Dzisiaj dla złotego liczy się (podobnie jak dla EUR/USD) wystąpienie Jean-Claude Trichet, prezesa ECB i dane makro z USA. Na rynku EUR/USD trwa od początku tygodnia korekta, ale może się ona zakończyć, jeśli szef ECB pozostanie „jastrzębiem”. Jeśli nastąpi cudowna przemiana prezesa banku w „gołębia” to spadek kursu EUR/USD, a co za tym idzie w Polsce wzrost kursów walut będzie bardzo duży.
GPW rozpoczęła sesję spadkiem indeksu WIG20 (niewielkim) i wzrostem MWIG40. Jednak te drugi indeks bardzo szybko wrócił do szeregu i rozpoczął się marazm. Jednak już po godzinie byki wzięły się do roboty i WIG20 zaczął rosnąć. Po przekroczeniu poziomu wtorkowego zamknięcia nastąpiła stabilizacja, a potem rozpoczęła się ślamazarne osuwanie. Przyśpieszyło je negatywne otwarcie w USA. WIG20 i WIG spadły, ale tym razem MWIG40 okazał się najlepszym indeksem i nie zmienił wartości. Być może sygnalizuje to, że nadchodzi lepszy okres dla mniejszych spółek.
Wczorajsze zachowanie rynku amerykańskiego nie powinno mieć dla GPW żadnego znaczenia, ale trudno wykluczyć, że indeksy na początku sesji lekko spadną. Nie będzie to miało żadnego znaczenia, bo kierunek indeksów zostanie ustalony dopiero po konferencji szefa ECB i po publikacji danych makro w USA. Gdyby jednak nawet indeksy dzisiaj znowu spadły to nie miałoby wielkiego znaczenia. Dopiero zamknięcie przez WIG20 (na dużym obrocie) okna hossy na poziomie 3.657 pkt. wygenerowałoby poważny sygnał sprzedaży.
Konferencja szefa ECB może wpłynąć na zachowanie rynków
Środę europejskie rynki akcji rozpoczęły neutralnym otwarciem po czym indeksy zaczęły się osuwać. Czekano na dane makro, a przed ich publikacją kurs EUR/USD rósł sygnalizując, że duże, wtorkowe osłabienie było tylko niegroźną korektą. Nieznacznie jedynie osłabiły euro dane makro. Okazało się, że indeksy PMI dla sektora usług w krajach UE oraz w strefie euro były bardzo zróżnicowane. We Francji indeks nieoczekiwanie wzrósł, ale w Niemczech spadł znacznie mocniej niż to prognozowano (53 pkt.). W całej strefie euro jednak indeks prawie się nie zmienił (oczekiwano niewielkiego spadku). Takie dane nie mogły być trwałym impulsem dla rynków finansowych. Niepewne otwarcie sesji w USA nie wzbudziło entuzjazmu i indeksy zakończyły sesję neutralnie.
Podczas sesji w USA zmienność była bardzo duża. Nieporozumieniem jest jednak przypisywanie negatywnych nastrojów raportom makroekonomicznym lub przygotowaniem do piątkowych danych z rynku pracy. Zresztą spójrzmy, co dotarło na rynek.
Opublikowane w środę raporty z rynku pracy nie sygnalizowały wyraźnie, co możemy zobaczyć w danych oficjalnych. W raporcie Challengera (o planowanych zwolnieniach) widać było, że ilość zwolnień nie zmieniła się w sposób znaczny (mniej o 10 proc. niż w poprzednim miesiącu). Na ten raport rynek zresztą i tak nie reaguje. Bardziej istotny był raport ADP (o zmianie zatrudnienia w sektorze prywatnym). Tutaj też jednak nie było rewelacji. Dane z poprzedniego miesiąca zostały co prawda znacznie skorygowane w dół, ale to oczywiście nikogo nie poruszyło. ADP poinformował, że we wrześniu w sektorze prywatnym przybyło 58 tys. miejsc pracy. Prognozy mówiły o 75 tysiącach, ale nie była to różnica, która mogłaby kogoś poruszyć. Można wręcz powiedzieć, że zdecydowanie większy niż w sierpniu wzrost zatrudnienia potwierdził, że publikowane w piątek dane makro nie będą bardzo złe. Potem okazało się, że publikowany przez instytut ISM indeks dla sektora usług amerykańskiej gospodarki (więcej niż 80 proc. całości) spadł z 55,8 do 54,8 pkt. Nie był to spadek, który kogoś mógł przestraszyć, a utrzymywania się indeksu nad poziomem 50 pkt. sygnalizowało, że gospodarka się rozwija.
Rynek walutowy odebrał te dane pozytywnie. Można powiedzieć, że nawet bardzo pozytywnie – dolar wyraźnie się wzmocnił. Widać to było również na rynku surowcowym, gdzie rosła cena miedzi (wygenerowany został mocny sygnał kupna). Nieznacznie staniała też ropa, mimo że tygodniowy raport o stanie zapasów nieoczekiwanie pokazał ich wzrost. Takie zachowanie tych dwóch surowców wyraźnie sygnalizowało, że gracze uważają dane makro za dobre. Podobnie zachował się rynek obligacji – rentowność wzrosła. Wyraźnie staniało jedynie złoto, które jest mocno, ujemnie skorelowane z dolarem.
Gracze na rynku akcji nie bardzo mieli się jednak z czego cieszyć. W miarę dobre dane makro zmniejszały prawdopodobieństwo obniżki stóp, a informacje ze spółek i o spółkach były niedobre. Bardzo zawiódł Micron Technology informując o kwartalnej stracie. Poza tym Morgan Stanley rekomendował swoim klientom sprzedaż akcji Intela i jego konkurenta AMD z powodu wojny cenowej, która zmniejszy ich zyski. Na tydzień przed oficjalnym rozpoczęciem sezonu publikacji raportów kwartalnych informacje stawiające duży znak zapytania nad wynikami faworyzowanych ostatnio spółek sektora technologicznego musiały graczy zaniepokoić. Nic więc dziwnego, że indeksy spadły. Nie zmienia to jednak pozytywnego obrazu rynku.
Dzisiaj jest dzień europejskich banków centralnych, bo Bank Anglii i ECB opublikują komunikaty po swoich posiedzeniach. Prognozy mówią, że oba te banki nie zmienią poziomu stóp procentowych. Jeśli chodzi o ECB to niespodzianki nie powinno być, ale Bank Anglii może zaskoczyć i obniżyć stopy. Gdyby tak się stało to osłabiłoby nie tylko funta, ale i euro do dolara i pomogłoby posiadaczom akcji. Jeśli ten bank stóp nie obniży to kluczowa będzie konferencja Jean-Claude Trichet, prezesa ECB. Jeśli jego wystąpienie będzie „gołębie” (tego można oczekiwać, bo naciski polityczne są olbrzymie) to reakcja będzie taka, jakby bank obniżył stopy (osłabienie euro i pozytywny impuls dla akcji). Gdyby jednak inwestorzy zostali negatywnie zaskoczeni to oczywiście reakcja będzie odwrotna.
Dowiemy się też, jak zmieniła się sytuacja na rynku pracy w USA (dane tygodniowe). Słabe dane zaszkodziłyby dolarowi, ale nie akcjom. Dobre też nie pomogłyby „niedźwiedziom” na rynku akcji, ale umocniłyby dolara. Półtorej godziny po rozpoczęciu sesji w USA zostanie jeszcze opublikowany raport o sierpniowych zamówieniach fabrycznych. Prognozy mówią o ich sporym spadku i rynek ma to już w cenach. Gdyby jednak zamówienia nie spadły lub spadły mniej niż to się prognozuje to byłby to pozytywny impuls dla dolara i dla akcji.