Czy Chińska lokomotywa spowalnia? Wbrew pozorom odpowiedz na to pytanie jest istotna dla polskich inwestorów. Również tych drobnych.
Raz po raz w ostatnich tygodniach docierają na rynek informacje, że chińska gospodarka jest w nieco gorszym stanie niż prognozowano jeszcze na początku roku. W zeszłym tygodniu słaby odczyt chińskiego PMI wywołał znaczną przecenę na rynku metali oraz na rynkach akcji. Czy złagodzenie polityki pieniężnej przez chiński bank centralny pomoże powrócić gospodarce Państwa Środka na ścieżkę szybkiego wzrostu?
Sytuacja gospodarcza w Chinach ma kluczowe znaczenie przede wszystkim dla rynku surowców, ale także dla wielu giełdowych spółek, dla których największy rynek Azji odgrywa decydującą rolę. By jednak odpowiedzieć na pytanie dotyczące chińskiego wzrostu gospodarczego w tym momencie, trzeba zrozumieć głębsze problemy modelu ekonomicznego Państwa Środka.
Pierwsze dwie dekady chińskiej transformacji przyniosły wysoki wzrost gospodarczy, dzięki któremu udało się 500 milionom ludzi wyjść z ubóstwa. Jego przyczyny związane były z częściową decentralizacją i urynkowieniem gospodarki, inwestycjami zagranicznymi, migracja do miast, rozwojem eksportu oraz otwarciem się na nowe technologie. Mocny gorset, którym cały czas oplatała gospodarkę partia komunistyczna, kontrolująca sektor finansowy oraz wiele kluczowych gałęzi przemysłu, nie przeszkadzał aż tak bardzo w gospodarczym rozkwicie. Możliwości prostego rozwoju gospodarczego powoli jednak się kończyły.
Wtedy do akcji wkroczył rząd. Zamiast jednak rozpocząć prawdziwą prywatyzację i oddać rynkowi kontrolę nad kredytem, rozszerzył skalę działalności inwestycyjnej. Nowe projekty infrastrukturalne oraz boom na rynku nieruchomości finansowane były w znacznej mierze za pomocą długu zaciąganego przez przedsiębiorstwa państwowe i rządy lokalne, a w mniejszym stopniu przez rząd centralny. Taka polityka gospodarcza umożliwiła, za cenę wyższego zadłużenia, utrzymanie wzrostu PKB na poziomie ok. 10% rocznie przez kolejną dekadę.
Chiny czeka jednak przebudowa modelu gospodarczego. Masowo udzielane przez państwowe banki kredyty te są w dużej mierze stracone, gdyż projekty inwestycyjne, które finansowały nie są dochodowe. Utrzymujące się od lat ujemne realne stopy procentowe oraz wysokie tempo ekspansji kredytowej prowadzą do transferu środków od gospodarstw domowych do sektora publicznego, co przejawia się w systematycznie spadającym udziale konsumpcji w produkcie krajowym (z 45% do 34% w ciągu ostatnich 10 lat). Nie jest przy tym prawdą, że to obywatele chcą oszczędzać – stopa oszczędności gospodarstw domowych niewiele się w tym czasie zmieniła – po prostu płynie do nich coraz mniejsza część dochodu narodowego.
Kiedy w takim razie chiński wzrost znacząco spowolni? Możliwości są dwie. Po pierwsze napotkana może zostać bariera w dalszym zadłużaniu się (silny wzrost inflacji bądź kryzys bankowy) i wtedy nastąpi prawdziwie twarde lądowanie. Taki scenariusz można jednak odwlekać jeszcze co najmniej kilka lat. Druga możliwość jest taka, że partia sama podejmie decyzję o przywróceniu gospodarczej równowagi: zacznie demonopolizować gospodarkę i zmniejszy kontrolę nad systemem finansowym. Taką drogę zaleca m. in. w najnowszym raporcie „Chiny 2030” Bank Światowy. Mimo tego, że zalecane lekarstwo przyniosłoby przejściowo spadek tempa wzrostu, tylko w ten sposób jest szansa na uniknięcie tak zwanej „pułapki kraju średnio rozwiniętego” – na 101 krajów na tym poziomie rozwoju w 1960 roku tylko 13 zaliczanych jest obecnie do wysoko rozwiniętych; reszcie, ze względu na bariery instytucjonalne, nie udało się istotnie zmniejszyć dystansu do czołówki.
Niezależnie od tego który wariant wybiorą władze, znaczącego spowolnienia wzrostu w Chinach nie należy spodziewać się jeszcze w tym roku. Jeżeli pojawią się jego oznaki, partia podejmie doprowadzi do zwiększenia podaż kredytu, by objawy kryzysu osunąć na bardziej odległą przyszłość. Ze względu na zmianę przywództwa władza będzie odwlekać konieczną z długoterminowej perspektywy decyzję o odcięciu przedsiębiorstw państwowych od finansowania, ich stopniowej prywatyzacji oraz podniesieniu stóp procentowych. Ruchów w tym kierunku spodziewałbym się najwcześniej pod koniec 2013 roku. Do tego czasu wzrost PKB nieco zwolni (do 7-8%), ale twardego lądowania nie będzie.
Maciej Bitner
Główny Ekonomista Wealth Solutions
Źródło: Wealth Solutions