■ Jakie są plany banku na 2006 rok? Które segmenty będą motorem działalności?
– Będziemy kontynuować strategię przyjętą na rok 2005, ponieważ nie ma żadnych powodów, żeby ją zmieniać. Planujemy dalszy, równoległy rozwój części korporacyjnej i detalicznej. W pierwszym z tych obszarów głównym elementem jest rozbudowa i uzupełnienie oferty dla mniejszych firm o produkty, które oferowaliśmy dotychczas dużym przedsiębiorstwom. W tym roku planujemy również wzmocnienie oferty dla średnich firm o instrumenty, które dystrybuujemy w powiązaniu z innymi jednostkami, firmą leasingową i factoringową, oraz oferta finansowania nieruchomości wspólnie ze Śląskim Bankiem Hipotecznym.
W obszarze detalicznym skoncentrujemy się na segmencie rachunków oszczędnościowych, transakcyjnych, kart kredytowych oraz zwiększeniu sprzedaży hipotecznych kredytów w złotych oraz kredytów konsumpcyjnych.
■ Jaki udział w rynku w tych segmentach chciałby pan osiągnąć?
– Chcemy zwiększać nasz udział, choć w niektórych obszarach jest on już znaczący, np. w rynku depozytów klientów detalicznych, na koniec września sięgnął 8,1 proc.
n ING Bank Śląski konsekwentnie oferuje kredyty hipoteczne wyłącznie w złotych. W tym roku zostaną prawdopodobnie wprowadzone regulacje ograniczające skalę kredytów walutowych. Czy z pana punktu widzenia to korzystne zmiany, bo wyrównają się warunki działalności, czy też oznacza to większą konkurencję w tym samym segmencie rynku?
– Jestem zwolennikiem tych ograniczeń, a pojawiający się zarzut, że próby wprowadzenia tych regulacji mają na celu stworzenie lepszych warunków dla pewnej grupy banków na rynku kosztem innych, jest po prostu absurdalny. Postulowanie wprowadzenia regulacji nie wynika z partykularnego interesu naszego banku, ale z konieczności ucywilizowania relacji na rynku. Klienci muszą mieć świadomość ryzyka, które jest związane z kredytem walutowym, zwłaszcza w przypadku osób o niskich dochodach, które mają mniejsze możliwości absorpcji szoków wynikających ze zmian kursowych.
Oczywiście jest duże prawdopodobieństwo, że problem może być rozwiązany siłami czysto rynkowymi, ponieważ różnica pomiędzy kosztami kredytów walutowych i złotowych jest coraz mniejsza. Warto podkreślić, że kredyty złotowe są mniej opłacalne dla banków, ponieważ mają 2,5 razy niższe marże i nie obejmują ukrytych kosztów takich jak spread, czyli różnice w kursach, po których przeliczany jest kredyt oraz spłacane raty.
■ Bankowcy wystosowali w tej sprawie list do nadzoru. Czy należał pan do grupy zwolenników całkowitego zakazu?
– Tak, ponieważ jestem zwolennikiem stworzenia takiej samej pozycji konkurencyjnej dla wszystkich uczestników rynku. Nie zgadzam się z opinią, że taka formuła stawiałaby w uprzywilejowanej sytuacji duże banki, kosztem mniejszych podmiotów. Jednak wprowadzenie regulacji w innym kształcie również będzie dobrym rozwiązaniem.
ING Bank Śląski, nie czekając na odgórne zalecenia, zastosował najbardziej restrykcyjną formułę samoograniczenia w postaci nieudzielania kredytów w walutach.
■ Rynek bankowy czekają zmiany związane z możliwą fuzją Pekao i BPH. Nie jest jednak pewne, czy do niej dojdzie. Gdyby się okazało, że połączenie obydwu instytucji nie jest możliwe i Bank BPH zostałby wystawiony na sprzedaż, to Grupa ING byłaby zainteresowana jego kupnem?
– To pytanie należałoby skierować do naszego akcjonariusza. Ja mogę powiedzieć tylko tyle, że ING Bank Śląski jest w stanie rozwijać się organicznie. Nie oznacza to jednak, że nasz akcjonariusz nie bierze pod uwagę możliwości umacniania naszej pozycji na rynku poprzez kupno i połączenie z innym bankiem.
■ Czy fuzja UniCredito i HVB to pana zdaniem początek konsolidacji na europejskim rynku bankowym?
– Tak, spodziewam się, że będzie to impuls dla dalszych fuzji transgranicznych pomiędzy bankami europejskimi, ale sektor bankowy może się otworzyć także na konsolidacje z podmiotami spoza naszego kontynentu. Jednocześnie będzie się zwiększał poziom koncentracji w poszczególnych krajach.
Więcej w dzisiejszym wydaniu „Gazety Prawnej”.