Zachód w recesji

W ostatnim miesiącu w proteście przeciw rosnącemu bezrobociu na ulicę Madrytu, Brukseli, Berlina czy Pragi wyszło blisko 200 tys. osób. Strach przed utratą zatrudnienia znajduje swoje uzasadnienie w prognozach Komisji Europejskiej, która przewiduje, że bez pracy w przyszłym roku będzie 26 mln obywateli Unii Europejskiej. O 10 mln więcej niż obecnie. Rosnące bezrobocie to nie jedyny kłopot państw członkowskich. W połowie maja unijny urząd statystyczny opublikował dane o sytuacji ekonomicznej 18 europejskich gospodarek za I kwartał. Poza Cyprem wszystkie znalazły się na minusie. Niechlubny prymat pierwszeństwa wiodą kraje nadbałtyckie, które odnotowały największe spadki PKB rok do roku. Ogromnym zaskoczeniem jest znaczne spowolnienie europejskiej lokomotywy gospodarczej.  

Niemcy

Sprawdził  się czarny scenariusz czołowych instytucji gospodarczych, które przewidywały drastyczny spadek niemieckiego PKB. Niemcy przeżywają  najpoważniejszą recesję od blisko pół wieku. Ich gospodarka skurczyła się w porównaniu do I kwartału 2008 r. aż o 6,9 proc. W pierwszych trzech miesiącach tego roku PKB w Niemczech spadł w porównaniu z kwartałem poprzednim o 3,8 proc. Spadek PKB nie pozostaje bez wpływu na sytuację finansów państwa. Tylko w tym roku do państwowej kasy wpłynie o 45 mld euro mniej niż przewidywała ostatnia prognoza z jesieni ubiegłego roku. Na rok przyszły przewidywany jest spadek o ponad 84 mld euro. Skutkuje to rekordowym zadłużeniem państwa. Tylko w tym roku deficyt w budżecie federalnym przekroczy 50 mld euro, a w roku 2010 wzrosnąć może do 90 mld. Przyczyną tak pesymistycznej perspektywy jest duża zależność niemieckiego przemysłu od eksportu, który zgodnie z informacją Federalnego Zrzeszenia Eksporterów obniży się o 8 proc. Bardziej pesymistyczną prognozę przedstawia Federacja Niemieckiego Handlu Hurtowego i Zagranicznego, która przewiduje spadek niemieckiego eksportu na poziomie 15 proc. Eksperci Dun & Bradstreet w Country Report przewidują, że tendencja spadkowa może utrzymać się nawet do 2010 r. Wygląda więc na to, że rok 2009 będzie najtrudniejszym rokiem w historii niemieckiej gospodarki eksportowej.

Pierwsze prognozy nadciągającego kryzysu dla niemieckiej gospodarki płynęły z branży motoryzacyjnej, która przeżywa załamanie na skalę niespotykaną od wielu lat. Słabnący popyt na samochody jest wynikiem wysokich cen paliw, jak również globalnego kryzysu finansowego. Taki stan rzeczy skłonił niemieckie koncerny motoryzacyjne do zaprzestania produkcji nawet o 40 proc. Globalnie sprzedaż niemieckich pojazdów spadła. W marcu BMW sprzedało mniej o 17,2 proc. aut a Mercedes aż o 16 proc. niż w analogicznym okresie ubiegłego roku. Pracę w swoich fabrykach w Europie pod koniec zeszłego roku wstrzymał m.in. Opel, który ograniczył tymczasowo produkcję w rodzimej fabryce w Gliwicach a także w Bochum i Eisenach. W całej Europie produkcja Opla ma zostać ograniczona o 40 tys. samochodów. Na tym nie koniec kłopotów, ponieważ amerykański koncern General Motors, który jest właścicielem Opla w ostatnim czasie znajduje się w fatalnej kondycji finansowej grożącej upadłością. Jest to o tyle groźne, że w fabrykach Opla w Niemczech pracuje 25 tys. osób – to prawie połowa wszystkich europejskich pracowników General Motors. Chcąc ratować katastrofalną sytuację w niemieckim sektorze motoryzacyjnym rząd wyasygnował aż 5 mld euro na dofinansowanie zakupu nowych samochodów przez naszych zachodnich sąsiadów. Władze Niemiec dają premię w wysokości 2,5 tys. euro każdemu obywatelowi Niemiec, który zdecyduje się zezłomować co najmniej 9-letni pojazd i kupić nowy. Pomysł chwycił i tylko w marcu na drogi wyjechało 401 tys. pojazdów.

Równie dramatycznie wygląda sytuacja na niemieckim rynku budowlanym, który ma blisko 20-proc. udział w produkcji budowlanej i tym samym zaliczany jest do najważniejszych i największych w Europie. Przyczyn recesji w niemieckim budownictwie upatruje się przede wszystkim w zmniejszającej się liczbie zleceń, malejących obrotach i rosnącym bezrobociu. Dodatkowo spowolnienie potęgowane jest strachem przed rozpoczęciem nowych inwestycji. Sektor budowlany jako pierwszy wszedł w fazę recesji i wielce prawdopodobne jest, że jako pierwszy z niej wyjdzie. Tezę tę potwierdzają prognozy analityków Deutsche Bank, którzy przewidują średnioroczny wzrost inwestycji budowlanych w Niemczech w latach 2008-2010 na poziomie 0,4 proc. w ujęciu realnym. W przypadku budownictwa mieszkaniowego spodziewany jest jednak spadek w tempie 0,2 proc. rocznie. Rynek budownictwa przemysłowego i biurowego wzrastać będzie natomiast w tempie 1 proc. rocznie.

Spadkowa tendencja produkcji przemysłowej przekłada się znacznie na rosnące bezrobocie, które wzrosło w marcu br. o 34 tys. w porównaniu z lutym br. i osiągnęło liczbę 3,59 mln. Problem bezrobocia dotyczy głównie ludzi młodych. Liczba trwale pozostających bez pracy poniżej 25. roku życia zwiększyła się o 37 tys. ostatecznie kształtując się na poziomie 205 tys. Oznacza to blisko 20-proc. wzrost rok do roku w tym przedziale wiekowym. Problem bezrobocia dotyka przede wszystkim Niemiec Zachodnich, rejonów silnie uprzemysłowionych Bawarii czy też Badenii-Wirtembergii, których gospodarka oparta jest głównie na przemyśle motoryzacyjnym, włókienniczym i chemicznym. Niemcy w wyniku silnego powiązania gospodarczego ciągną w dół cały region. Znajduje to potwierdzenie w przytoczonych powyżej danych Eurostatu. Dużo większe od oczekiwań okazały się spadki PKB w I kwartale na Słowacji, której gospodarka skurczyła się aż o 11,2 proc. w stosunku do IV kwartału 2008 r. i 5,4 proc. w porównaniu do I kwartału rok do roku. Spowolnienie gospodarcze odczuli także Czesi, których PKB w I kwartale spadł o 3,4 proc.

Pomimo kłopotów gospodarczych Niemcy określane są przez ekspertów Dun & Bradstreet Poland w Country Report jako kraj stabilny, którego główną zaletą jest wysoki poziom bezpieczeństwa inwestycyjnego. Gospodarka Niemiec nadal wiedzie prym produkcji przemysłowej w Europie oraz pozostaje trzecią gospodarką na świecie.

Austria

Objawy recesji są również zauważalne w sąsiadującej z Niemcami Austrii, z tą różnicą, że prognozy rozwoju gospodarki Austrii są bardziej opytmistyczne. Po niewielkich spadkach wskaźników makroekonomicznych w roku bieżącym nastąpi ożywienie, które według prognostyków Dun & Bradstreet w Country Report utrzyma się w najbliższych latach. Według najbardziej opiniotwórczego Austriackiego Instytutu Badań Gospodarczych (WIFO) PKB Austrii spadł w I kwartale o 2,8 proc., co stanowi największy spadek od zakończenia II wojny światowej. Pomimo spowolnienia gospodarczego eksperci zapowiadają ożywienie, które miałoby nastąpić już w przyszłym roku. W latach 2010-2012 można oczekiwać wzrostu gospodarczego kształtującego się w przedziale 1,5-2 proc. na rok. Ten znikomy wzrost PKB wynikać będzie ze zmniejszonego zapotrzebowania na austriackie produkty w krajach Europy Środkowej i Wschodniej, szczególnie w ogarniętych kryzysem sąsiednich Węgrzech, jak również w Niemczech. Na potwierdzenie niech posłużą dane zawarte w biuletynie Ambasady RP w Wiedniu, które mówią o 0,5-proc. spadku eksportu wraz z początkiem br.

Zmniejszenie zagranicznej sprzedaży najbardziej odczuwalne było w sektorze motoryzacyjnym oraz producentów maszyn i urządzeń rolniczych. Wśród przyczyn wymienia się przede wszystkim systematyczny spadek zamówień z zagranicy oraz niekorzystny kurs walut narodowych (forinta, czeskiej korony czy też złotówki) w stosunku do euro. Przyszłość gospodarki Austrii w ogromnym stopniu zależeć więc będzie od kondycji państw Europy Środkowej i Wschodniej. Tym bardziej, że w krajach Europy Środkowej i Wschodniej Austriacy zainwestowali znaczną część kapitału w sieć filii macierzystych firm. Kłopoty finansowe zagranicznych oddziałów austriackich inwestorów mogą negatywnie rzutować na kondycję całych koncernów. Znajduje to potwierdzenie w prognozach dotyczących produkcji przemysłowej. Przewiduje się, że w br. nastąpi spadek produkcji przemysłowej o blisko 3 proc. co w ogromnym stopniu będzie wynikiem pogarszającej się koniunktury gospodarczej głównych partnerów handlowych Austrii. Największe trudności wystąpią w branży motoryzacyjnej, która zapewnia zatrudnienie dla około 200 tys. osób. W konsekwencji pracę straci blisko 2,5 proc. pracowników austriackiego sektora motoryzacyjnego. Ratując sztandarową gałąź przemysłu rząd wzorem Niemiec zatwierdził ustawę pomocową stanowiącą o dofinansowaniu w wysokości 1500 euro zakupu nowego samochodu, ale wyłącznie u rodzimego dealera. Na ten cel wyasygnowano 45 mln euro. Według szacunków federalnego ministra finansów złomowanych zostanie około 30 tys. starych samochodów liczących ponad 13 lat.

Wydaje się, że sektor motoryzacyjny nie jest wyjątkiem, a wzrost stopy bezrobocia odczuwalny będzie we wszystkich gałęziach przemysłu. Ogółem bez pracy w roku 2008 pozostawało blisko 268 tys. osób, co stanowiło 5,8 proc. W roku bieżącym przewiduje się, że bez pracy będzie blisko 300 tys. osób, a stopa bezrobocia kształtować się będzie na poziomie 6,5 proc. Potwierdza się stara ekonomiczna zależność, że kiedy rośnie stopa bezrobocia to spada stopa inflacji, która kształtować się będzie na poziomie 1,2 proc. Stanowi to spadek o 2 proc. w porównaniu z rokiem ubiegłym. Przyczyn spadku stopy inflacji upatruje się głównie w spadających cenach surowców energtycznych na światowych rynkach oraz zmniejszeniu stawki VAT.

Dlatego też nie tylko ekonomiści czy też bankierzy, ale również  austriaccy politycy z niepokojem obserwują pogarszającą się sytuację w krajach Europy Środkowej i Wschodniej. Mają powody, ponieważ stan i perspektywy rozwoju wschodnich krajów europejskich w istotnym stopniu wpływają na kondycję gospodarczą Austrii. Silnie rozbudowana sieć austriackich banków w Europie Wschodniej zaczyna odczuwać problemy z tytułu niewypłacalności kredytobiorców z Polski, Czech czy Węgier. Kraje Europy Środkowej i Wschodniej są zadłużone w austriackich bankach na sumę 293 mld euro. Suma ta stanowi równowartość rocznego dochodu narodowego Austrii. Dlatego też problemy ze spłatą zaciągniętego kredytu mogą spowodować poważne konsekwencje nie tylko dla samych banków, ale dla całego austriackiego sektora bankowego. Przeciwdziałając zaistniałej sytuacji rząd austriacki zatwierdził pomocowy pakiet dla sektora bankowego. Pod koniec I kwartału 2008 r. wyasygnowano 100 mld euro zwrotnej pomocy, z czego aż 75 mld jest przeznaczone na gwarancję i poręczenia bankowe dla udzielanych kredytów. Pozostała część przeznaczona została na zabezpieczenie wkładów i uzupełnienie środków własnych banków.

Pomimo rosnącego bezrobocia i zadyszki gospodarczej eksperci Dun & Bradstreet oceniają Austrię jako kraj stabilny, z ogromnym potencjałem gospodarczym i perspektywą rozwoju. Stabilność gospodarcza, polityczna nie niesie za sobą ryzyka inwestycji. W ostatnich dniach Dun & Bradstreet obniżyła rating Austrii, który na chwilę obecną wynosi DB2a.

Kraje Beneluksu

Doprawdy niewiele osób o tym wie, że narodziny procesu integracji europejskiej swoje podwaliny miały znacznie wcześniej niż utworzenie Europejskiej Wspólnoty Węgla i Stali. Bowiem 14 maja 1944 r. rządy trzech sąsiadujących ze sobą monarchii przebywających na uchodźstwie, a dokładnie w Londynie podpisały traktat powołujący Unię Celną Krajów Beneluksu. Nazwę tworzą pierwsze litery nazw państw: Belgique (Belgia), Nederland (Holandia), Luxembourg (Luksemburg). Umowa nabrała mocy prawnej w trzy lata po jej podpisaniu, a przesłała obowiązywać dopiero w roku 1960 wraz z powołaniem do życia Europejskiej Wspólnoty Gospodarczej. Powstanie Unii Celnej przyczyniło się do powstania w późniejszym czasie Unii Europejskiej, a tym samym doprowadziło do powstania wspólnego europejskiego rynku oraz Unii Gospodarczej i Walutowej (EWG).

Prawdą  jest, że państwa Beneluksu są jednymi z najbardziej zaludnionych, zurbanizowanych i rozwiniętych gospodarczo państw świata. Powszechnie wiadomo, że recesja gospodarcza szalejąca na świecie nie ominęła również tych najbogatszych państw Europy Zachodniej. Zatem należy zadać sobie pytanie: jak wygląda gospodarka prekursorów integracji europejskiej w trudnych czasach recesji?

Bez wątpienia skutki spowolnienia gospodarczego spośród krajów Beneluksu najbardziej odczuwa Holandia. Jak wynika z informacji zawartych w Country Report Dun & Bradstreet gospodarka Królestwa Niderlandów znajduje się o krok od największej recesji od roku 1930. Stan faktyczny potwierdza zarówno obecna sytuacja, jak również nie napawające optymizmem prognozy analityków. W Holandii bowiem już piąty kwartał z rzędu kurczy się PKB, w II kwartale spadek wyniósł 0,9 proc. w stosunku do danych z pierwszych trzech miesięcy. W stosunku do danych z ubiegłego roku gospodarka skurczyła się aż o 5,1 proc., co oznacza największą recesję od czasu II wojny światowej. A przecież nie zawsze tak było. Jak pokazują dane Europejskiego Urzędu Statystycznego Holendrom obca jest sytuacja, w której odnotowuje się ujemny wskaźnik PKB. Średnio w ujęciu rocznym, gospodarka w ostatniej dekadzie rozwijała się w tempie 2,5 proc. Analitycy Dun & Bradstreet prognozują, że w roku bieżącym może nastąpić spadek PKB nawet do 4,5 proc. Niezbyt optymistyczną przyszłość prognozują również analitycy Eurostatu, którzy przewidują nieco mniejszy spadek holenderskiego PKB do poziomu 3,5 proc. w br. Nieznacznego ożywienia można spodziewać się dopiero w roku 2010, kiedy to PKB oscylować będzie w granicach 0,4 poniżej zera.

Powodem niezbyt dobrych wyników jest przede wszystkim spadek inwestycji o blisko 13 proc. głównie w przemyśle i budownictwie, a także eksportu o blisko 11 proc. Jest to o tyle istotne, że spadek produkcji dotyczy głównych gałęzi przemysłu Holandii, co w ogromnym stopniu przekłada się na słabnącą kondycję całego kraju. W tym miejscu należy zaznaczyć, że Królestwo Niderlandów posiada największe wśród państw UE zasoby naturalne gazu ziemnego. Roczne wydobycie tego surowca wynosi ok. 70 mld m szesc. i blisko dwukrotnie przekracza zapotrzebowanie kraju. Przemysł wydobywczy generuje ok. 3 proc. PKB kraju w skali roku. Spadek siły wytwórczej zauważalny jest również w przemyśle chemicznym, który obejmuje ok. 10 proc. całkowitego zatrudnienia Holandii, generując ponad 3,5 proc. PKB. Produkcja chemiczna stanowi ok. 15 proc. całkowitej produkcji, a blisko 20 proc. całości niderlandzkiego eksportu stanowią właśnie produkty przemysłu chemicznego. Spadek produkcji odczuli również niemal wszyscy spośród 18 tys. przedsiębiorców działających w holenderskim sektorze metalurgicznym. Jest to o tyle istotne, że przedsiębiorstwa te zatrudniają ponad 260 tys. pracowników, którzy w tym trudnym okresie stają się potencjalnie zagrożeni utratą pracy.

Spowolnienie gospodarcze i kurczenie się produkcji przemysłowej przekłada się na rosnące bezrobocie, które w pierwszej kolejności dotyka ludność napływową, w tym również pracujących w Holandii Polaków. Od początku roku bezrobocie wzrosło o 0,5 proc. co w kraju, który może poszczycić się najniższą stopą bezrobocia spośród członków Unii Europejskiej uznawane jest za mało optymistyczną prognozę na przyszłość. Należy również zauważyć, że stopa bezrobocia wzrasta z miesiąca na miesiąc o 0,1 proc. i w czerwcu br. wyniosła 3,3 proc. Analitycy Dun & Bradstreet szacują, że bezrobocie w Holandii wzrosnąć może niemal dwukrotnie z 375 tys. w 2008 r. do 675-800 tys. na koniec roku 2010.

Bez wątpienia całe pokolenie nigdy nie doświadczyło podobnej recesji, a od dnia zakończenia II wojny Holendrzy nie odczuli takiego załamania gospodarczego. Najbardziej jednak zaskakuje szybkość, z jaką załamanie to postępowało. Największym zagrożeniem wydaje się niemający precedensu w przeszłości fakt narastającego bezrobocia.

Wydaje się, że szalejący kryzys gospodarczy w najmniejszym stopniu dotknął wysoce rozwinięte gospodarki Belgii i Luksemburga. Państwa te mogą stanowić wzór stabilności ekonomicznej. Oczywiście i one nie ustrzegły się spadku produkcji przemysłowej, wzrostu bezrobocia czy też wzrostu cen, jednak biorąc pod uwagę kondycję finansową i stopę rozwoju tych gospodarek pogarszające się wskaźniki makroekonomiczne nie mają zbyt wielkiego znaczenia w ogólnej ocenie przedstawianych krajów. Gospodarka Belgii nie bez kozery uznawana jest za jedną z najsilniejszych gospodarek w Europie. O jej sile niech świadczy fakt, że PKB na jednego mieszkańca w roku 2008 znacznie przekraczał próg 30 tys. euro. Ponadto kraj ten jest siedzibą kilkuset międzynarodowych koncernów i grup przemysłowych, które dzięki korzystnym warunkom podatkowym zainwestowały w Belgii swój kapitał. Dzięki otwartości polityki, a także dzięki bardzo silnej pozycji kraju w międzynarodowej wymianie handlowej belgijski eksport generuje blisko 2/3 PKB.

Jedną  z pierwszych widocznych oznak nadciągającego kryzysu gospodarczego w Belgii było załamanie się w połowie 2008 r. polityki finansowej największych banków w kraju. Dwa z najbardziej znaczących podmiotów finansowych – Fortis i Dexia stanęły w obliczu pogłębiających się problemów, które rzutowały na kondycję całego sektora bankowego. Przyczyn kłopotów Fortis upatruje się w nietrafionej transakcji nabycia pakietu akcji ABN Amro, który holendersko-belgijska grupa nabyła w 2007 r. za 24 mld euro. Transakcja ta stała się przyczyną kłopotów grupy, która nie poradziła sobie ze spłatą zobowiązań finansowych w wyniku zawirowań na światowych rynkach. W wyniku tych działań Fortis musiał pozbyć się aktywów holenderskiego banku za zaledwie 10 mld euro. W wyniku globalnego kryzysu Fortis stracił dotychczas ok. 2 do 3 mld euro, a klienci wycofali prawie 5 mld euro środków. Chcąc ratować przed upadkiem Fortis rządy wszystkich krajów Beneluksu zainwestowały w upadający bank 11,2 mld euro w ramach przyjętego planu ratunkowego. Na mocy umowy rząd Belgii wyłożył 4,7 mld euro, rząd Holandii 4 mld euro, a rząd Luksemburga 2,5 mld euro, w zamian rządy otrzymały pakiet 49 proc. akcji Fortisu w każdym z krajów. Pozwoliło to na zapewnienie stabilności finansowej banku jak również i całego sektora. Ostatecznie holenderska część banku została przejęta przez rząd Holandii za 16,8 mld euro natomiast część belgijską przejął największy francuski bank BNP Paribas. Wkrótce po tym fakcie Belgowie ponownie doświadczyli skutków kryzysu, bowiem okazało się, że kolejny belgijski bank Dexia boryka się z kłopotami finansowymi. Rządowa pomoc nie ustrzegła przed gwałtownym spadkiem akcji banku, które straciły na wartości we wrześniu ubiegłego roku o 30 proc.

W ostatnich dwóch latach nastąpił również spadek PKB kraju. Prognozy analityków przewidują dalsze skurczenie się gospodarki do poziomu 3,5 proc. poniżej zera w br. Poprawy można spodziewać się dopiero w przyszłym roku, kiedy to przyrost oscylować będzie w granicach 0,2 proc. A przecież nie zawsze tak było. Według danych Narodowego Banku Belgii przyrost PKB w roku uprzednim wyniósł 1,4 proc. Jeszcze w pierwszej połowie tempo wzrostu wyniosło blisko 2 proc. Fatalna w skutkach okazała się druga połowa roku 2008, kiedy to wraz z końcem września nastąpiło okresowe wstrzymanie produkcji w niektórych zakładach przemysłowych oraz załamanie się sektora finansowego.

Jak pokazuje Country Report Dun & Bradstreet znacznie poważniejszym kłopotem, z którym muszą zmierzyć się Belgowie jest rosnąca stopa bezrobocia, szczególnie wśród młodych ludzi. Faktem jest, że bezrobocie w Belgii rośnie i jeśli nawet nie ma charakteru gwałtownego, to na pewno można mówić, iż jest to wzrost permanentny. Bezrobocie w Belgii na koniec czerwca br. wyniosło 8,1 proc., co stanowi wzrost z końcem ubiegłego roku o 1 proc. Wynik ten jest znacznie niższy od średniej państw Unii Europejskiej. Taki poziom bezrobocia oznacza, że bez pracy w Belgii pozostaje ponad 500 tys. osób zdolnych do pracy. Najbardziej niepokojący jest jednak fakt, że ponad 100 tys. stanowią osoby poniżej 25. roku życia.

Oznaką  spowolnienia gospodarczego w Belgii jest bez wątpienia rosnąca w oczach stopa inflacji. Jak podają dane Europejskiego Urzędu Statystycznego na koniec roku stopa inflacji kształtowała się na poziomie 4,5 proc., co w porównaniu z rokiem uprzednim stanowi wzrost rzędu 250 proc. kiedy to inflacja wyniosła 1,8 proc. Głównej przyczyny wzrostu inflacji w Belgii upatruje się we wzroście cen energii przetworzonej oraz cen żywności.

Od ponad wieku gospodarka Wielkiego Księstwa Luksemburga należy do najbardziej rozwiniętych gospodarek Unii Europejskiej. PKB per capita kształtuje się w granicach 75 tys. euro, co pozwala na stwierdzenie, że Luksemburg jest najbogatszym krajem spośród wszystkich państw członkowskich. W tym miejscu należy dodać, że Luksemburg wraz z Belgią od roku 1921 tworzy unię celną. Podstawą gospodarki jest sektor bankowy i usług finansowych, wraz z bardzo korzystnym systemem podatkowym. Jednak podobnie jak w przypadku Belgii i Holandii również Luksemburga nie ominęła gospodarcza zadyszka. Stan faktyczny potwierdzają dane Europejskiego Urzędu Statystycznego. Bowiem w roku 2008 po raz pierwszy w powojennej historii Luksemburga odnotowano ujemny wskaźnik PKB, którego poziom wyniósł 0,9 proc. Analitycy Dun & Bradstreet prognozują, iż lekkiego ożywienia można spodziewać się w przyszłym roku. Prognozowany wzrost gospodarczy wyniesie w roku 2010 ok. 2,5 proc. Kryzys w sektorze finansowym przełożył się na wzrost stopy bezrobocia. Zwolnieniami zostali dotknięci przede wszystkim pracownicy banków (Fortis, Dexia BIL oraz Kaupthing). Na koniec czerwca br. stopa bezrobocia wyniosła 6,4 proc. W porównaniu rok do roku stanowi to wzrost o 1,5 proc. Luksemburczyków najbardziej niepokoi wzrost stopy inflacji. Na koniec roku ubiegłego inflacja kształtowała się na poziomie 4,1, co stanowi wzrost o blisko 1,5 proc.

Daleki jestem od stwierdzenia, że państwa Beneluksu ogarnięte są globalnym kryzysem gospodarczym. Oczywiście nie da się ukryć, że widoczne są pewne objawy zadyszki ekonomicznej, tj. załamanie się sektora finansowego w Belgii, czy też niepokojący fakt nieznanego jak dotąd w krajach Beneluksu wzrostu bezrobocia. Ogólnie rzecz ujmując prekursorzy integracji europejskiej w trudnym okresie recesji radzą sobie dość dobrze. l

TOMASZ STARZYK
Autor jest ekspertem Dun & Bradstreet Poland