O ile na europejskich parkietach korekta zbiera obfite żniwo, to byki za oceanem wciąż bronią się przed większą przeceną. Ich dobra postawa może dziś pomóc indeksom na naszym kontynencie.
Przez większą część czwartkowej sesji za oceanem przeważała chęć pozbywania się akcji. W najgorszym momencie Dow Jones zbliżył się niebezpiecznie do 13 tys. punktów, tracąc 0,7 proc. S&P500 znalazł się poniżej 1400 punktów i pozostawał tam przez kilka godzin, zniżkując o niemal 1 proc. Ostatnie dwie godziny stały jednak pod znakiem odrabiania strat i imponującego ruchu w górę, mimo iż wydawało się, że byki nie mają szans. Dow Jones wyszedł 0,15 proc. nad kreskę, a S&P500 stracił jedynie 0,16 proc. Temu ostatniemu udał się także powrót powyżej poziomu 1400 punktów. Trwająca od trzech dni korekta zabrała amerykańskim indeksom po niecałym procencie i trudno na razie dostrzec jakąkolwiek formację, zapowiadającą odwrócenie obowiązującej tendencji, lub choćby dłuższą w niej przerwę.
Na głównych giełdach europejskich sprawy mają się znacznie mniej optymistycznie. Ostatnie trzy sesji to w przypadku DAX spadek łącznie o niemal 3 proc. We Frankfurcie korekta zaczęła się jednak już 16 marca i zredukowała wartość tamtejszego indeksu o prawie 4 proc. Coraz bardziej widoczna zaczyna być kształtująca się krótkoterminowa tendencja spadkowa lub coś na kształt trochę koślawego podwójnego szczytu. Stan nastrojów niemieckich inwestorów ilustruje wczorajszy spadek, sięgający pod koniec dnia ponad 2 proc., przy braku istotnych negatywnych bodźców makroekonomicznych. Dopiero na finiszu bykom udało się zmniejszyć skalę spadku do 1,8 proc.
Prawdopodobnym scenariuszem na najbliższe dni wydaje się jeszcze jeden ruch w górę indeksów na Wall Street, który w przypadku S&P500 pozwoliłby na uformowanie podwójnego szczytu (na wykresie Dow już jest on widoczny) i rozpoczęcie większej korekty trwającej od pół roku fali wzrostów. Podążający tym śladem DAX nie zdołałby prawdopodobnie pokonać poprzedniego szczytu, a wówczas rysujący się trend spadkowy stałby się zdecydowanie bardziej wyraźny, zyskując na wiarygodności.
Wiele zależeć będzie od dzisiejszych danych zza oceanu. Opublikowane zostaną informacje o dynamice dochodów i wydatków Amerykanów, indeks aktywności gospodarczej w rejonie Chicago i wskaźnik nastrojów konsumentów. Jeśli dane będą pomyślne, zarysowany wcześniej scenariusz miałby szansę realizacji. Jeśli okazałyby się złe, giełdy pójdą w dół, nie przejmując się czystością formy wskazań analizy technicznej.
W przypadku indeksu naszych największych spółek sytuacja jest bardzo klarowna. Od początku lutego znajduje się on w trendzie spadkowym. O szansach na odrabianie dystansu wobec głównych parkietów nie ma co marzyć. Najbardziej prawdopodobny scenariusz to kontynuacja ruchu w dół do minimum 2200 punktów, a w przypadku głębszej korekty na głównych giełdach, do okolic 2100 punktów.
Roman Przasnyski, Open Finance
Źródło: Open Finance