Karty stałego klienta, programy rabatowe, kupony – w portfelu mamy ich kilka lub kilkanaście. Nie zawsze pamiętamy o tym, żeby ich użyć w odpowiednim miejscu, a nieraz zupełnie zapominamy o ich istnieniu. Rozwiązaniem tego problemu mogą być tzw. card linked offers – rabaty połączone z kartą płatniczą. Niedawno pojawiły się na polskim rynku i mogą się stać hitem.Pomysł jest prosty: w serwisie bankowości internetowej wybieramy zaproponowane przez bank promocje. Gdy już udamy się na zakupy, płacimy kartą płatniczą, tak jak zwykle. Nie musimy pokazywać karty stałego klienta, skanować kuponu rabatowego ani informować kasjera o tym, że wykorzystujemy zniżkę. Rabat jest naliczany od kwoty zapłaconej u biorącego udział w programie handlowca, a na konto dostajemy go jako zwrot zasilający rachunek.
Card linked offers pojawiły się właśnie w ofercie mBanku pod nazwą mOkazje. W Stanach Zjednoczonych ten sposób promocji sprzedaży wykorzystywany jest już od pewnego czasu i zyskuje coraz szersze grono użytkowników. W styczniu zeszłego roku jeden z największych tamtejszych banków, Bank of America, rozpoczął testy programu BankAmeriDeals, obsługiwanego przez firmę Cardlytics. W pół roku od rynkowej premiery ofert kartowych do programu przystąpiły 4 tysiące handlowców, którzy wolą takie rozwiązanie niż model oferowany przez Groupona i inne firmy koncentrujące się na tzw. zakupach grupowych.
Lepsze celowanie, prostsze zakupy
Nowe narzędzie ma spory potencjał i niezaprzeczalne zalety. Dla klientów liczy się prostota. Nie trzeba pamiętać o wykorzystaniu przyznanej zniżki, podbiciu karty stałego klienta czy podaniu sprzedawcy kuponu. Odpowiednie rabaty naliczają się same, a w dodatku mogą się łączyć z innymi promocjami obowiązującymi akurat w danym sklepie. Nie bez znaczenia jest również fakt, że oferty podsuwane przez bank mogą być dopasowane do stylu życia klienta. Historia transakcji kartą płatniczą zdradza, gdzie lubimy wydawać pieniądze i może być podstawą do selekcji podsuwanych nam promocji.
Dla handlowców szczególnie atrakcyjna jest właśnie możliwość dokładnego celowania w wybraną grupę klientów. Oferta trafi np. tylko do osób, które regularnie kupują sprzedawany przez handlowca towar, ale do tej pory robili to u konkurencji. W odróżnieniu od tradycyjnych kuponów zniżkowych rabatami można nagradzać tylko klientów, które spełnią dodatkowe warunki, np. wydają w sieci handlowej określoną kwotę w miesiącu.
Banki z kolei, dołączając do kart płatniczych programy rabatowe, promują płatności plastikiem. Zarabiają nie tylko na organizowaniu promocji (za które płacą handlowcy), ale także na opłatach od transakcji kartą.
Czy pomysł chwyci?
Card linked offers nie mają jeszcze polskiej nazwy, ale można się spodziewać, że szybko staną się przebojem. Wkrótce zapewne pojawią się w kolejnych bankach. Na powiązanych z kartami rabatach korzystają wszyscy – klienci, handlowcy i banki.
Czy jednak ta nowinka zużyje się tak szybko jak zakupy grupowe? Wszystko zależy od tego, czy promocje okażą się skuteczne. Sceptycy zwracają uwagę na fakt, że racjonalny klient powinien „włączyć” wszystkie dostępne zniżki – nic go to nie kosztuje, a może przy okazji, nie zmieniając zakupowych zwyczajów, nieco zaoszczędzić. Handlowcom chodzi oczywiście o inny efekt – przyciągnięcie nowej klienteli i wzmocnienie lojalności obecnej, czyli o doprowadzenie do zmiany zachowań konsumentów. Być może kartowe oferty okażą się pod tym względem wydajniejsze niż programy lojalnościowe i kupony.

