„Pierwsze aukcje zorganizuje Colliers International – amerykańska firma konsultingowa. (…)Colliers International zapowiada, że ceny wywoławcze, które deweloperzy zaproponują na polskich aukcjach, będą nawet o 40 proc. niższe niż rynkowe. – Licytacje będą się odbywać na żywo, w domu aukcyjnym, w obecności notariusza. Klienci po zapoznaniu się z listą ofertą będą mogli przejrzeć listę oferowanych obejrzeć mieszkania podczas dni otwartych – mówi Tatiana Kałuźniacka z Colliers International” – pisze „Polska”.
„Aby wziąć udział w aukcji, trzeb a będzie wpłacić na konto notariusza opłatę od kilku do kilkunastu tysięcy złotych. Ci, którzy przegrają licytację, potem odzyskają pieniądze” – donosi „Polska”.
„Na aukcjach mogą być też wystawiane mieszkania zajęte przez banki bądź komorników. W USA, szczególnie podczas kryzysu, ta forma licytacji jest dosyć częsta. U nas jest trochę inaczej. – Nasze banki starają się jak najdłużej negocjować z klientem. Dopiero w ostateczności, najczęściej w przypadku, kiedy kredytobiorca unika rozmów, sprawą zajmuje się komornik – mówi Krzysztof Pietraszkiewicz, prezes Związku Banków Polskich” informuje „Polska”.
Jaką popularnością będzie cieszyła się tego typu forma sprzedaży, dowiemy się w październiku. Na polskim rynku pierwsza edycja tego przedsięwzięcia jest w pewnym sensie eksperymentem, choć w USA jest ono praktykowane już od wielu lat . Klienci, którzy wezmą udział w aukcji nie wiedzą za bardzo czego mogą się spodziewać podczas licytacji. Warto zwrócić uwagę, że ceny wywoławcze będą wynosiły 40 proc. ceny ofertowej. W tym miejscu należy zastanowić się, czy upust jaki możemy wylicytować nie pokrywa się bądź jest mniejszy od różnicy miedzy ceną ofertową a transakcyjną.
Więcej w dzisiejszej „Polsce” w artykule Henryka Sadowskiego „Na aukcji kupisz mieszkanie o dwadzieścia procent taniej”.
K.H.