mBank odcina się Syncowi: "Bank to więcej niż konto"

Z reklamą porównawczą trzeba obchodzić się ostrożnie. Praktyka pokazuje, że wyrwany do tablicy konkurent wcześniej lub później spróbuje się zrewanżować. O tym, że każdy kij ma dwa końce przekonał się właśnie Alior Sync.

Reklama porównawcza stała się jedną z podstawowych kreacji reklamowych Alior Synca. Debiutujący w połowie roku pierwszy bank ery 2.0 zestawił swoją ofertę z ikonami bankowości internetowej: mBankiem i Inteligo. Banery porównujące konto Alior Sync z mbankowym eKONTEM obiegły internet, a przez dłuższy czas wisiały nawet na stronie głównej Allegro. Sync eksponował brak opłat za prowadzenie rachunku, za przelewy natychmiastowe, za wypłaty z bankomatów i promował swój 5 procentowy cashback za wszystkie zakupy w internecie. Przy takim zestawieniu, oferta mBanku wypadła blado. Pokrywał się tylko jeden punkt: brak opłat za prowadzenie ROR. Co prawda mBank ma też cashback za zakupy internetowe, ale tylko dla wybranych klientów. Ma opcję szybkich przelewów i wszystkich bankomatów bez prowizji, ale za to trzeba zapłacić.

Po kliknięciu w banner klient kierowany był na stronę http://konto.sync.pl/, gdzie mógł dokonać szerszej analizy i porównać kolejne parametry rachunków z ofertą mBanku i Inteligo. Strona nadal działa i można sobie porównać oferty. Sync podkreśla tu dodatkowo brak wirtualnych oddziałów w obu bankach internetowych, wysokość opłat za abonament pozwalający korzystać ze wszystkich bankomatów czy prowizję za wypłatę z obcego bankomatu. Wyeksponowano też koszty związane z wydaniem gadżetu do płatności zbliżeniowych. Nawiasem mówiąc, warto by je zaktualizować, bo mBank wprowadził w październiku kartę MasterCard Debit w postaci naklejki, którą wydaje bezpłatnie. Tymczasem w tabeli prezentowany jest nadal brelok za 39 zł.

Tak jak się można było spodziewać, na odpowiedź mBanku nie trzeba było długo czekać. W internecie pojawiły się właśnie banery reklamowe z reklamą porównawczą tych samych rachunków, ale przygotowaną przez detaliczne ramię BRE. Jak nietrudno się domyślić, w tym przypadku eksponowane są akurat te cechy, których nie ma Sync. mBank idzie jednak o krok dalej i przewrotnie rzuca hasło: „Bank to więcej niż konto, dlatego nie boimy się porównań”. Po czym prezentuje cechy oferty, którymi nie może pochwalić się Sync: program mSaver, rabaty w 3 tys. sklepów, gwarancje OC i AC, karta Miles&More, płatności zbliżeniowe telefonem z NFC, eMakler i Supermarket Funduszy Inwestycyjnych oraz bankowość mobilna wyróżniona przez Newsweek jako najlepsza.

Trzeba przyznać, że riposta jest celna. Przy takich argumentach oferta Synca wypada słabo. Nie można zaprzeczyć, że konto Synca jest korzystniejsze cenowo, ale brakuje w nim szeregu usług dodanych. Niedawno pisałem o tym, że nie mogłem nawet podpiąć w Syncu limitu w ROR, bo nie jestem etatowcem (mam działalność). Brakuje mi też opcji ratalnej w ramach karty kredytowej. Przydałyby się też rabaty w karcie kredytowej – kilka razy skorzystałem u konkurencji i zaczynam doceniać wagę takiego rozwiązania. Nie mówiąc już o SFI, czy absolutnej rynkowej nowince – płatnościach telefonem z NFC. To co prawda detale, z których nie każdy korzysta, ale wpływają na całościowy wizerunek i wygodę korzystania z rachunku. Wydaje mi się, że dopóki Sync nie rozbuduje oferty, nadal przez wielu klientów będzie traktowany jako bank drugiego wyboru. Bank ma zresztą tego świadomość. Potwierdza to jego ostatnia decyzja o ograniczeniu cashbacku za zakupy internetowe wyłącznie dla lojalnych klientów. Czyli takich, którzy zasilają rachunek stałymi wpływami. Ta metoda kija może być dla Synca pierwszym poważnym testem lojalności. 

 

Na marginesie warto przypomnieć, że nie jest to pierwsza batalia reklamowa mBanku i Aliora. Po tym jak Alior Bank zdecydował się wprowadzić opłatę za konto, mBank wyemitował słynne reklamy z przeciekającym melonikiem. Po proteście Aliora zmieniono w nich kolorystykę z bordowej na neutralną biel, ale dziur w meloniku nie załatano. mBank wyśmiał też banki wykorzystujące w swoich reklamach celebrytów. Było to chwilę po tym, jak bankowy marketing opętała prawdziwa celebrytomania. Na ulicach miast pojawiły się wówczas mbankowe billboardy z hasłami: „NIE – dla gwiazdorów, TAK – dla dobrej oferty”, „Czy potrzebujesz gwiazdora by wybrać bank?”

Wracając do reklamy porównawczej: mBank prowadzi z Syncem jeden do zera. Pytanie, czy Sync zdecyduje się podnieść rękawicę rzuconą przez mBank. Jeśli tak, będzie musiał zrobić to z wyczuciem. Bo jak widać, kto mieczem wojuje…

Napisz do autora: wboczon@prnews.pl

//