Złoty konkuruje już z frankiem

Było to o 30 procent więcej niż w drugim kwartale 2004 r. Kwotowo ten przyrost był znacznie wyższy, bo aż o 56 proc. Mniej chętnie po kredyty mieszkaniowe sięgają klienci instytucjonalni. Ich stan zadłużenia utrzymuje się na tym samym mniej więcej poziomie, a kredytów wzięli raptem osiemdziesiąt w kwocie 406 mln zł, podczas gdy indywidualni pożyczyli 5,9 mld zł! To widać na rynku: deweloperzy finansują budowy kredytami zaciąganymi przez swoich klientów. Banki walczą o klientów obniżkami stóp procentowych.

Są banki, które zachęcają głównie do kredytów złotowych, ale klienci nadal chętnie zadłużają się we frankach szwajcarskich, bo te są najniżej oprocentowane, a analitycy bankowi przewidują, że „sezon niskich stóp dla franka jeszcze potrwa”.

Jeżeli stopy kredytów złotowych są o 3 – 3,5 punktu procentowego wyższe niż stopy kredytów we frankach szwajcarskich, to – zdaniem np. doradców Expandera – warto wybrać franki. Aczkolwiek doradcy szacują, że faktyczne oprocentowanie tego kredytu dewizowego jest wyższe, bo w celu ustalenia kwoty kredytu w złotych bank przelicza franki po kursie niższym (kupna), zaś ratę spłaty – po kursie wyższym (sprzedaży). Różnicę między tymi kursami określa się po angielsku słowem „spread” (rozciągać się). To też lepiej nie zmieniać waluty kredytu w okresie spłaty. Zazwyczaj kredytobiorca robi to zbyt póżno, po wzroście kursu, a z powodu spreadu kosztuje to dodatkowo od 4 do 5 proc. kwoty kredytu – czytamy w „Rzeczpospolitej”.