Wiosną wejdzie w życie prawo, według którego oprocentowanie wszystkich pożyczek i kredytów nie może być wyższe niż czterokrotność oprocentowania kredytu lombardowego ustalanego przez Radę Polityki Pieniężnej. Dziś wynosi ono 6,25 proc., łatwo więc wyliczyć, że według nowej ustawy odsetki nie mogłyby być wyższe niż 25 proc.
Obecnie wysokość oprocentowania kredytów hipotecznych i samochodowych jest niższe niż 25 proc. Do tego limitu musiałyby się natomiast dostosować banki, które udzielają bardzo drogich pożyczek gotówkowych i sprzedają wysoko oprocentowane karty kredytowe. Ustawa antylichwiarska określa też limit kosztów związanych z udzieleniem kredytu. Według nowego prawa nie będą one mogły być wyższe niż 5 proc. wartości pożyczki – podaje dziennik.
Ponieważ koszty kredytów nie będą mogły rosnąć, zwiększą się te niezwiązane bezpośrednio z pożyczką, np. cena ustalenia zabezpieczenia czy składka na ubezpieczenie. Bez ubezpieczenia bank może nie pożyczyć pieniędzy. Część banków będzie się starała obejść przepisy antylichwiarskie, oferując kredyty denominowane w walutach obcych, np. we frankach. Inne wprowadzą wyższe opłaty za prowadzenie np. kont związanych z obsługą kredytu.
Według „Rzeczpospolitej” z nowym prawem poradzą sobie także lombardy. Obniżą oprocentowanie, ale wprowadzą za to bardzo wysoką opłatę za przechowywanie przyniesionego w zastaw towaru.
W wielu bankach oprocentowanie kredytów wynosi obecnie ok. 10 proc. w skali roku. To element marketingu służący przyciągnięciu klientów. Banki rekompensują go sobie, pobierając wysokie prowizje. Po wejściu w życie nowych przepisów nie będą mogły tego robić. Może to wpłynąć na podwyższenie oprocentowania w proporcji odpowiadającej obniżeniu prowizji. Przedstawiciele niektórych instytucji przyznają, że nowe prawo może oznaczać ograniczenie grona kredytobiorców – czytamy w „Rzeczpospolitej”.