Pieniądze, które Europejski Bank Centralny wyjął z jednej kieszeni, chcąc w ten sposób zasilić sektor finansowy w płynność, wracają do drugiej kieszeni, ponieważ banki przestały sobie ufać.
Podobnie jak w ubiegłym tygodniu aukcja hiszpańskich papierów dłużnych, tak w środę emisja długu przez Włochy przyniosła wyraźny spadek rentowności bonów i obligacji skarbowych. Rentowność sześciomiesięcznych papierów o wartości ok. 9 mld EUR została ustalona na poziomie 3,25 proc., czyli o połowę niżej niż podczas poprzedniej aukcji pod koniec listopada. Rentowność dwuletnich obligacji o wartości ok. 1,7 mld EUR spadła natomiast do 4,85 proc. z 7,81 proc. przed miesiącem. Pierwsze wnioski dużej części obserwatorów rynków finansowych i inwestorów były takie, że kilka dni po zasileniu systemu bankowego przez EBC długoterminowymi pożyczkami pieniądze te zaczęły działać zgodnie z założeniem banku centralnego. Inna interpretacja była taka, że inwestorzy wierzą w powodzenie reform planowanych przez świeży rząd Mario Montiego, który w ubiegły czwartek podkreślał, że jego głównym celem będzie nie tyle restrukturyzacja finansów państwa, co pobudzenie wzrostu PKB w gospodarce znajdującej się o krok od recesji.
Być może zastrzyk płynności na ogromną skalę rzeczywiście działa jak należy, ale trudno przyjąć tę tezę widząc banki lokujące przed końcem roku rekordowe ilości pieniędzy na krótkoterminowych depozytach w EBC. Europejski Bank Centralny poinformował bowiem, że na jednodniowych lokatach zgromadzone zostało 452 mld EUR (z zawrotnym oprocentowaniem na poziomie 0,25 proc. w skali roku), czyli o ok. 40 mld EUR więcej niż dzień wcześniej, kiedy to padł poprzedni rekord wszech czasów. Od czasu uruchomienia długoterminowych pożyczek wartość środków powierzonych EBC przez banki komercyjne wzrosła o ok. 187 mld EUR. Zdecydowana większość „nowej płynności” (w ramach ok. 500 mld EUR trzyletnich pożyczek blisko 300 mld EUR stanowił rolowany przez banki dług, a pozostała część to świeży kapitał pochodzący EBC) trafia więc z powrotem do banku centralnego. Pomijając fakt, że kapitał ten miał pracować w inny sposób, banki lokując środki na jednodniowych kontach oprocentowanych stawką ,25 proc. wolą tracić 75 punktów bazowych (koszt pożyczki to ok. 1 proc.), niż powierzyć pieniądze innym komercyjnym bankom i na rynkowych warunkach zarabiać ok. 40 pkt. bazowych (trzymiesięczny EURIBOR wynosi obecnie ok. 1,40 proc.).
W środę po południu za euro płacono 4,38 PLN, czyli o ponad 20 groszy mniej niż 14 grudnia, kiedy to ustalony został najwyższy poziom od wiosny 2009 r. To o tyle istotne, że w tym samym czasie od dwóch tygodni w miejscu drepta kurs pary euro-dolar, która od dawna wyznacza złotemu kierunek. Sądzę, że do końca roku większe są szanse, że notowania pary euro-dolar spadną poniżej 1,30 USD niż że średnioterminowy trend wyprzedaży euro nagle się odwróci. W takim wypadku należy oczekiwać, że kurs euro cofnie się przynajmniej w okolicę 4,42 PLN, a w razie pojawienia się nowych argumentów do odwrotu od ryzyka – w okolicę 4,46 PLN.
Łukasz Wróbel,
Dom Maklerski Noble Securities
Źródło: Noble Securities SA