Trwa wojna nerwów między polskim rządem a UniCredito. Ministerstwo Skarbu wczoraj do północy czekało na pismo z odpowiedzią Włochów na ultimatum, które w grudniu postawił im eksminister Andrzej Mikosz: zrezygnujcie z fuzji banków Pekao i BPH i sprzedajcie swoje udziały w tym drugim banku. Włosi najprawdopodobniej nie wysłali odpowiedzi, bo sprzedawać BPH nie mają zamiaru, o czym poinformowali nasz rząd w liście z 16 stycznia.
– W środę wyślemy do UniCredito kolejne pismo – mówi rzecznik resortu skarbu Marcin Mazurek. Nie chce ujawnić, co się w nim znajdzie. Z nieoficjalnych informacji „Gazety” wynika, że resort ponowi żądanie sprzedaży BPH. Jednak to będzie już ostatnie ostrzeżenie, później ministerstwo podejmie kroki prawne. Jakie?
Najbardziej prawdopodobny jest pozew do Europejskiego Trybunału Sprawiedliwości o unieważnienie decyzji Komisji Europejskiej, która jesienią 2005 r. zgodziła się na fuzję polskich banków. Z informacji „Gazety” wynika, że resort skarbu przygotowuje się też do zakwestionowania wyliczeń unijnych urzędników, że fuzja nie zagrozi konkurencji na polskim rynku.
Argumentów w batalii przeciw Brukseli mają dostarczyć sami bankowcy. „Gazeta” dowiedziała się, że do Związku Banków Polskich oraz na biurka prezesów największych banków – pominięto tylko szefów Pekao i BPH – trafił list z Ministerstwa Skarbu z czterema pytaniami. Rząd prosi m.in. o potwierdzenie danych Komisji Europejskiej dotyczących udziału rynkowego, jaki w poszczególnych segmentach rynku osiągnęłyby Pekao i BPH po połączeniu. Pyta także o konsekwencje rynkowe ewentualnej fuzji. Otrzymanie listu potwierdził prezes Związku Banków Polskich Krzysztof Pietraszkiewicz. Marcin Mazurek z ministerstwa odmówił komentarza.