Xelion: Przecena małych spółek

GPW, podobnie jak inne giełdy Eurolandu, rozpoczęła sesję neutralnie. WIG20 nawet rósł napędzany wzrostem kursu koncernów paliwowych. Pomagał im nie tylko wzrost ceny ropy, ale i ciągle propagowane pogłoski i możliwej fuzji PKN i Lotosu oraz gazetowe informacje o ambitnych planach Lotosu. Nadal spadał indeks MWIG40. Po godzinie spokoju indeksy zaczęły się osuwać, a na rynku mniejszych spółek zapanowała panika, która pociągnęła za sobą cały rynek. Momentami indeks MWIG40 spadał blisko cztery procent. Być może bezpośrednim impulsem (choć z całą pewnością nie przyczyną, a tylko katalizatorem) była informacja o ewakuowaniu części lotniska Okęcie. Wydarzeniem dnia był niesamowity wręcz debiut Petrolinvestu. Spółka ta, notująca na razie straty, zdrożała o 160 procent w stosunku do ceny oferty pierwotnej. Nie wiadomo, kiedy i jaką (wiadomo tylko, że kazachską) ropę będzie ona wydobywała, ale przy ciągle rosnącej cenie baryłki tego surowca nadzieje inwestorów wzięły górę.

W sytuacji, kiedy giełdy w Europie spokojnie czekały na rozwój sytuacji, a nastroje były wszędzie bardzo „bycze”, takie zachowanie polskiego rynku mogło zaskakiwać, ale myślę, że uważnych obserwatorów rynku specjalnie nie zdziwiło. Przede wszystkim z całą pewnością można powiedzieć, że na rynku dużych spółek trwało właśnie wyczekiwanie. WIG20 spadł 0,5 procenta, a obrót był niewielki i typowy dla rynku czekającego na rozwój sytuacji. Jeśli zaś chodzi o małe średnie spółki to ten rynek od dłuższego czasu był tak słaby, że wystarczyło byle co, żeby indeksy zaczęły gwałtownie spadać. Wszyscy zawodowcy od dawna zdawali sobie sprawę, że ten segment rynku jest krańcowo przewartościowany, więc tylko czekali na korektę. Pierwsze kilka sesji słabości zwiększało niepokój, a to w końcu musiało doprowadzić do paniki. Posiadacze akcji mogą i tak czuć się szczęściarzami, bo korekta rozpoczęła się w okresie światowej hossy. Gdyby na świecie trwał korekta to spadkiem o niecałe 3 procent MWIG40 by się nie wykpił.

Oczywiście akcje nadal są przewartościowane, ale TFI muszą coś zrobić z pieniędzmi, które zbierają z rynku. Dlatego też nie oczekuję olbrzymiej paniki na MWIG40 o ile dane makro i wyniki spółek amerykańskich rynków nie wystraszą. MWIG40 obronił wsparcie w oknie hossy na 5.200 pkt. i jeśli uda się go nad nim utrzymać to powinien niedługo rozpocząć wzrostowa część korekty. Trzeba jednak pamiętać, że przełamanie tego poziomu (nie w ciągu, a na zakończenie sesji) otwierałoby drogę do kolejnego spadku o przynajmniej 8 procent. WIG20 czeka na rozwój sytuacji, wiec powinien rozpocząć sesję w miarę neutralnie, a decyzja co do kierunku zapadnie po publikacji danych o amerykańskiej inflacji.

Gracze czekają na dane o inflacji i wystąpienie szefa Fed

W poniedziałek giełdy europejskie rozpoczęły sesję neutralnie. Indeksy nawet na samym początku sesji lekko spadały reagując zapewne na dalszy wzrost ceny ropy. Kurs EUR/USD, po kolejnej, nieudanej próbie przełamania poziomu 1,38 USD stabilizował się z lekką tendencja do osuwania. Generalnie widać było wyczekiwanie, co nie mogło dziwić, bo w tym tygodniu dużo się może wydarzyć, a impulsami poruszającymi rynkami będą zarówno dane makro jak i raporty kwartalne spółek. Niczego nie zmieniła publikacja czerwcowej inflacji w strefie euro (1,9 proc. – zgodnie z oczekiwaniami). Jednak kurs EUR/USD ponownie zbliżył się do poziomu 1,38 USD, ale ten test również się nie udał. Indeks zakończyły sesję kosmetycznymi zwyżkami.

Trudno coś ciekawego powiedzieć o tym, co działo się na rynkach finansowych w USA, bo i tam widać było wyczekiwanie na ważne dane makro (przede wszystkim raporty o inflacji) oraz półroczne sprawozdanie szefa Fed przed Kongresem USA. Opublikowane w poniedziałek dane makro kolejny raz pokazały, że trwa ożywienie gospodarcze. Indeks NY Empire State pokazujący, jak rozwijała się gospodarka w regionie Nowego Jorku wzrósł z 25,8 do 26,5 pkt. (oczekiwano pokaźnego spadku). Dzięki temu raportowi wzrost kursu EUR/USD został powstrzymany, ale w stosunku do piątku wzmocnienie dolara było symboliczne.

We wzmocnieniu dolara przeszkadzały informacje nadchodzące z rynku nieruchomości. Indeks ABX „BBB” 07-1, służący do oceny ryzyka rynku ryzykownych kredytów hipotecznych (subprime) – w tym przypadku kredytów z końca 2006 roku – spadł do poziomu historycznego minimum (spadek = wzrost ryzyka). To wywołało chęć ucieczki w bezpieczne instrumenty, co podniosło ceny obligacji. Rentowność gwałtownie spadła. W innej sytuacji taki spadek rentowności powinien był doprowadzić do znacznego osłabienia dolara, ale publikacja indeksu NY Empire State i stan wyczekiwania panujący na rynku przed ważnymi wydarzeniami reakcję graczy znacznie ograniczył. Niepewność panująca na rynkach ograniczyła też zmiany cen surowców. Ropa przez cały dzień oscylował wokół poziomu 74 USD kończąc sesję niewielką zwyżką. Miedź taniała, bo zakończyły się strajki w Chile (jednak spadek był niewielki). Staniało też nieznacznie złoto reagując na mały spadek kursu EUR/USD.

Giełdowi gracze przez bardzo długi czas kompletnie nie zwracali uwagi na reakcję rynku obligacji. Powody optymizmu były dość mikre (oprócz danych z Nowego Jorku). Jednym z większych wygranych sesji, pomagających we wzroście DJIA był Verizon. Na blogu Financial Timesa pojawiała się informacja zgodnie z którą Vodafone ma przejąć tę spółkę za 160 mld USD. Obie firmy zdementowały tę pogłoskę, ale kurs Verizon rósł ponad dwa procent. Tak to teraz zarabia się pieniądze na Wall Street – wystarczy pogłoska. Rósł też kurs United Technologies oraz McDonald’s (spółka zapowiedziała, że wyniki kwartalne będą lepsze od oczekiwań).

Ucieczka w bezpieczne instrumenty powinna była przecenić akcje, ale indeksy szerokiego rynku (S&P 500 i NASDAQ) do 19.00, czyli przez 3,5 godziny, utrzymywały się nad kreską, a DJIA tylko na samym początku sesji nieznacznie spadł poniżej piątkowego zamknięcia. Takie zachowanie potwierdzało niezwykle „byczy” stan nastrojów panujących na amerykańskich parkietach. Nie zmienia tego fakt niewielkiego spadku indeksów szerokiego rynku na zakończenie sesji. Po tak dużym wzroście minimalna korekta jest sygnałem siły, a nie słabości rynku.

Dzisiejsza sesja będzie jedną z bardziej ważnych w tym tygodniu. Przede wszystkim dlatego, że dojdzie do publikacji raportu o amerykańskiej inflacji w cenach produkcji (PPI). Co prawda to nie tę miarę inflacji bierze Fed pod uwagę przy podejmowaniu decyzji (FOMC interesuje inflacja CPI, a przede wszystkim jej składnik bazowy), ale nie ulega wątpliwości, że gracze będą na tę publikację reagowali. Jeśli inflacja (bazowa PPI) będzie wyższa od oczekiwań to dolar zyska, a akcje powinny stracić. Powinny, a nie stracą z pewnością, bo duże spółki będą publikowały raporty kwartalne, a to może znacznie zmienić sytuację.

Przed publikacją danych o inflacji PPI dowiemy się jeszcze, jaki jest w lipcu indeks koniunktury instytutu ZEW, ale wpływ tego raportu powinien być ograniczony. Gdyby jednak odczyt był wyraźnie wyższy od prognoz to z pewnością pomogłoby we wzroście kursu EUR/USD. Pół godziny po danych o inflacji dowiemy się jeszcze, jaki w maju był przepływ kapitałów do USA. Rynki od dawna na te dane nie reagują, ale gdyby były wyjątkowo słabe to w obecnej, antydolarowej, atmosferze mogłyby doprowadzić do delikatnego spadku kursu EUR/USD.

Po danych o inflacji w USA będą jeszcze publikowane kolejne raporty. Jednak zmiana dynamiki produkcji przemysłowej i wykorzystanie potencjału produkcyjnego niezbyt mocno graczy interesują, więc wpływ tej publikacji może być jedynie chwilowy. Interesująca może być reakcja na publikację przez stowarzyszenie budowniczych domów (NAHB) indeksu rynku nieruchomości. Oczekiwania są jak najgorsze, więc dane musiałyby być dramatyczne, żeby wywołać żywą reakcję. Gdyby jednak były lepsze od oczekiwań to pomogłyby dolarowi i akcjom. Nadal najważniejsze mogą być (przy złożeniu, że inflacja gwałtownie nie wzrośnie) raporty kwartalne spółek. Jednak te najważniejsze zostaną opublikowane po sesji (Intel i Yahoo), więc ich wpływ na rynek zobaczymy dopiero w środę.