Zwiastuny były czytelne. Notowane od zeszłego roku straty w działalności LB sięgnęły w III kwartale 2008 roku prawie 4 mld USD. Instytucja była jedynie pośrednio zamieszana w kredytowanie nieruchomości poprzez rynek obligacji zabezpieczanych nieruchomościami. Nikt nie przypuszczał więc, że LB rozmyje swoją wiarygodność oraz zaufanie i w ciągu jednego pamiętnego tygodnia straci na swojej wartości, bagatela, 6 mld USA. W sumie w ciągu ostatniego roku akcje LB spadły o 93%.
Ubiegły tydzień przyniósł wiadomość, że nikt z do tej pory zainteresowanych przyszłością banku inwestorów nie chce wesprzeć jego działań restrukturyzacyjnych, które mogłyby postawić go na nogi. Zawiódł Bank of America, brytyjski Barclays Bank, wycofał się koreański fundusz inwestycyjny Korean Investment Corporation oraz Korea Development Bank. Dodatkowo rząd federalny USA odmówił wsparcia kredytowego dla przyszłych nabywców upadającej marki. Pomoc taką otrzymały JP Morgan, którego od upadłości wyratował Bear Stearns, czy Fannie Mea i Freddie Mac – największe instytucje kredytowe, którym jeszcze przed dwoma tygodniami groził taki sam scenariusz.
Zaskakująca reakcja władz wywołała panikę na światowych giełdach i oburzyła opinię publiczną. Lehman Brothers zainwestował w transakcje na rynku nieruchomości na całym świecie grubo ponad 50 mld USD. Nie było to bez znaczenia dla pozostałych uczestników tego rynku – banków, firm maklerskich czy ubezpieczeniowych. Reakcja łańcuchowa widoczna była już w dniu ogłoszenia niewypłacalności przez LB. Inwestorzy giełdowi zaczęli pozbywać się akcji między innymi AIG i banku Merrillin Lynch. W wyniku tych nagłych wyprzedaży panika ogarnęła pracowników instytucji z tego sektora. Bez pracy znalazło się już około 25 tysięcy finansistów z LB. Już sam ten fakt najlepiej obrazuje rozmiary kryzysu, z jakim USA ma obecnie do czynienia.
Znikające z rynku Stanów Zjednoczonych największe, prestiżowe instytucje finansowe powodują jeszcze większe pogłębianie problemów gospodarczych tego kraju. To już nie okres przejściowy, ale raczej systemowa klęska, która swoim zasięgiem obejmuje również inne kontynenty. Konsekwencją piętrzących się problemów będą
z pewnością kłopoty z zachowaniem płynności uczestników rynku kapitałowego. Giełdy kuleją, a inwestorzy z coraz mniejszą śmiałością finansują ryzykowne przedsięwzięcia.
Konsekwencje tych wydarzeń odczuje również sektor bankowy innych krajów. Kredyty hipoteczne mogą znaleźć się pod obstrzałem – to od nich zaczęła się zła passa zaoceanicznych sąsiadów. Kryteria udzielania tych kredytów mogą zostać zdecydowanie zaostrzone. W naszym kraju trend ten widoczny jest już od jakiegoś czasu. Jako bierni obserwatorzy tych zdarzeń, czekamy na kulminację z nadzieją, że dla nas skończą się happy end.
Sebastian Saliński
Analityk Gold Finance