Xelion: Większa aktywność inwestorów na GPW

Na rynku akcji w środę od rana zagościł umiarkowany optymizm. Szybko zostały odrobione straty z poprzedniego dnia i rynek ruszył na północ. Liderami była Agora i sektor bankowy pod wodzą PKO BP. Najwyraźniej realizowany był scenariusz, o którym pisałem w środę – wyprzedzenie tego, co miało się stać po posiedzeniu FOMC. Od momentu, kiedy to WIG20 zyskiwał już około jednego procenta, rynek wszedł w fazę marazmu, ale po 15.00 ruszył na północ i sesję skończyliśmy solidnym wzrostem na dużym obrocie potwierdzającym kierunek. W ten sposób ostatecznie anulowane zostały wszelkie sygnały sprzedaży i WIG20 otworzył sobie drogę na szczyt. O MWIG40 nie ma nawet, co mówić – pobił kolejny rekord wszech czasów.

Takie przygotowanie przed komunikatem FOMC było dużo bardziej racjonalne niż to, co robiły rynki europejskie. Co prawda ten komunikat, jak już pisałem, wcale nie jest taki jednoznaczny, a sens kupowania po nim akcji jest żaden, ale przecież rynki finansowe nie zawsze kierują się logiką. Powiem więcej – rzadko to robią, a najważniejsze są nastroje. Skoro tak to dzisiaj nasz rynek powinien kontynuować wzrosty szczególnie, że slaby dolar powinien podnieść ceny surowców. To wszystko oczywiście przy założeniu, że na rynkach nie zacznie dominować prawidłowa (według mnie) interpretacja komunikatu FOMC.

Jednak, gdyby nawet tak było to analiza techniczna każe akcje kupować. Tyle tylko, że po dzisiejszym wzroście (o ile taki nastąpi) krótkoterminowe oscylatory będą już wykupione, co zapowiada korektę na najbliższych sesjach. W tej sytuacji radziłbym ostrożnie podchodzić do kupna mocno drożejących akcji.

Stan gospodarki niepokoi (tylko) Fed

W środę rynki akcji w Eurolandzie czekały na posiedzenie FOMC, więc indeksy giełdowe trzymały się blisko wtorkowego zamknięcia. Inne rynki się do tego też szykowały – dolar się wzmacniał, co osłabiało jena. Niczego nie zmieniła publikacja protokołu z ostatniego posiedzenia Banku Anglii, mimo że był bardziej „gołębi” od oczekiwań, co osłabiło funta.

Oczywiście w USA też w centrum uwagi było posiedzenie FOMC. Ze zdziwieniem obserwowałem jak ostrożni byli gracze – indeksy giełdowe i kurs walut trzymały się do czasu komunikatu bardzo blisko środowego zamknięcia. Na rynku akcji widoczny był tylko bardzo nieśmiały optymizm. Dziwiło mnie to dlatego, że przecież prawie pewne było, iż Fed zrobi wszystko, żeby nie zdenerwować rynków tuż po fali wyprzedaży, która mogła przerodzić się w coś poważniejszego.

Okazało się, że komunikat FOMC nie tylko nie zawiódł, ale bardzo graczy ucieszył. Stopy oczywiście nie zmieniły się, ale tekst komunikatu był znacznie bardziej „gołębi” niż ten ze stycznia. Zginęło gdzieś sformułowanie mówiące o możliwości dodatkowego podniesienia stóp. Zastąpiło je zdanie: „przyszłe decyzje odnośnie poziomu stóp podatkowych będą zależały od prognoz inflacji i rozwoju gospodarczego”. Co prawda wspomniano o tym, że sygnały nadchodzące ze strony danych makro są „mieszane”, a korekta na rynku nieruchomości nie kończy się, ale powiedziano również, że w nadchodzących kwartałach gospodarka powinna się rozwijać w umiarkowanym tempie. Jeśli weźmie się pod uwagę to, że inflacja bazowa nie spada to wyemitowanie takiego „gołębiego” komunikatu jest dosyć ryzykownym posunięciem. Jedynym uzasadnieniem jest to, że członkowie FOMC są w posiadaniu danych, które ich zaniepokoiły. Zapewne stan gospodarki wcale nie jest taki różowy i stąd taka treść komunikatu.

Jak można się było domyślić nie tak rozumowała większość inwestorów. Nie chciano zauważyć tego, że FOMC zaczyna się niepokoić. Zwrócono uwagę tylko na zmiękczenie tonu, które samo w sobie przecież gospodarce i spółkom nie pomoże. Nastroje były jednak już od kilku dnia tak bycze, że dziwiłbym się, gdyby te bardzo dwuznaczny komunikat nie został wykorzystany. Natychmiast po jego ogłoszeniu indeksy wzrosły o ponad jeden procent, dolar szybko osłabł doprowadzając do wzrostu cen surowców (ropy i złota – miedź nie zdążyła, bo rynek zamknął się wcześniej).

Rynkowi akcji pomagały dodatkowo wtorkowe raporty kwartalne Oracle i Adobe oraz środowe Morgan Stanley. Tylko FedEx rozczarował wynikiem i prognozami (wyniki będą słabsze, bo gospodarka zwalnia). Poza tym kilku kredytodawców oferujących ryzykowne kredyty dostało dodatkowe finansowanie. Czy trzeba było więcej? Gracze rzucili się do kupowania akcji, a indeksy euforycznie wzrosły potwierdzając utworzenie zapowiadających dalsze wzrosty formacji podwójnego dna. Pytanie tylko, czy po zastanowieniu się nie dojdą w czwartek do wniosku, że pomylili się w ocenie treści komunikatu FOMC.

Sensu w tych amerykańskich wzrostach indeksów wielkiego nie było, ale jasne jest, że gracze na całym świecie są zachwyceni (rano pokazali to w Azji). Dzisiaj jednak w USA powinniśmy zobaczyć jakąś korektę. Rynek za szybko wzrósł. Po sesji Motorola ostrzegła, że w raporcie kwartalnym za pierwszy kwartał pokaże stratę, a cały rok 2007 będzie dla firmy znacznie gorszy niż oczekiwano. Co prawda zapowiedziano zwiększenie rozmiaru wykupu akcji, ale i tak po sesji cena akcji spadła o prawie 5 procent. Jednak spółka rzecz jasna nie wywróci tak dużego rynku, jakim są giełdy w USA, ale taki komunikat ostrzega, że zwalniająca gospodarka obetnie zyski spółek i może być dobrym pretekstem dla wywołania korekty. Jeśli będzie niewielka to będzie świadczyło o sile rynku.

Dzisiejsze, przedpołudniowe raporty makroekonomiczne dotyczące strefy euro (zamówienia przemysłowe i bilans handlu zagranicznego) będą miały, jak zwykle, bardzo ograniczony wpływ na zachowanie rynków finansowych. Być może nieznacznie wpłyną jednak na kurs EUR/USD. Im lepsze dane (większa nadwyżka w handlu zagranicznym i większe zamówienia przemysłowe) tym lepiej dla euro.

Popołudniowe dane z USA mogą mocniej wpłynąć na zachowanie rynków. Przy czym publikacja raportu o tygodniowej zmianie sytuacji na rynku pracy w USA jest ostatnio impulsem przede wszystkim dla rynku walutowego. Im mniej noworejestrowanych bezrobotnych tym lepiej dla dolara. Dla akcji to może nawet gorzej, bo zmniejszyłaby się szansa na obniżkę stóp. Drugi raport, czyli indeks wskaźników wyprzedających koniunkturę gospodarczą (LEI) rynek powinien lekceważyć, bo jego wskazania od paru lat się nie sprawdzają. Tym razem może być jednak wykorzystany jako pretekst do wywołania ruchu. Zapowiadany jest spadek tego indeksu i to rzeczywiście może zostać zlekceważone (wszyscy się tego spodziewają). Nieoczekiwany mały spadek lub wręcz wzrost pomógłby dolarowi i akcjom.

Wypowiada się jeszcze dzisiaj (10 minut przed rozpoczęciem sesji) Ben Bernanke, szef Fed, ale temat wystąpienia daleki jest od polityki monetarnej, więc jest szansa, że to wystąpienie zostanie zlekceważone. Jednak tylko szansa, bo przecież nigdy nie wiadomo, co (szczególnie w fazie pytań i odpowiedzi) powie szef Fed i co gracze z tej wypowiedzi wybiorą.