To zmiana przeciętnego wynagrodzenia brutto w odniesieniu do poziomu sprzed miesiąca, choć ekonomiści wolą koncentrować się na zaskakującym wzroście w ujęciu rok do roku. W styczniu 2012 r. pracownicy małych firm zarabiali przeciętnie 3666 PLN, miesiąc temu było to ponad 4 tys. PLN.
Wśród interpretacji danych GUS o wynagrodzeniach w sektorze przedsiębiorstw najczęściej przewijały się argumenty o możliwym przesunięciu premii za ubiegły rok na styczeń oraz wpływie modyfikacji badanej próby przedsiębiorstw przez urząd statystyczny. Ten drugi czynniki wydaje się być kluczowy. Warto pamiętać, że za sprawą corocznej aktualizacji metodologii GUS styczniowe odczyty danych z rynku pracy w najmniejszym stopniu nadają się do porównywania z poprzednim rokiem. Wzrost pensji o 8,1 proc. r/r (wobec oczekiwań na poziomie 4,9 proc. r/r) wygląda całkiem imponująco, ale rzetelność nakazuje poinformować, że to jednocześnie o blisko 10 proc. mniej niż miesiąc wcześniej. Taki efekt nie jest wcale anomalią bowiem w styczniu 2011 r. wynagrodzenia były o 11,9 proc. niższe niż przed miesiącem, a w styczniu 2010r. spadły o 11,5 proc. m/m
Choć rynek akcji za granicą przejawia w tym tygodniu oznaki słabości, nie ma jeszcze podstaw do odwoływania trendu wzrostowego. Wpływ niepokojących wieści ze strefy euro łagodzą dane zza oceanu. W czwartek pozytywnym impulsem dla inwestorów okazała się publikacja danych z rynku pracy w USA, które z reguły są jedynie tłem dla innych, ważniejszych wydarzeń rynkowych. Tym razem skutecznie przyciągnęły uwagę, ponieważ liczba nowych bezrobotnych rosła w ubiegłym tygodniu w najwolniejszym tempie od czterech lat (348 tys.). Godzinę po rozpoczęciu sesji w USA główne indeksy odrabiały straty z poprzedniego dnia i rosły o ok. 0,5 proc., natomiast w Europie przedpołudniowa realizacja zysków nie na wszystkich parkietach została zniwelowana. WIG20 i DAX jako nieliczne indeksy zdołały powrócić tuż przed godz. 17 powyżej poziomów zamknięcia z poprzedniej sesji.
W tym tygodniu realizacja zysków przez inwestorów zaangażowanych w ryzykowne aktywa była widoczna zarówna na najważniejszej parze walutowej (wyprzedaż euro względem dolara), jak i na notowaniach złotego względem wszystkich podstawowych walut. W czwartek po południu dolar kosztował 3,267 PLN i był o ok. 15 groszy droższy niż przed tygodniem. Tą pierwszą istotną korektę od początku roku, w większej mierze niż pogorszeniu sentymentu na zagranicznym rynku, przypisywałbym danym o inflacji w styczniu. Wyraźnie wolniejszy niż przed miesiącem wzrost cen (spadek z 4,6 proc. r/r do 4,1 r/r) dla inwestorów oznacza przede wszystkim nieco mniejsze szanse na podwyżkę stóp procentowych w Polsce w najbliższych miesiącach, co w ostatnim czasie było ważnym argumentem za kupnem złotego.
W perspektywie tygodnia kurs dolara powinien dotrzeć do poziomu 3,28 PLN, gdzie znajduje się pierwszy poważny opór (zniesienie 38,2 proc. ostatniej fali umocnienia złotego). W tej okolicy spodziewam się kontrataku kupujących złotego i obniżenia przeceny dolara o 4-5 groszy (spadek w okolicę 3,23 PLN), co może być dobrą okazją do nabycia amerykańskiej waluty przed silniejszą korektą. Rozwój sytuacji w strefie euro każe być raczej sceptycznie nastawionym do ryzykownych aktywów (w tym także złotego) w perspektywie 2-3 miesięcy – większość inwestorów nie liczy się jeszcze z możliwością przyznania Grecji drugiego programu pomocowego dopiero po kwietniowych wyborach (większość spodziewa się, iż nastąpi to w przyszłym tygodniu), a to oznaczałoby brak możliwości spłaty przez grecki rząd zapadających w marcu zobowiązań.
Źródło: Noble Securities SA