Ponadto poddawano publicznej ocenie fakt ograniczania swobody prowadzenia działalności inwestycyjnej, co mogłoby się obrócić przeciwko przyszłym emerytom z co najmniej dwóch powodów – podaje „Plus Biznesu”
Najważniejszy powód to administracyjne ograniczanie wielkości zysków, jakie mogłyby przynieść inwestycje zagraniczne, drugi malejący free float polskiego rynku, co w sytuacji stałego napływu nowych aktywów do OFE mogłoby doprowadzić do oderwania cen akcji krajowych spółek od ich rzeczywistej wartości – podaje „Plus Biznesu”
Z przebiegu dotychczasowych inwestycji funduszy emerytalnych wynika bowiem, że udział papierów wartościowych denominowanych w walutach obcych historycznie nie przekroczył nawet połowy dopuszczalnego limitu, a na inwestycje za granicą zdecydowało się zaledwie kilku zarządzających, z reguły z funduszy o największych aktywach.
Obecnie wartość zagranicznych inwestycji OFE przekroczyła 1,4 mld zł i utrzymuje się mniej więcej w stałej relacji (około 2 proc.) w stosunku do wartości ich aktywów. W ciągu ostatnich kilkunastu miesięcy przeważającą część zagranicznych inwestycji stanowiły depozyty w bankach zagranicznych oraz zagraniczne papiery dłużne, z reguły nieskarbowe. Udział akcji w zagranicznych inwestycjach funduszy emerytalnych nie przekraczał 35-45 proc., stanowiąc około 0,8 proc. wartości całkowitych aktywów – podaje „Plus Biznesu”
Od momentu nowelizacji ustawy diametralnie zmienił się obraz polskiej giełdy. Niebywałe ożywienie rynku pierwotnego, z zakończonymi lub zapowiedzianymi ofertami takich spółek jak PKO BP, Lotos, PGNiG czy PZU, niewątpliwie oddalają widmo duszenia się funduszy na rodzimym rynku akcji. Ponadto pojawiły się na warszawskim parkiecie akcje kilku zagranicznych spółek, których zakup na GPW w myśl przepisów nie jest inwestycją zagraniczną. Tym samym inaczej, z punktu widzenia tego limitu, traktuje się akcje spółki MOL zakupione na giełdzie w Budapeszcie, a inaczej akcje tej samej spółki kupione na giełdzie w Warszawie – podaje „Plus Biznesu”