wywołuje ten spadek, więc nic to giełdom akcji nie pomagało. Zmienność panującą podczas piątkowej sesji zwiększała coroczna zmiana składu indeksu Russell 3000, który uznawany jest za odnośnik przez wiele funduszy. Indeksy od 19.00 do 21.30 spadały o około jeden procent, a gracze najwyraźniej czekali na końcówkę, która mogła przecież doprowadzić do zminimalizowania strat. Na 20 minut przed końcem sesji podaż nie wytrzymała i rozpoczęła się paniczna wyprzedaż. Wydawało się, że bykom uda się ją opanować, ale niedźwiedzie były za silne. Sesja zakończyła się dużym spadkiem indeksów zwiększając prawdopodobieństwo powstania formacji podwójnego szczytu.

W poniedziałek jedyny istotny raport makroekonomiczny będzie dotyczył rynku nieruchomości w USA. Dowiemy się ile domów sprzedano na rynku wtórnym. Gracze reagują właśnie na tę liczbę, ale to zbyt sensowne nie jest, bo dużo bardziej istotna jest cena domów. Im lepsze będą dane tym lepiej dla dolara i akcji. Trzeba jednak pamiętać, że obóz byków na giełdach akcji jest teraz w prawdziwych opałach. Zwiększyć podaż może nie tylko wzrost rentowności obligacji, ale i nowe informacje o problemach instytucji inwestujących w instrumenty powiązane z ryzykownymi kredytami hipotecznymi.