Zbliżeniowa kwadratura koła

Działy public relations obu organizacji prześcigają się w znajdowaniu dobrych stron PayPass i V-Pay, ale ich wysiłki pójdą na marne, jeśli MasterCard i Visa nie przyjmą jednolitych standardów w rozliczaniu niskokwotowych transakcji dokonywanych kartami zbliżeniowymi. Transakcje niskokwotowe są bowiem w dalszym ciągu mało opłacalne zarówno dla akceptantów (głównie ze względu na koszty instalacji dodatkowych urządzeń i znikomą liczbę użytkowników takich kart), jak i dla acquirerów, którzy nie mają pieniędzy na kolejne inwestycje. CardPoint jest kierowany z Irlandii i boryka się z własnymi problemami na innych rynkach, Pekao jest mocno w tyle pod względem rozwoju obsługi płatności bezgotówkowych, eServis jest zajęty pocztą, a PolCard próbuje sprzedać samego siebie.

OPORNY CHIP

W Polsce coraz więcej punktów handlowo-usługowych obsługuje karty chipowe, choć samych kart z chipem wciąż jest zbyt mało. Wydaje je BZ WBK, który już zupełnie zrezygnował z kart opatrzonych wyłącznie paskiem i kilka innych banków, gdzie z kolei karty z chipem są zaledwie marginalnym dodatkiem do masowej sprzedaży kart z paskiem magnetycznym. Czy ten problem gryzie klientów banków? Wydaje się, że jeszcze nie, choć od stycznia przyszłego roku może się to zmienić Wtedy bowiem na terenie Europy zacznie obowiązywać Jednolity Obszar Płatniczy.

Kto nie inwestuje, ten traci – można powiedzieć śmiało, ponieważ zgodnie z założeniami SEPA, wszelkie straty wynikłe z odrzucenia kart chipowych obciążają tego, kto zbyt mocno przywiąże się do paska magnetycznego. Na przykład oporny na nowości klient, który nie zgodzi się na wcześniejszą wymianę karty z paskiem magnetycznym na kartę chipową (karta z paskiem zostanie w końcu wymieniona, ponieważ każda karta kiedyś traci ważność i trzeba zgłosić się do banku po nową) nie będzie mógł domagać się zwrotu utraconych pieniędzy, jeśli transakcja będzie przeprowadzona w punkcie, który obsługuje karty chipowe. Tymczasem jeśli taka wpadka przydarzy się klientowi, którego bank nie oferuje kart z chipem, stratę poniesie bank, ponieważ to on nie zainwestował. I w końcu trzecia możliwość, czyli jeśli bank wymienił kartę klienta, a ten poniósł stratę z uwagi na niedopatrzenia akceptanta, ten ostatni będzie miał „w plecy”.

Problemem jednak są nie chipy, lecz technologia zbliżeniowa, choć jedno i drugie ma wiele wspólnego.

TYLKO LENISTWO?

Opornie przychodzi Polakom migracja na karty chipowe i opornie przychodzi bankom, merchantom i acquirerom decyzja zainwestowania w karty bezstykowe i ich obsługę. Oferowane przez MasterCard karty PayPass i Visę karty V-Pay mogłyby przecież na dobre zadomowić się w portfelach Polaków, gdyby nie banki, które uparły się i nie zamierzają na razie wydawać kart w technologii zbliżeniowej. Acquirerzy też nie są huraoptymistami, bo każda nowa technologia kosztuje, a użytkowników nie ma. Jednak przeszkód jest więcej.

Najzagorzalsi zwolennicy kart zbliżeniowych zawołają, że bariery to technika, czyli o jeden port za mało w terminalach POS. Terminale bowiem mają dwa porty, do jednego podłączona jest kasa fiskalna, do drugiego PIN-pad i nie ma miejsca na urządzenie rozpoznające i czytające karty Ta pand Go. Cóż, błąd, ale jest na to sposób. Wiedzą o tym np. mieszkańcy Warszawy, którzy korzystają z transportu miejskiego i zamiast kupować jednorazowe bilety, płacą raz w miesiącu za kartę miejską… działającą w technologii zbliżeniowej. Ładowanie takich kart odbywa się poprzez zbliżenie jej do czytnika wbudowanego do terminalu POS i niezajmującego portu. Potem taką naładowaną kartę wystarczy zbliżyć do bramki w metrze czy kasownika w tramwaju. Jest technologia, jest sposób i port nie jest zajęty.

MCDONALDYZACJA POMOŻE

Jest jeszcze jedno ognisko zapalne, które przezwyciężyć będzie najtrudniej – pieniądze na inwestycje. Czterech największych na polskim rynku graczy w dziedzinie obsługi płatności bezgotówkowych nie ma już pieniędzy na kolejne inwestycje, tym razem w technologie bezstykowe, które podobnie jak w przypadku chipów mogą czekać na swoje złote czasy jeszcze wiele lat. Zachłyśnięcie kartami chipowymi było chyba przedwczesne, ponieważ nakłady na sprzęt, oprogramowanie i obsługę kart z mikroprocesorem były zbyt duże w stosunku do liczby wydanych kart. I podobne obawy przed wdrożeniem Ta pand Go mają przede wszystkim acquirerzy.

Sytuację próbują ratować organizacje płatnicze, które wprowadzają coraz nowe projekty pilotażowe w Europie i podpisują kolejne umowy z agentami rozliczeniowymi. Swoje trzy grosze dorzuca również McDonald, który w Stanach Zjednoczonych z powodzeniem wprowadził do kas terminale do kart, w tym również kart zbliżeniowych. McDonald próbuje wprowadzić terminale również w innych krajach, także w Polsce. Wciąż jednak nie ma nad Wisłą banku chętnego do współpracy, czyli wydającego karty Ta pand Go. Bogdan Bochenek z MasterCard Europe, odpowiedzialny za rynek kart w Polsce uważa, że głównym problemem są aplikacje i sprzęt niezbędny do akceptacji kart Ta pand Go. Innego zdania jest natomiast Adam Biedrzycki z firmy VeriFone, który wskazuje firmę produkującą urządzenia do czytania kart zbliżeniowych (tę samą, która dostarcza czytników do warszawskich kart miejskich) możliwych do zamontowania w normalnych terminalach POS bez konieczności zajmowania portu przeznaczonego na PIN-pad. Mówiąc o nikłej szansie wprowadzenia na rynek w Polsce kary PayPass i V-Pay Biedrzycki wskazuje również brak porozumienia pomiędzy Visą i MasterCardem w dziedzinie jednolitych standardów. Teraz bowiem kartą PayPass można zapłacić jedynie w terminalach, które obsługują bezstykowe płatności MasterCarda i analogicznie V-Pay zadziała w terminalu obsługującym bezstykowe transakcje Visy.

CIEŃ SZANSY

W maju ubiegłego roku Bank Zachodni WBK jako pierwszy w Polsce wydał w ramach pilotażu kartę V-Pay, każdorazowo potwierdzaną kodem PIN debetową kartę z mikroprocesorem. Pierwszej transakcji kartą V-Pay dokonał Jacek Kseń, prezes BZ WBK, a terminal obsłużył CardPoint. Szkoda, że na pilotażu poprzestano.

Karta V-Pay, opracowana przez organizację Visa Europe, ma być odpowiedzią na potrzebę wdrożenia ogólnoeuropejskiego rozwiązania w dziedzinie kart debetowych, które spełni wymogi tworzonego Jednolitego Rynku Płatności w Euro (SEPA). Ma umożliwić włączenie krajowych programów debetowych w jeden wspólny, ogólnoeuropejski system oparty o mikroprocesorowy standard EVM oraz każdorazowe użycie kodu PIN. Obecnie wydawane w wielu krajach karty debetowe działają jedynie w danym kraju lub w innym standardzie w kraju, a w innym za granicą.

Przy okazji pilotażu, BZ WBK przyjął propozycję wydania – jako pierwszy bank na świecie – karty V-Pay o niestandardowej długości numeru rachunku. Celem przedsięwzięcia było wykazanie elastyczności działania platformy V-Pay. Banki – wydawcy kart oraz firmy handlowo-usługowe będą mogły wykorzystywać już istniejące systemy i urządzenia, ponieważ V-Pay jest kompatybilna z krajowymi systemami numeracji rachunków kart. Przykładowo, karta V-Pay współdziała z numerami rachunków obejmującymi ciągi o długości od 13 do 19 cyfr oraz numerami BIN (Bank Identification Number) zaczynającymi się od cyfr 4, 5 lub 6.

Istotą tego podejścia było to, by banki – wydawcy kart, centra rozliczeń i autoryzacji oraz firmy handlowo-usługowe mogły w dalszym ciągu stosować istniejące systemy i infrastrukturę obsługującą karty debetowe przy zastosowaniu minimalnych zmian, a zatem i możliwie najmniejszych kosztów wdrożenia.