W USA rozpoczął się tydzień, w którym raportów makro będzie dużo, ale w poniedziałkowym kalendarium praktycznie ich nie było. Istotne były tylko i wyłącznie nastroje i informacje spoza kalendarium. Nastroje były doskonałe już od nocy, kiedy to rosły indeksy w Azji. Potem tak samo zachowywały się indeksy w Europie. Nic dziwnego, że i w USA sesje rozpoczęły się wzrostem indeksów.
Moment prawdy pojawił się na trzy godziny przed końcem sesji. Wtedy to agencja ratingowa Moodys Investors Services poinformowała, że obniża ocenę obligacji rządu greckiego o cztery stopnie do poziomu Ba1 z A3 (obszar „śmieciowy”). Uzasadnieniem był … pakiet ratunkowy. Moody’s twierdzi, że pomoc dla Grecji utrudni zmniejszenie deficytu i, co za tym idzie, zmniejszy prawdopodobieństwo spłaty długów. Jeszcze tydzień temu taka decyzja agencji ratingowej doprowadziłaby do głębokiej przeceny wszystkich aktywów. Tym razem było nieco inaczej.
Na rynku walutowym kurs EUR/USD od rana rósł pokonując z łatwością kluczowy opór na poziomie 1,2150 USD. Zyskiwał już dobrze ponad jeden procent, kiedy na rynek trafiło oświadczenie Moody’s. Nie doprowadziło ono do przeceny, mimo że kurs zaczął się osuwać. Udało się ocalić prawie jednoprocentowy wzrost (to sukces byków), dzięki czemu wybił się z kanału trendu spadkowego rozpoczynając korektę spadków. Również ceny surowców zaczęły się osuwać, ale ropa zyskała ponad dwa procent, a miedź ponad półtora procent (wcześniej zyskiwały o jeden punkt procentowy więcej). Złoto staniało o pół procent, mimo że wcześniej drożało dzięki osłabieniu dolara. Straciło na chwilę status bezpiecznej przystani. Z tego też powodu wzrosła rentowność obligacji.
Rynek akcji od początku sesji był w bardzo „byczym” nastroju. Już po dwóch godzinach indeks S&P 500 rósł o blisko półtora procent. Od tego momentu indeks zaczął się osuwać, a potem oświadczenie Moody’s ten proces nasiliło. Nadal jednak daleko było do paniki, a indeksy utrzymywały się nad kreską. Co prawda, nie udało się zakończyć sesji zwyżką – było neutralne, ale mimo wszystko po oświadczeniu Moody’s nie doszło do przeceny, co jeszcze raz sygnalizuje, że nastroje są „bycze”, a opór jest wyżej.
GPW rozpoczęła sesję poniedziałkową spokojnym wzrostem indeksów. Była to normalna reakcja na zachowanie rynków globalnych. Widać było jednak niepewność wywołaną być może obawą o to, czy w USA nie pojawi się korekta. Poza tym czekanie na IPO Taurona może nieco popyt osłabiać. Byki jednak w tym spokojnym nastroju nie mogły się utrzymać, bo wzrosty indeksów w Europie i kontraktów na amerykańskie indeksy musiały pomóc popytowi. WIG20 już przed południem rósł o nieco ponad jeden procent.
Od tego momentu (przed południem) indeks wszedł w fazę stabilizacji, z której wyszedł górą po pobudce w USA. Kierowano się nastrojami panującymi na innych giełdach europejskich. Tyle tylko, ze rynek nadal był bardzo niemrawy, co w ostatniej godzinie nieco obniżyło indeksy. Udało się jednak utrzymać jednoprocentową zwyżkę, dzięki czemu wybicie z krótkoterminowego trendu spadkowego zostało potwierdzone, a oscylatory dały sygnał kupna. W okolicy południa rozpoczął się proces polowania na dobre dane makro, które miały napłynąć z USA. WIG20 odrabiał straty szybciej niż inne giełdy europejskie. Po publikacji pierwszego zestawu danych makro znowu zaczął się osuwać, po drugim raporcie (produkcja w USA) sytuacja nieco się poprawiła, ale fixing dobił obóz byków, odejmując od WIG20 około 30 punktów. Spadek o 2,8 proc. należy uznać za bardzo poważny, a z poniedziałkowego (10.05) wzrostu indeksów niewiele już zostało. Najbliższe sesje pokażą kierunek na dłużej.
Źródło: Xelion. Doradcy Finansowi