Przykazanie XI: Nie spekuluj złotem

Rosnące ceny złota sprawiły, że zaczęły się nim interesować osoby niemające rozeznania w świecie finansów. Coraz częściej pojawia się pytanie: „jak zarobić na złocie”. Błędem jest jednak traktowanie złotej hossy jako okazji do szybkiego i łatwego zarobku.

W ciągu ostatnich 11 lat wyrażone w amerykańskich dolarach ceny złota wzrosły sześciokrotnie. Tylko od początku roku żółty kruszec podrożał o 19%, po drodze ustanawiając nowy nominalny rekord wszech czasów (1921 USD/oz). Taka hossa przyciąga coraz mniej świadomych ryzyka spekulantów.

Niemniej jednak chciwość i brak ostrożności niektórych początkujących „inwestorów” są dla mnie mocnym zaskoczeniem. Na jednym z internetowych forów użytkownik pytał, czy warto zainwestować w lewarowane kontrakty CFD na złoto, aby w ciągu roku podwoić kwotę 10.000 złotych oszczędzanych na organizację jego wesela. Zdaniem tej osoby alternatywą dla złota była… spółka z rynku NewConnect!

Cena złota w ciągu ostatnich 12 miesięcy. W USD za uncję (ok. 31,1 gram).
Źródło: Bankier.pl

Jest to skrajnie ryzykowne i spekulacyjne podejście do złota, traktowanego jako szybki i pewny wehikuł do pomnażania pieniędzy. Lecz takie rzeczy w świecie finansów nie istnieją i co jakiś czas przekonują się o tym rzesze niedoświadczonych inwestorów. Takie podejście w przypadku żółtego metalu wskazuje, jak wielu ludzi nie rozumie, czym jest złoto.

Czym jest złoto


Złoto jest uniwersalnym i ostatecznym pieniądzem, powszechnie akceptowanym pod każdą szerokością geograficzną jako zapłata za usługi i towary. Jest to waluta, której nie da się dodrukować ani rozmnożyć – jej podaż rośnie tylko za sprawą pracy górników. Dlatego też złote sztabki i monety są idealną polisą ubezpieczeniową na wypadek hiperinflacji, kryzysu bankowego, bankructwa państwa, wojny lub nacjonalizacji.

Inwestycja w złoto jest zabezpieczeniem realnej siły nabywczej posiadanych oszczędności. Inwestując nie liczymy na zyski. W zamian oczekujemy tylko (albo aż) absolutnego bezpieczeństwa. Wielu inwestorów kupując złote sztabki liczy, że będzie to najgorsza inwestycja w ich życiu. Bowiem spadek cen złota wiązałby się z zakończeniem kryzysu finansowego, powrotem wzrostu gospodarczego i trwałym okiełznaniem inflacji. W takich warunkach wszystkie inne nasze inwestycje (akcje, nieruchomości, surowce) powinny zyskiwać na wartości, z nawiązką rekompensując straty poniesione na złocie.

Wybór złotego Krugerranda zamiast przynoszącej odsetki rządowej obligacji lub wypłacającej dywidendę akcji stabilnej korporacji jest też wyrazem desperacji inwestora. To swoista apostazja z obecnego systemu finansowego i wyraz niewiary w skuteczność działań polityków i bankierów. „Masz wybór pomiędzy naturalną stabilnością złota a uczciwością i inteligencją członków rządu. Z całym szacunkiem dla tych panów (…) ja radzę ci zagłosować na złoto” – powiedział kiedyś George Bernard Shaw.

Jak przegrywają spekulanci

Złoto jak każdy inny płynny instrument finansowy nadaje się także do celów spekulacyjnych i nie brakuje profesjonalistów trudniących się tym procederem. Sęk w tym, że taka działalność wymaga wiedzy, dogłębnej i żmudnej analizy (czyli czasu), umiejętności oraz ogromnej odporności psychicznej i zdolności do szybkiego ucinania strat.

Świetnego przykładu skali ryzyka związanego ze spekulowaniem na rynku złota dostarczył wrzesień. Jeszcze na początku miesiąca ceny kruszcu ustanowiły historyczny rekord, osiągając poziom 1.921 dolarów za uncję. Kto kupił na tej górce, ten już trzy tygodnie później był stratny o 20%, czyli niemal 390 USD na uncji. Zastosowanie nawet skromnej dźwigni finansowej w skali 1:5 oznaczało wyzerowanie depozytu zabezpieczającego i utratę całego zainwestowanego kapitału.


Źródło: dane Commodity Futures Trading Commission. Opracowanie: Bankier.pl

Powyższy wykres potwierdza starą giełdową zasadę głoszącą, że „większość nie ma racji”. Pokazuje też, że na rynku złotych kontraktów przegrywają nawet zawodowcy. Gdy tylko zaangażowanie tzw. dużych spekulantów (czyli głównie funduszy) osiąga wysokie poziomy, to cena złota zazwyczaj zaczyna spadać. Spekulanci sami stwarzają okazję dla inwestorów i gdy ich pozycja ulega redukcji, jest to zazwyczaj dobry czas na zakup kruszcu.

Krzysztof Kolany

Źródło: Bankier.pl