Xelion: Znowu w fazie wyczekiwania

Wzrost kursu EUR/USD (o powodach piszę w części międzynarodowej) wymusił umocnienie złotego – wyraźniejsze do dolara i zupełnie kosmetyczne do euro. Na wykresie USD/PLN widać, że formacja głowy z ramionami (zapowiada spadek kursu do 2,87 PLN) jest coraz wyraźniejsza. Jeśli dzisiaj słabość dolara się utrzyma (nie jest to wcale takie pewne, bo nie ma raportów makroekonomicznych, które mogłyby wymusić silniejsze ruchy) to i nasz złoty się wzmocni. Zakładam jednak, że na rynku EUR/USD zobaczymy stabilizację, a może nawet małą korektę, a to powinno nieznacznie złotego osłabić.

Rynek akcji rozpoczął w piątek sesję spadkiem. Niewyraźne zachowanie rynków amerykańskich i europejskich zmusiło część graczy do realizacji zysków. Poza tym gorsze od prognoz wyniki podał PKO BP, co po czwartkowym rozczarowaniu wynikiem BZ WBK mogło budzić obawy o kondycję sektora bankowego. Jednak od południa indeksy zaczęły rosnąć, a najmocniejszy był nadal sektor surowcowy, któremu pomagały ciągle rosnące ceny miedzi i ropy. Bykom udało się doprowadzić do niewielkiego wzrostu WIG20, ale słabe zachowanie rynku USA na otwarciu sesji nie pozwoliło na podciągnięcie indeksów. WIG20 nie zmienił się w porównaniu do czwartkowego zamknięcia, ale warto zauważyć, że gracze praktycznie nie reagowali na spadki indeksów amerykańskich. To plus dla byków.

Dzisiaj również nasz rynek powinien czekać na nowe impulsy. Wcale się nie zdziwię, jeśli surowce korekcyjnie nieco stanieją (mimo, że rano kontrakty rosły). Jeśli na przykład w zeszłym tygodniu na rynku miedzi trwała gra pod powrót Chińczyków to, zgodnie z zasadą „kupuj pogłoski, sprzedawaj fakty”, dzisiaj powinna nastąpić korekta. Oczywiście zależy to od tego, jak Europejczycy, a potem Amerykanie ocenią realny popyt Chińczyków, ale jeśli nie będzie przeogromny to rynkowi realizacja zysków się należy. Gdybym miał rację to czeka nas dzisiaj na GPW sesja korekcyjna. Psułoby to trochę obraz rynku, więc obóz byków z pewnością zrobi wszystko, żeby zapewnić przynajmniej neutralne zamknięcie. Jeśli uda się doprowadzić do wzrostu indeksów (lub sesja zakończy się niewielkim spadkiem) to obraz rynku będzie nadal bardzo pozytywny. Tylko spory spadek (powyżej 1,5 procenta) stawiałby pod znakiem zapytania wybicie z zeszłego tygodnia. Cokolwiek by sienie działo to trzeba pamiętać, że obecnie obowiązują techniczne sygnały kupna.

Trudna sytuacja amerykańskich kredytodawców

Po nijakiej sesji w USA, giełdy europejskie nie potrafiły w piątek wykreować wyraźnego trendu. Nie pomogła graczom publikacja indeksu klimatu gospodarczego instytutu Ifo. Prognozowany był niewielki spadek tego indeksu i rzeczywiście indeks spadł tyle, że nieco mocniej niż oczekiwano. Prawdę mówiąc nikogo to nie zaskoczyło. Wzrost podatku VAT w Niemczech powinien, chociaż trochę popsuć nastroje. Widać było reakcję na rynku walutowym (euro trochę straciło), ale była ona krótkotrwała. Dzień, dzięki spółkom surowcowym, zakończył się niewielkim wzrostem indeksów.

Piątek był dniem pozbawionym impulsów, więc nie można było oczekiwać na rynkach w USA dużych zmian, ale trochę emocji jednak było. Przede wszystkim dziwić mogło całkiem spore osłabienie dolara, który przecież powinien się wzmacniać skoro inflacja rośnie. Podobnie, na pozór nielogicznie, zachowywał się rynek obligacji. Rentowność szybko spadała (cena rosła). Również rynek akcji zachowywał się słabo. Indeksy spadały, chociaż wielkiego przekonania do wyprzedaży akcji nie można było zaobserwować. Tylko surowce zachowywały się całkowicie logicznie. Tracący dolar wymusił wzrosty cen miedzi, ropy i złota. W przypadku miedzi i ropy przysłużyły się też wzrost napięcia geopolitycznego (Iran) oraz oczekiwanie na zwiększenie zakupów przez wracających w poniedziałek do handlu (po tygodniowej przerwie – świętowali nowy rok) Chińczyków.

Powody dla osłabienia dolara trzeba przede wszystkim szukać w wyraźnym spadku rentowności obligacji (wzroście ich ceny). Ten zaś wynikał ze zwiększonego popytu inwestorów uciekających z rynku obligacji związanych z rynkiem najbardziej ryzykownych kredytów hipotecznych. Podobno takich kredytów, udzielonych niezbyt pewnym kredytobiorcom na wyższe niż normalnie oprocentowanie, było w zeszłym roku bardzo dużo (20 procent całości udzielonych kredytów). Indeks opisujący sytuację na tym rynku spada od sześciu dni, a firmy, które takich kredytów udzielały informują o dużych stratach. Coraz więcej jest kredytów, które nie mają szansy na spłacenie. Widać wyraźnie, jaki jest wpływ wyższych stóp i pogorszenia sytuacji na rynku nieruchomości na sektor finansowy.

Nic dziwnego, że nie tylko kurs EUR/USD rósł, ale tracił też cały sektor finansowy. To było największe obciążenie dla indeksów. Ze spółek nie dotarło zbyt wiele informacji, ale szkodził indeksom spadek kursu akcji Circuit City Stores (rezygnacja dyrektora finansowego) oraz Microsoftu, który przegra spór sądowy z Alcatel-Lucent. Bykom zaś pomagał raport kwartalny i prognozy sieci sprzedaży detalicznej Lowe’s. Indeksy całkiem wyraźnie spadały. Pod koniec sesji bykom udało się znacznie zredukować straty, ale sama końcówka znowu była słaba. Rynek po publikacji danych o inflacji jest najwyraźniej w niezbyt dobrej formie, ale jeszcze nie dostał poważnego impulsu zmuszającego do sprzedaży akcji.

Dzisiaj kalendarium jest puste, ale w kolejnych dniach raportów makroekonomicznych pojawi się bardzo dużo. W tej sytuacji wydaje się, że inwestorzy powinni przyjąć postawę wyczekującą, a taki poważny impuls sprzedażowy nie powstanie. Tyle tylko, że jeśli nastrój rynku powoli zmienia się na negatywny to nigdy nie wiadomo, co i kiedy będzie tą słomką, która przełamie grzbiet wielbłąda. W czasie weekendu taką słomką mogły być wypowiedzi Dicka Cheneya, wiceprezydenta USA, straszącego Iran kolejnymi sankcjami. Nie wiem też, czy popyt Chińczyków na rynku surowcowym (po ich powrocie z tygodniowego świętowania nowego roku) sprostał oczekiwaniom. Wydaje się co prawda, że tak, bo w nocy kontrakty na surowce rosły, ale w czasie dnia to się może zmienić.