„Bankowcy stale proszą rząd, NBP o pomoc w udrożnieniu tego rynku, argumentując, że bez tej pomocy dynamika wzrostu akcji kredytowej będzie niska. Po co bankom wsparcie, skoro decydują się lokować miliardy w NBP, zamiast udzielać kredytów? – Bank centralny jest najbezpieczniejszym partnerem. Informacje o stratach kolejnych instytucji (np. Deutsche Banku, Citi – red.) nie zachęcają do pożyczania pieniędzy na rynku. Wszyscy czekają na to, co się wydarzy, wolą nie ryzykować – tłumaczy Elwir Świętochowski, dyrektor Departamentu Skarbu w Rabobanku.”, czytamy w „Rz”.
„Przedstawiciele banków twierdzą, że NBP co tydzień zbiera pieniądze z rynku, ale nie zasila banków w gotówkę co siedem dni. Gdyby nagle jakiemuś bankowi zabrakło pieniędzy, musiałby korzystać z drogiego kredytu lombardowego. Nic dziwnego, że bankowcy chcą mieć jak najgrubszą finansową poduszkę i ciągle starają się ją powiększyć.”, czytamy dalej.
Aby rozruszać akcję kredytową NBP zapowiedział, że juz teraz wykupi od banków obligacje, których termin wykupu mija za trzy lata. Taki ruch uwolniłby nawet 9 mld zł. Natomiast RPP rozważa obniżenie bankom rezerw obowiązkowych, które muszą utrzymywać w NBP. Rezerwy mogłyby spaść z poziomu 3,5 proc. do 2 proc. i w ten sposób uwolnić kolejne 8 mld zł
Szczegóły w „Rzeczpospolitej”
Na podstawie: Eliza Więcław