Wczoraj warszawski indeks największych spółek wybił się zdecydowanie in minus na tle niezdecydowanych rynków reszty Europy, spadając o prawie 1,5%. Spadek ten jest całkowicie zrozumiały, jeśli porówna się WIG20 do innych indeksów europejskich – nasz indeks był w ciągu ostatniego tygodnia znacznie od nich silniejszy i w końcu musiał ulec regresji do średniej.
Od powrotu do kanału horyzontalnego jeszcze długa droga, na razie niedźwiedzie będą musiały przykryć całkowicie korpus wtorkowej świecy. Byki może martwić duży obrót na WIG20 sięgający niemal 2 mld złotych, jednak na razie można potraktować ostatnie spadki z technicznego punktu widzenia jako zwykły przystanek na drodze do wzrostów. Spadku cen walorów TPSA, którym Wood&Company obniżył rekomendację do „sprzedaj” , i PGE, którego 10% akcji chce sprzedać Skarb Państwa, nie zrównoważył wzrost PKO BP odbywający się na najwyższym wolumenie spośród wszystkich spółek indeksu.
Dziś handel będzie się odbywał w oczekiwaniu na dane z amerykańskiego rynku pracy – oczekuje się wzrostu stopy bezrobocia do 9,7%, zaś zatrudnienie w sektorze pozarolniczym ma wzrosnąć wg prognoz po raz pierwszy od maja. Wzrostom w Stanach może pomóc rozpoczęcie sezonu publikacji raportów kwartalnych i na początek dobry wynik Alcoa, który przewyższył oczekiwania analityków – kurs spółki wzrósł po zakończeniu regularnych notowań o 2,8%.
Choć wynik sesji będzie zależał od wieści zza oceanu, paradoksalnie trudno oczekiwać spadków w przypadku złych danych – będzie to przecież znak, że czas uruchomić prasy drukarskie i zalać rynek tanim pieniądzem. Należy się tylko zastanowić, jak długo jeszcze rynek będzie pozytywnie reagował na wzrost ilości pieniądza w obiegu i czy w końcu nie utonie pod jego ciężarem, zamiast nauczyć się pływać.
Źródło: Dom Maklerski FIO
