Okres świąteczny to wyjątkowa atmosfera, obecna w niemalże wszystkich przestrzeniach życia społecznego. Tradycją stało się obdarowywanie prezentami nie tylko członków rodziny, ale również – w przypadku zarządzających firmami – pracowników. Poza znaczeniem symbolicznym, prezent pokazuje, iż pracodawca docenia jego całoroczne wysiłki.
Firma zawstydziła Świętego Mikołaja
Google to niekwestionowany leader wśród pracodawców. Wygrywa w rankingach na temat wynagrodzeń czy oferty benefitów. Również w Święta firma dopieszcza swoich pracowników. W 2010 roku Google podarowało zatrudnionym po 1 000 USD oraz… 10% podwyżki. Jak stwierdziła firma, pracownicy Google są szczęśliwi, bo dużo zarabiają. A Google bardzo chce, by jego pracownicy byli szczęśliwi. W tym roku firma postawiła na prezenty rzeczowe – zatrudnieni otrzymają smartfona Samsung Galaxy Nexus (wartego bagatela ponad 2 000 PLN). Uszczęśliwiać pracowników chce również brytyjska firma JCB. Na świąteczne bonusy przeznaczyła 2 mln GDP – co daje około 500 GDP „na głowę”. I po co komu Mikołaj?
Bardzo pomysłowa w roku 2010 okazała się Ikea. Dla swoich amerykańskich pracowników przygotowała nietypowy prezent – 12 400… rowerów. Jednoślady były koloru srebrnego, z żółto-niebieskimi paskami na ramie (barwy Ikei). Nie ma na nich za to logo firmy, gdyż, jak sama twierdzi, nie chce „by ludzie myśleli, że produkują rowery”. Niemniej jednak to nietypowy prezent, wpisujący się również w filozofię zdrowego trybu życia. A mieszkający w rozsądnej odległości spóźnialscy nie będą już mieli wymówek, że autobus im uciekł…
The Takeda Oncology Company jest nie tylko jedną z najlepiej wynagradzających firm na świecie, ale i dbającą o samopoczucie pracowników. Poza trzytygodniowym płatnym urlopem, dostają oni dodatkowo tydzień wolnego między Bożym Narodzeniem a Nowym Rokiem. Dodatkowy urlop w wymiarze 3 dni przysługuje także pracownikom SAS Canada. Ponadto, firma organizuje z okazji Świąt różne atrakcje – np. przyjęcie, na którym dzieci zatrudnionych są obdarowywane prezentami przez Świętego Mikołaja.
Istnieje też grupa świadczeń, które przez częściowe uwolnienie pracowników od świątecznych obowiązków, pozwoli im bez zakłóceń oddać się pracy oraz w spokoju i bez nerwów spędzić Święta. Na przykład NetApp zaprasza do swoich biur sprzedawców, u których pracownicy firmy mogą zakupić potrzebne produkty spożywcze, kwiaty, a nawet prezenty. Chesapeake Energy Corporation organizuje z kolei imprezy dla dzieci pracowników – z grami, zabawami, poczęstunkiem i obowiązkowo wizytą Mikołaja. W tym czasie rodzice mogą oddać się niezbędnym bożonarodzeniowym przygotowaniom. Częstą praktyką jest również przygotowywanie produktów a nawet posiłków na wynos dla pracowników, szczególnie tych, którzy pracują w okresie świątecznym
Powróćmy jednak jeszcze na moment do kwestii pomysłowości. Należy sobie zadać pytanie, czy oryginalność zawsze idzie w parze z radością obdarowywanego?
Jak tego nie robić
Myśląc „niezapomniane” zazwyczaj ma się na myśli pozytywne przeżycia, które przywoływane wywołują uśmiech na twarzy i, opcjonalnie, melancholijną łezkę w oku. Niestety, zażenowanie, zawstydzenie, a nawet kilkumiesięczna trauma również mogą znaleźć się w pakiecie świątecznych emocji związanych z firmowym prezentem. W skrajnych przypadkach może się skończyć nie tylko na łezce, ale i na potoku goryczy. Oto, niekiedy zabawne, niekiedy przerażające, historie brytyjskich i amerykańskich pracowników.
Pierwszą kategorię trefnych prezentów nazwijmy „spożywczą”. Tanie wino to mała finezja w tym przypadku. Jeśli kogoś szokuje batonik Mars sztuk jeden, lub popcorn do mikrofalówki, z pewnością poruszy go przypadek Amerykanina zatrudnionego w serwisie sprzętu elektronicznego. Z okazji Świąt dostał od pracodawcy… worek ziemniaków. Jak się okazuje, rodzinne koneksje (członek rodziny szefa był właścicielem farmy) mogą wpływać nawet na to, co znajduje się „pod firmową choinką”. Mniej dramatyczna wydaje się więc być historia pracownika uniwersyteckiego, który dostał „kosz łakoci” wypełniony po brzegi zupkami w proszku.
Bony to dość popularny i jak się wydaje uniwersalny świąteczny benefit. W końcu to pracownik decyduje, co za nie kupi. W teorii… Pracownicy jednej z amerykańskich gazet dostali bony do dość ekskluzywnego butiku. Niestety, ich kwota opiewała na 15 USD, co starczyło zaledwie na parę skarpetek… Takiego szczęścia nie miała z kolei pewna asystentka dentystyczna. Od swojego pracodawcy dostała bon do sklepu odzieżowego (prowadzonego przez jego żonę tak na marginesie) wart 30 USD. Niestety, nawet na półkach z przecenionymi ubraniami nie było nic, co mieściłoby się w tej cenie.
Artykuły biurowe i papiernicze wydają się dość bezpieczną opcją, jeśli chodzi o prezenty. Okazuje się, że nie do końca. O ile pióro uchodzi za prezent z klasą, o tyle niekoniecznie zadowoli pracownika, gdy ten odkryje, że jest zepsute. Z pewnym niesmakiem spotkały się też prezenty pracodawcy nadmiernie eksponującego swoją religijność. Rozdał on swoim pracownikom książki, silnie powiązane z interesującą go tematyką. W zróżnicowanym kulturowo i religijnie środowisku pracy, pozycje pt. „Dlaczego inne religie są złe” lub podobne z tej kategorii mogą być nie do końca trafionym pomysłem. Naprawdę jednak przerażającym wydaje się być przypadek pewnej kobiety w zaawansowanej ciąży. Od swojego szefa dostała przezroczysty breloczek w kształcie brzemiennej kobiety, której brzuch wypełniony był płynem, w nim zaś pływało coś na kształt płodu.
Analizując powyższe przypadki, nie dziwi trend wśród pracowników do preferowania gotówki zamiast świątecznych benefitów. Jak jednak mówi stare porzekadło, „Uważaj o czym marzysz, bo może się spełnić”. Wszyscy znamy to miłe uczucie, kiedy na koncie pojawia się świąteczna premia. Podobne zapewne mieli pracownicy jednej z amerykańskich firm, kiedy wręczano im koperty, w których znajdowało się 100 USD. Gdzież tu piekielność? Nadeszła z wypłatą – okazało się, że „bonus” został odliczony od następnej pensji. Pomysł innego pracodawcy wydaje się w porównaniu do tego niezwykle szczodry. Zaproponował on swoim 2000 konsultantom, którzy zdecydują się przepracowywać 80 godzin w okresie od 18 do 31 grudnia, swoisty konkurs. Dwóch szczęśliwców spośród tego zacnego i licznego grona ma szansę na wygranie… 100 USD. Być jednym z tysiąca – to dopiero coś!
Co naprawdę warte jest „zapamiętania”?
Omówione przypadki mogą budzić zazdrość, zażenowanie, a momentami nawet przerażenie. Faktem jest jednak, że wcale nie trzeba dużego budżetu i zespołu PR, by dać pracownikom niezapomniany prezent. Naprawdę budujące jest bowiem poczucie własnej wartości i satysfakcji z pracy. I czasem zwykłe „dziękuję”, wypowiedziane osobiście przez pracodawcę, ucieszy bardziej niż wymyślny gadżet.
Źródło: Sedlak & Sedlak