Xelion: Święto w USA ograniczy aktywność rynków finansowych

W USA inwestorzy na początku lutego mieli wątpliwości, co do tego, czy jest sens kontynuować hossę. Nie na długo wystarczyły dane o większym od prognoz wzroście PKB w czwartym kwartale i mniejszym wzroście deflatora (miernik inflacji) oraz kosztów pracy (to ostatnie zmniejsza możliwość wzrostu presji inflacyjnej). Warto jednak zauważyć, że były to pierwsze przybliżenia. Weryfikacja może jeszcze znacznie zmienić te dane. Inwestorzy jednak uwierzyli, że zdecydowanie bardziej prawdopodobne jest tzw. „miękkie lądowanie” gospodarki USA, czyli bardzo umiarkowany wzrost ze spadkiem presji inflacyjnej, a to dało impuls do kupna akcji.

W minionym tygodniu przekonanie o realizacji takiego scenariusza umocnił Ben Bernanke, szef Fed. W pierwszym dniu swojego półrocznego, dwudniowego wystąpienia w Kongresie USA stwierdził, że są sygnały zmniejszania się presji inflacyjnej, a gospodarka będzie rosła mimo ochłodzenia na rynku nieruchomości. Co prawda już następnego dnia Bernanke ostrzegł, że sytuacja gospodarcza jest lepsza od oczekiwań, co może zmusić FOMC do podwyżki stóp, ale to ostrzeżenie przeszło praktycznie bez echa. Rzeczywiście na razie wydaje się, że optymiści mają rację, co do rozwoju sytuacji w amerykańskiej gospodarce, co jednak wcale nie znaczy, że jest to mocny fundament pod kontynuację hossy. Wolniejszy wzrost to przecież i niższa dynamika wzrostu zysków.

Zresztą w innych danych makro widać było niepokojące sygnały, które każą zachować ostrożność. Region Chicago znowu wszedł w recesję, a gospodarka regionu Filadelfii znalazła się na jej krawędzi. Podobnie w recesji znowu znalazł się w styczniu cały sektor produkcyjny USA. Bardzo słaba była sprzedaż detaliczna i niższy od oczekiwań wzrost zatrudnienia. Poprawiła się jednak sytuacja w sektorze usług (80 procent gospodarki), co jest bardzo dużym pozytywem. Na te wszystkie informacje dosyć gwałtownie reagował kurs EUR/USD, ale w końcu duży wzrost deficytu handlowego USA, bardzo mały, wręcz nieznaczny napływ kapitału do USA w grudniu (oczekiwano 60 mld, a wpłynęło netto tylko 15,6 mld USD) oraz uwagi szefa Fed dolara osłabiły. Nie jest to jednak na razie nic innego jak tylko i wyłączne korekta poprzednich spadków, co pokazuje reakcja na piątkowe, naprawdę bardzo złe dane makro, które powinny były dolara znacznie osłabić, a jednak do tego nie doszło. Podobnie zresztą zachował się rynek akcji. Indeksy zamknęły sesję neutralnie. Można to złożyć na karb niezdecydowania przed długim weekendem, ale faktem jest, że byki zdecydowanie przeważają.

Popatrzmy na piątkowe dane. Jedynym pozytywem był raport o inflacji w cenach produkcji (PPI). Spadła ona w styczniu (zgodnie z prognozami) o 0,6 proc. z powodu spadku cen ropy, ale inflacja bazowa wzrosła jednak o 0,2 proc. (też zgodnie z oczekiwaniami). Rynki nie zareagowały, bo PPI jest zdecydowanie mniej ważna dla Fed niż CPI. Fatalne były dane z rynku nieruchomości. Ilość rozpoczętych budów domów spadła aż o 14,8 proc. (oczekiwano spadku o 1,9 proc.). Spadła też ilość zezwoleń na budowę. Wrażenie robi to, że roczna dynamika rozpoczętych budów w USA spadła o 37,8 proc. i była najniższa od stycznia 1991 roku. Co prawda dla rynku dużo bardziej istotna jest sprzedaży i ceny domów, ale dane mogą jednak niepokoić. Wcale nie jest pewne, że szef Fed ma rację mówiąc o niezbyt dużym wpływie rynku nieruchomości na gospodarkę. Nieoczekiwanie w lutym spadł też wyraźnie indeks nastroju Uniwersytetu Michigan. Jedynym skutkiem tych raportów był kolejny spadek rentowności obligacji amerykańskich. Na razie możemy mówić jedynie o tym, że na rynku obligacji panuje korekta.

W tej, neutralnej na rynku akcji i walutowym, sytuacji rynek surowców poszedł torem wytyczonym przed kilku dniami. Ropa nadal buksuje w trendzie bocznym (zapewne tworząc prowzrostową flagę) między 57,50 a 60 USD – przełamanie któregoś z tych poziomów pokaże kierunek na dłużej. Miedź koryguje się w ramach pięciomiesięcznego kanału trendu spadkowego. Zostało jeszcze około 3 procent do górnego ograniczenia, gdzie nastąpi decyzja, co dalej z rynkiem. Złoto, po wybiciu z prowzrostowej flagi kontynuuje wzrost. To od dłuższego czasu najlepiej zachowujący się surowiec z tych najważniejszych dla rynków.

Dzisiaj w USA jest święto – urodziny prezydenta Waszyngtona – więc giełdy nie pracują. To zazwyczaj znacznie zmniejsza aktywność na rynkach całego świata. Tym razem też tak powinno być, szczególnie, że danych makro nie ma praktycznie żadnych. W ogóle danych makro w tym tygodniu będzie bardzo mało, chociaż te o inflacji w USA mogą w środę trochę na rynki wpłynąć.

Niepokój panuje na WGPW

Jeśli spojrzałoby się na poziomy indeksów w okresie od 26.01 do 13.02, kiedy to byłem na urlopie, to można by dojść do wniosku, że nic się w tym okresie na rynkach nie działo. Rzut oka na wykresy wystarczy, żeby zmienić zdanie. Na rynku walutowym było nerwowo, a złoty nie potrafił ani zdecydowanie się wzmocnić, ani osłabić. Osłabienie nasza waluta zawdzięczała być może częściowo temu, co działo się w polityce. Wpływ miały też niepokojące dane o dużym deficycie bilansu płatniczego i osłabieniu tempa wzrostu eksportu. Ostatnie wzmocnienie zawdzięcza umocnieniu euro do dolara.

Nieco niepokojące były opublikowane w czwartek dane makro. Niepokojące dla tych ekonomistów, którzy najbardziej boją się wzrostu inflacji. Co prawda inflacja wzrosła zgodnie z oczekiwaniami (1,7 proc.), ale wynagrodzenie wzrosło mocniej niż oczekiwano (7,8 proc.). Z tego wniosek, że gospodarka ma się bardzo dobrze, ale presja inflacyjna będzie rosła. Potwierdza tę tezę publikowany przez Biuro Inwestycji i Cykli Ekonomicznych (BIEC) wskaźnik przyszłej inflacji (WPI), informujący o kształtowaniu się cen konsumpcyjnych (CPI). Okazało się, że wzrósł on w lutym aż o blisko 2 pkt. Był to największy wzrost od jesieni 2003 roku, kiedy wskaźnik sygnalizował nadchodzący wzrost cen po przystąpieniu 2004 roku do Unii Europejskiej (UE)

Na giełdzie też było nerwowo. W końcu stycznia indeksy pobiły rekordy wszechczasów idąc za doskonale się zachowującymi indeksami w innych krajach świat. Spory wpływ miały też dane o wzroście PKB w 2006 roku – wzrost o 5,8 proc. to rzeczywiście bardzo dobry wynik. Jednak już w pierwszych dniach lutego rozpoczęła się korekta, która nie miała wiele wspólnego z tym, co działo się na rynkach światowych. Wydaje się, że przeważył niepokój o przewartościowanie rynku (słuszny) i o to, co pokażą spółki w swoich raportach kwartalnych. Niepokoi też i to bardzo to, że OFE kupowały w styczniu akcje i zbliżyły się już znacznie do limitu 40 procent. Tak duże zaangażowanie rzadko kiedy dobrze rokowało naszemu rynkowi.

Na razie jednak, dopóki na rynkach światowych nie widać korekty, poważne zniżki naszemu rynkowi nie grożą. Nie jest bowiem prawdą, że zmniejsza się apetyty na ryzyko, co widać na innych rynkach rozwijających się (na przykład w Brazylii czy Argentynie). Faktem jest jednak, że u nas widać chęć realizacji zysków przez niektóre fundusze, które czekają na światową korektę i chcą schować część zysków do kieszeni wtedy, kiedy jeszcze koniunktura na świecie jest bardzo dobra. Dotyka to jednak przede wszystkim rynku dużych spółek (szczególnie w piątek banków), bo MidWig nadal zachowuje się znakomicie bijąc kolejne rekordy. Wydaje się, że dopóki na świecie nie rozpocznie się korekta to mniejsze spółki będą najbardziej bezpieczną inwestycją.

Święto w USA i wynikający z tego brak handlu na amerykańskich rynkach finansowych powinien i u nas doprowadzić do marazmu o ile nic nie wydarzy się na rynkach surowcowych. Ostatnio dosyć często indeksy na WGPW wykorzystywały święta w USA do przygotowawczych ruchów, ale obecnie sytuacja jest tak niejasna, że najbardziej prawdopodobne jest jednak wstrzymanie się od handlu. Co prawda dowiemy się jaka w styczniu była dynamika produkcji i jej ceny, ale dane musiałyby być naprawdę bardzo wyjątkowe, żebyśmy zobaczyli jakąś reakcję. Nie znaczy to jednak, żeby dane o produkcji nie miały żadnego znaczenia. Od października dynamika wzrostu produkcji bardzo wyraźnie malała, co mogło niepokoić. Jeśli i tym razem spadnie to będzie sygnalizowało, że super-optymistyczne prognozy wzrostu gospodarczego nie mają podstaw fundamentalnych.

Trzeba pamiętać o tym, że na WIG, WIG20 i TechWig obowiązują sygnały sprzedaży, a na WIG, WIG20 i kontraktach na WIG20 coraz bardziej widoczna jest tworząca się formacja głowy z ramionami (RGR). Taka formacja, jeśli rzeczywiście się wypełni (brakuje do tego około jednoprocentowego spadku) zapowiedziałaby nadejście dłuższej korekty, która mogłaby sprowadzić WIG20 przynajmniej do 3.150 pkt. Warto też jednak pamiętać o tym, że anulowanie takiej formacji byłoby silnym sygnałem kupna. Z poważnymi decyzjami trzeba więc poczekać na rozstrzygnięcia techniczne.