Przestajemy spłacać kredyty mieszkaniowe

Spowolnienie w gospodarce zaczyna dawać się we znaki gospodarstwom domowym. Z raportu Komisji Nadzoru Finansowego wynika, że w ubiegłym roku odnotowano wzrost liczby kredytobiorców mających problem ze spłatą zobowiązań z tytułu kredytów mieszkaniowych.

Nie jest to dobra wiadomość, bo Polacy z reguły w pierwszej kolejności spłacają raty hipoteki, a dopiero w dalszej kolejności opłacają pozostałe zobowiązania. Jeśli nie mają już środków na uregulowanie rat z tytułu kredytów mieszkaniowych, może to oznaczać, że balansują na krawędzi.

Z przedstawionego przez Komisję Nadzoru Finansowego Raportu o sytuacji banków w 2011 roku wynika, że w ubiegłym roku decydujący wpływ na wzrost kredytów zagrożonych miały zobowiązania hipoteczne. Wartość zagrożonych kredytów wzrosła w tym okresie z 4,9 mld zł do 7,5 mld zł. Dodatkowo zauważono duże pogorszenie spłacalności tych kredytów, które mierzone jest wzrostem opóźnień powyżej 30 dni (z 5,7 mld zł do 9,1 mld zł).

Walutowy problem rośnie

Urząd zwraca uwagę, że w ogólnej puli kredytów mieszkaniowych nadal dominują hipoteki w walutach (ponad 60 proc.), choć w ubiegłym roku, w ogólnej puli nowoudzielanych kredytów na zakup mieszkania, zaczęły już dominować kredyty złotowe. Według KNF, 20-proc. udział kredytów walutowych był nadal za wysoki.

Większość banków wycofała się już z „walut”, a na tego typu ofertę mogą dziś liczyć głównie dobrze zarabiający. Jednak w ubiegłych latach mogły na nie liczyć także osoby o przeciętnych zarobkach. Ponad 250 tys. kredytów udzielono kredytobiorcom, których dochód netto nie przekraczał 4 tys. zł, a ponad 150 tys. kredytobiorcom o dochodach w granicach 4-6 tys. zł. Urząd zwraca uwagę, że sytuacja niekorzystnych wahań kursów walut może stanowić dla tych gospodarstw problem.

Kredyt większy niż zabezpieczenie

Największe ryzyko niespłacenia długu związane jest z portfelem kredytów walutowych udzielonych w latach 2007-2008. Zostały one udzielone w okresie rekordowo wysokich cen nieruchomości i mocnego złotego. Dziś w wielu przypadkach stan zadłużenia w przeliczeniu na złotówki jest o ponad 50 proc. wyższy niż w momencie zaciągania kredytu. Oznacza to, ze kredytobiorca musi spłacić znacznie więcej niż w rzeczywistości warta jest jego nieruchomość. Później też wcale nie było lepiej. Komisja zwraca uwagę, że w hipotekach z lat 2009-2011 niepokoi z kolei szybkie pogarszanie jakości tych kredytów.

W tym roku prognozowany jest spadek wzrostu polskiej gospodarki do 3 proc., a w przyszłym do 2,3 proc. W praktyce będzie to oznaczało pogorszenie sytuacji na rynku pracy, co automatycznie przełoży się na sytuację finansową wielu kredytobiorców. Choć dziś sytuacja w na rynku kredytów mieszkaniowych jest jeszcze stabilna, najgorsze może być dopiero przed nami.

Źródło: Bankier.pl