Jest dosłownie wszędzie. Gdzie nie spojrzeć tam atakuje nas Bank BPH. Ostatnio to nawet do lodówki strach zajrzeć. Trzeba też przyznać, że się starają i to bardzo. Nieco gorzej jest niestety z uczciwością przekazywanych w reklamie informacji. Tutaj nie piszemy niczego nowego, bo Bankowi co i rusz ktoś to wypomina. Najciekawsze kwiatuszki z ostatniej masowej reklamy w Internecie… Konto prowadzone za darmo przez rok – czyli nie trzeba wybierać między bankami wirtualnymi, a instytucją z placówkami. No tak – tyle, że (jak zwykle) pojawia się warunek – wpływy co najmniej 1000 zł miesięcznie. Oprocentowanie konta do 4,50%. Oczywiście chodzi o oprocentowane progresywnie konto Złoty Sezam i dotyczy nadwyżki ponad od 100.000,01 zł. No ale w reklamie brzmi dobrze. Lokaty do 5,70% – tutaj e-Lok@ta dla depozytów powyżej 100 tysięcy złotych. Z wysokością limitu debetowego w koncie też można poszaleć reklamowo, bo oprocentowanie jest degresywne – już od 7,90% (a dla klientów bankowości prywatnej nawet 6,90%). Co z tego, że mało kto bierze w koncie kredycik na powyżej 100 tysięcy złotych i to niskie oprocentowanie dotyczy tylko tej części „ponad”. Kto tam na to by zwracał uwagę. No ale – w reklamie wygląda przepięknie. Czasami nawet uda się przemycić takie półprawdy do zestawień publikowanych przez prasę. Najgorsze jest jednak to, że… to działa, a klienci się na to łapią. Z drugiej strony kwestią czasu będzie kiedy reszta banków pójdzie tym śladem – oczywiście oprócz tych, które już dawno to robią. Jest to znacznie łatwiejsze, niż cierpliwe wyjaśnianie klientom prawdziwości działań konkurencji. Całe szczęście, że są jeszcze instytucje, które trzymają się czytelnych zasad. I szczerze powiedziawszy źle na tym nie wychodzą.