Frank szwajcarski od ponad pół roku nie był tak tani jak teraz. W połączeniu z utrzymującym się na niskim poziomie LIBOR-em daje to ratę najniższą od czerwca ubiegłego roku.
Szwajcarski Bank Narodowy (SNB) zachował dziś minimalny kurs szwajcarskiej waluty na poziomie 1,20 franka za euro. Zapowiedział jednocześnie, że jeśli frank nie będzie się dalej osłabiać, jest gotowy do podjęcia dalszych kroków. SNB podkreślił także słuszność kroku w postaci utrzymywania bariery 1,20 franka za euro. Wg centralnego banku Szwajcarii obniżyło to zmienność na rynku i pozwoliło przedsiębiorcom ustabilizować prowadzenie biznesu, co pozytywnie wpływa na stabilność szwajcarskiej gospodarki.
Dla 700 tys. polskich kredytobiorców zadłużonych we franku szwajcarskim dzisiejszy komunikat oznacza szansę na dalsze umacnianie złotego i spadek kursu franka. I choć na powrót do poziomów sprzed kilku lat (przypomnijmy, że w latach 2006-2008, gdy kredyty frankowe były najpopularniejsze, frank kosztował od 2 zł do 2,50 zł) szans na razie nie ma, to każda obniżka kursu jest dobrą wiadomością dla kredytobiorców.
Aktualnie kurs franka jest najniższy od połowy lipca i nie przeszkadza temu nawet fakt, że przez ostatnie pół roku LIBOR 3M (stawka odpowiadająca za oprocentowanie kredytów we franku) urósł dziesięciokrotnie, z 0,01 proc. do 0,1 proc. Nadal bowiem jest to poziom bardzo niski, a spektakularny procentowy wzrost wynika z niskiej bazy.
Osoba, która w maju 2007 roku pożyczyła na mieszkanie 300 tys. zł we franku i ma marżę kredytową równą 1 pkt proc., zapłaci dziś ratę w wysokości około 1600 zł, podczas gdy jeszcze w grudniu było to 1730 zł, a w sierpniu ubiegłego roku prawie 1750 zł. Według prognoz analityków, obecny stan powinien utrzymać się przez najbliższych kilka miesięcy, choć zagrożeniem mogą być postępujące problemy krajów strefy euro.
Przy okazji warto przypomnieć, że w przypadku kredytów walutowych problemem może być nie tylko wysoka rata, ale i stan zadłużenia wyrażony w złotych. Osoby, które kilka lat temu brały kredyty we frankach, mają problem ze zmianą mieszkania, bo aby spłacić kredyt musiałyby sporo dołożyć do kwoty pozyskanej ze sprzedaży. W przypadku kredytów na 300 tys. w wielu przypadkach dopłata będzie przekraczać 100 tys. zł.
Aktualnie kredyty hipoteczne w walutach obcych są w zdecydowanym odwrocie. Franka pożyczymy tylko w jednym banku, euro jest zaś wprawdzie teoretycznie dostępne w dziewięciu instytucjach, ale część z nich pożycza tylko osobom, które mają w tej walucie dochody, a inne przeprowadzają ostrą selekcję klientów już na wstępie – o kredyt można ubiegać się tylko zarabiając miesięcznie kwotę wyrażaną pięcioma cyframi.
Źródło: Open Finance