Złoty zamiast franka

Kredyty mieszkaniowe zaciągają głównie klienci indywidualni. Deweloperzy sięgają po nie mniej chętnie. Popyt na kredyty w 2006 roku wyznaczy przede wszystkim sytuacja na rynku mieszkaniowym.

– W 2005 roku banki udzieliły klientom indywidualnym ponad 20 mld zł kredytów mieszkaniowych, z czego połowa przypada na kredyty denominowane w walutach obcych, głównie we frankach szwajcarskich – twierdzi Zbigniew Krysiak z Komitetu do spraw Finansowania Nieruchomości przy Związku Banków Polskich. – Deweloperzy w sumie skorzystali z kredytów w kwocie około 1 mld zł.

Rok 2005 był rokiem franka szwajcarskiego. Kredyty w tej walucie cieszyły się największym powodzeniem z powodu bardzo niskiego oprocentowania – od 2 do 3 proc., oraz stabilnego kursu (z tendencją do spadku).

Osoby, które zadłużyły się we frankach rok czy dwa lata temu, miały powody do radości, bo dzięki taniejącemu szwajcarskiemu pieniądzowi spłacały coraz niższe raty.

– Oprocentowanie kredytów w złotych nie jest już zaporowe – podkreśla Zbigniew Krysiak. – Nie przewidywałbym jednak spadku stóp procentowych w przypadku kredytów złotowych, a raczej ich stabilizację.

Według „Rzeczpospolitej” rok 2006 nie będzie już rokiem franka szwajcarskiego, lecz złotego. Stopy procentowe w odniesieniu do kredytów złotowych nie będą rosnąć, więc te kredyty nie podrożeją, natomiast kredyty we frankach – sądząc po tendencji wzrostu wskaźnika LIBOR – mogą zdrożeć.

Zapewne utrzyma się różnica w oprocentowaniu franka i złotego: od 2 do 3 punktów procentowych. Nie jest już ona warta ponoszenia ryzyka kursowego, gdyż różnica w kwotach rat kredytów zaciągniętych w złotych i we frankach będzie coraz mniejsza – czytamy.