Piątkowa sesja była kolejną z gatunku tych mrożących krew w żyłach. Poranny pesymizm sprowadził WIG20 na 3 proc. minusy, co w połączeniu z czwartkową paniką można uznać za próbę testowania dołków z ubiegłego tygodnia.
Popyt dał radę obronić te poziomy i szybko zmniejszył rozmiar przeceny, ale brakowało odwagi na dalsze zakupy akcji w momencie kiedy zachodnie rynki schodziły na poziomy najniższe od 18 miesięcy. Na szczęście tym razem udało nam się uniknąć ślepej korelacji z zachodem i po porannym zamieszaniu udało się osiągnąć względny spokój.
Na pewno kupującym pomagał fakt, że nie było dziś praktycznie żadnych istotnych publikacji makroekonomicznych. Ostatnie były złe, albo fatalne, natomiast wyższa od oczekiwań inflacja w cenach producentów w Niemczech oraz zgodna z prognozami inflacja bazowa w kraju, która wyniosła 2,4 proc., nie miały żadnego przełożenia na notowania. Obie dane potwierdziły, że skoro o wzroście cen już się nie mówi w mediach to wcale nie znaczy, że ten problemem znikł. Nadal jest tylko, że w tej chwili głównym zmartwieniem są obawy o ewentualną recesję, a nie możliwe podwyżki stóp procentowych. Najlepiej widać to w 10-lentich obligacjach amerykańskich, których oprocentowanie wczoraj znalazło się poniżej 2 proc. co przy tamtejszej inflacji ponad 3,6 proc. oznacza, że w tej chwili inwestorzy bardziej cenią zwrot gotówki niż zwrot na gotówce.
Za nami na WIG20 już siedem tygodni spadków, które zabrały z rynku dokładnie 20 proc. Tak czarna seria nie zdarza się często, a jednocześnie po takich przecenach naturalne jest przynajmniej częściowe odreagowanie. Wzrosty budowane przez cały poprzedni tydzień warszawski parkiet oddał w kilka godzin czwartkowej sesji, czyli można uznać, że drugą odsłonę paniki mamy już za sobą. To sugerowałoby, że znaczna część spekulacyjnego kapitału zwyczajnie zmęczyła się i opuściła rynek, co można zaobserwować po ostatnich obrotach, które są istotne mniejsze od poprzednich dni. Przy tak skrajnym wyprzedaniu do wykreowania odbicie potrzeba niezwykle mało, a skoro perspektywa przyszłego tygodnia i spotkania FED w Jackson Hole jest na tyle bliska i niemal gwarantujące dobre informacje to zapewne znajdą się chętni do wykorzystania tego jako pretekstu do zakupów. I na to właśnie inwestorzy powinni szczególnie uważać. Jeżeli zwyżki i oczekiwania będą zbyt duże to powtórzymy sytuację z początku sierpnia kiedy wszyscy sądzili, że po podwyższeniu limitu długu USA czekają nas dalsze wzrosty, a rynek kolejny raz udowodnił, że większość nie ma racji.
Źródło: AZ Finanse