Mała jednak szansa, by ta niezbyt okrągła, choć dobrze kojarząca się wartość ostała się w charakterze rekordu wszechczasów. Rekord złota zatem niezbyt długo będzie przypominał nam o dacie znaczącej jednocześnie pierwszy rok istnienia Fed i zarazem ostatni rok funkcjonowania poprzedzającego pierwszą wojnę światową klasycznego standardu złota. Czynników wspierających dalsze wzrosty kruszcu bowiem cały czas nie brakuje.
Opublikowany w czwartek przez World Gold Council raport o rynku złota w pierwszej połowie roku pokazał wyraźnie, że konsumenci w Azji nie przestraszyli się wysokich cen kruszcu. Spadek zainteresowania inwestorów finansowych złotem, wyrażający się miedzy innymi w odpływie środków z funduszy ETF, nie pociągnął za sobą spadku cen ze względu na duże zakupy biżuterii i złotych sztab w Indiach, Chinach, Turcji oraz krajach arabskich. Wielu inwestorów na rynku złota na pewno nabrało przekonania, że – tak jak do tej pory – korekty ceny kruszcu będą niewielkie dzięki fundamentalnemu popytowi na fizyczne złoto gotowemu w każdej chwili przejąć jego nadwyżki.
Pozytywnie zaskoczyły też banki centralne. W pierwszej połowie roku kupiły 190 ton kruszcu, a do wyścigu zakupów przyłączył się po raz pierwszy kraj nie należący do grupy rynków wschodzących – Korea Południowa. Państwo to do niedawna dysponowało raczej symbolicznymi rezerwami złota. Ponieważ zaś należy w dużej mierze do świata Zachodniego i podchodzi do alokacji rezerw duchu racjonalizmu, zakupy kruszcu można interpretować jako przemyślano decyzję długoterminową (nie podyktowaną pustym umiłowaniem prestiżu czy kaprysem władz jak to może być w innych państwach regionu). Choć oficjalne wytłumaczenie zwiększania stanu rezerw złota było inne, niewykluczone, że stratedzy zarządzający portfelem banku postanowili zabezpieczyć się na wypadek kłopotów ze spłatą amerykańskiego zadłużenia. W ich ślady mogą pójść wkrótce i inne kraje.
Złotu pomogły też banki centralne Japonii i Szwajcarii. Nie kupowały wprawdzie kruszcu, za to Bank Szwajcarii obniżył stopy procentowe, a Bank Japonii interweniował na rynku walutowym. Oba wykazały więc sporą determinację w dążeniu do osłabienia swoich walut, co przekonało część inwestorów, że ani jen ani frank szwajcarski nie są już zupełnie bezpieczną przystanią. Stwarza to wrażenie, że jedynie złoto może do końca odgrywać tę rolę.
Cały czas wspiera kruszec fakt, że we wszystkich większych gospodarkach na świecie (za wyjątkiem Brazylii) utrzymywane są ujemne realne stopy procentowe. Koszt alternatywny inwestycji w złoto jest więc bardzo niski – depozyty bankowe ani obligacje nie oferują oprocentowania, które jest w stanie przewyższyć narastającą inflację. Złoto zaś obiecuje nie tylko ochronę przed rosnącymi cenami, ale także perspektywę realnego zarobku.
Badanie historycznych stóp zwrotu przeprowadzone przez analityków Comerzbanku przynosi w tym względzie ciekawe rezultaty, które potwierdzają obiegową opinię, że kruszec jest dobrym zabezpieczeniem przed kryzysem. W trakcie 5% najgorszych dla rynku akcji miesięcy (począwszy od 1970 roku) złoto dało zarobić w skali miesiąca prawie 1%, podczas gdy giełdy w tym samym czasie traciły na wartości o kilkanaście procent. Analogiczna analiza, sprawdzająca zachowanie miesięcznych stóp zwrotu z inwestycji złoto w trakcie przeceny na rynku obligacji, pokazuje, że i w takich warunkach złoto utrzymuje wartość, zyskując w skali miesiąca 0,1%.
Wszystko, co dotąd powiedzieliśmy wskazuje jednak na historię. Może bardzo wysokie ceny nie usprawiedliwiają już dalszych wzrostów? Może inwestorzy przymykają oko na negatywne informacje? Szczęśliwie dla posiadaczy kruszcu tych ostatnich nie ma zbyt wiele. Niewątpliwie należy do nich zaliczyć wzrost wydobycia aż o 7% rok do roku w minionym kwartale. Póki jednak zainteresowanie inwestorów jest cały czas duże, a popyt jubilerski rośnie, nie wydaje się, by rosnąca podaż stanowiła w tej chwili poważne zagrożenie.
Prawdziwym katalizatorem spadków na rynku złota będzie dopiero uspokojenie nastrojów na rynkach finansowych. Gdy ucichną niepokoje na rynku długu państw rozwiniętych a polityka monetarna wróci wreszcie do normy i unikniemy przy tym niebezpieczeństwa inflacyjnego, złoto niewątpliwie czeka przecena. Nikt nie wie jednak, kiedy to nastąpi, a na razie kryzys się nasilił. Rozważając inwestycję w złoto należy jednak pamiętać, że niespokojne czasy nie będą trwały wiecznie i nie lokować zbyt dużej części posiadanych środków w żółty metal. Z pewnością bowiem nie wszystkim uda się w porę zamienić złotych aktywów, gdy te zaczną gwałtownie tanieć, z powrotem na miękką walutę.