Początek tygodnia w wykonaniu wspólnej waluty był bardzo udany. Od rozpoczęcia notowań w Azji aż po zamknięcie sesji amerykańskiej główna para walutowa wspinała się na coraz wyższe poziomy.
Dobry start
Przyczyn takiego obrotu sprawy można upatrywać po pierwsze w kolejnych gorszych odczytach makroekonomicznych ze Stanów Zjednoczonych. Słabszy od oczekiwań wynik aktywności w rejonie Nowego Yorku, czy mniejszy niż sądzono napływ kapitałów długoterminowych w połączeniu z kiepskim piątkowym odczytem indeksu Uniwersytetu Michigan zwiększył prawdopodobieństwo uruchomienia przez FED kolejnego programu poluzowania ilościowego. To osłabiająco podziałało na dolara. Poza tym obóz byków wspierały rosnące oczekiwania na wynik wtorkowego spotkania przywódców Niemiec i Francji.
Oczekiwanie na wynik spotkania
Na początku wtorkowych notowań zdawać by się mogło, że będzie to dzień oczekiwania na popołudniową konferencję prasową po spotkaniu Merkel – Sarkozy. Taki stan nie utrzymał się jednak długo. O wiele gorsze dane na temat dynamiki niemieckiego PKB skutecznie spłoszyły z rynku byki, które nadal miały w pamięci słaby odczyt PKB dla Francji. To mocno rzutowało na szacunki odczytu tego wskaźnika dla całej Strefy, który jak się okazało był tylko nieznacznie gorszy. Dzięki temu na tapetę wrócił temat spotkania w Paryżu. W między czasie nastrój inwestorów poprawiły dobre dane o dynamice amerykańskiej produkcji przemysłowej. Tego samego nie można było jednak powiedzieć o konkluzji do jakiej doszli Nicolas Sarkozy i Angela Merkel. Ich ustalenia minęły się bowiem z oczekiwaniami rynku. Zamiast konkretów w postaci m.in. możliwości emisji eurobolgacji zapowiedziano chęć stworzenia rządu gospodarczego i wpisania do konstytucji limitów zadłużenia. To przeceniło wspólną walutę, która środowe notowania rozpoczynała z niższych poziomów.
Chwilowe odreagowanie
Środek tygodnia na rynku głównej pary walutowej przyniósł zdecydowaną poprawę nastrojów. Zdawać by się mogło, że inwestorzy zapomnieli na chwilę o problemach, które przetaczają się obecnie przez światowe gospodarki. Dzięki temu w sesji europejskiej euro zdołało umocnić się względem dolara do poziomu 1,45. Szybko jednak na rynek powróciło otrzeźwienie. Brak impulsów, które mogły by utrwalił zapoczątkowane wzrosty spowodował, że inwestorzy przystąpili do realizacji zysków. Przypomnieli oni sobie również o wszystkich obecnych bolączkach i zarówno parkiety giełdowe jaki i rynek eurodolara spłynęły w czwartek mocną czerwienią. Napływające w tym dniu dane nie były bowiem najlepsze. Liczba nowych wniosków o zasiłek dla bezrobotnych wzrosła o 13 tys. w stosunku do poprzedniego okresu i wyniosła 408 tys. Inflacja konsumencka w USA utrzymała się na poziomie 3,6% r/r wbrew zapowiadanym spadkom, co skomplikowało kwestię uruchomienia kolejnego programu poluzowania ilościowego. Bardzo negatywnie zaskoczył wynik indeksu FED z Filadelfii, który spadł aż o 30,7 pkt. To wszystko mocno zraziło inwestorów, którzy zwiększyli swoją awersję do ryzyka. Podobnie sytuacja miała się w piątek. Utrzymująca się wysoka niepewność dalej przeceniała mniej pewne aktywa, choć pod koniec sesji europejskiej nastroje nieco poprawiła informacja o zaakceptowaniu przez rząd Hiszpanii nowych cięć wydatków.
Wysokie wahania pary EUR/USD
Notowanie pary EUR/USD zaczęły tydzień od silnych wzrostów i kurs wzniósł się do poziomu 1,4450. Jednak bykom zabrakło sił aby skutecznie sforsować ten opór. Udało im się to dopiero w środę, kiedy cena jednego euro sięgnęła poziomu 1,45 dolara. Ten poziom nie utrzymał się jednak długo i kolejne dwa dni upłynęły głównej parze na spadkach. W końcówce piątkowych notowań kurs pary EUR/USD oscylował wokół wartości 1,44.
Mimo święta złoty zyskiwał
Poniedziałkowa nieobecność polskich bankierów nie przeszkadzała parom złotowym wykazać w tym dniu sporej zmienności. Dzięki wzrostom na głównej parze walutowej złoty umacniał się zarówno wobec euro jak i dolara. Bardziej widoczne było to w stosunku do amerykańskiej waluty. Jednak po dotarciu do wsparcia na poziomie 2,86 niedźwiedzie straciły animusz. W stosunku do wspólnej waluty złoty początkowo słabł, jednak w miarę upływu czasu parze EUR/PLN udało się zniwelować wcześniejsze wzrosty. Wtorek nie okazał się już tak dobry. Słabe dane z gospodarki naszego zachodniego sąsiada spowodowały, że przez pierwszą część dnia rodzima waluta mocno traciła na wartości. Dopiero silne poziomy oporu i dobre dane makro zza oceanu odmieniły sytuację na krajowym rynku. Ta odmiana nie trwała długo, gdyż kolejne tym razem mniejsze osłabienie zafundowało złotemu rozczarowanie inwestorów wynikiem spotkania przywódców Niemiec i Francji.
Chwilowy powrót umocnienia
Aprecjacja złotego powróciła w środę. Było to zasługą w dużej mierze poprawy klimatu inwestycyjnego na głównej parze walutowej. Uczestnicy rynku zapomnieli bowiem na chwilę o toczących w ostatnim czasie rynki finansowe problemach i na tym właśnie skorzystała rodzima waluta forsując istotne poziomy wsparcia. To umocnienie nie trwało jednak długo. Trzeźwe spojrzenie na obecną sytuację w gospodarce światowej szybko sprowadziło inwestorów na ziemię, za to kursy par złotowych poszybowały w górę. Do zwiększenia pułapu wzrostów przyczyniły się także kiepskie dane zarówno z polskiej jak i z amerykańskiej gospodarki. Dynamika produkcji przemysłowej w Polsce skurczyła się w stosunku do czerwca o 6%, a w skali rok do roku urosła zaledwie o 1,8%. Poprzez to piątkowe notowania obie pary rozpoczynały na dawno niewidzianych poziomach wokół, których stabilnie poruszały się przez większość dnia. Dopiero po południu rodzima waluta poczęła odzyskiwać nieco na wartości.
Złoty na minusie
Mijający tydzień na rodzimym rynku zakończył się na niekorzyść złotego. Pomimo spadków na początku tygodnia obie pary od środowego popołudnia znacznie wzrastały. Kurs USD/PLN po osiągnięciu minimum na poziomie 2,8410 na kościec piątkowej sesji europejskiej oscylował wokół 2,89. W tym samym czasie podobnie zachowywała się para EUR/PLN. Tułaj kurs urósł z tygodniowego minimum na 4,12 do wartości 4,1740.
Źródło: FMC Management